Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

List do redakcji

13.07.2004 00:00
Odnośnie artykułu „A błoto płynie” umieszczonego w Nowinach Raciborskich nr 26 z dnia 22 VI 2004 r.
Po przeczytaniu wspomnianego artykułu poczułam pewien niesmak, gdyż przedstawiliście tylko jedną stronę medalu. Płynące ulicami błoto, nie da się ukryć, spływa z uprawianych pól. Winą należałoby obciążyć oczywiście anomalia pogodowe, krótko mówiąc deszcz, a zwłaszcza silne i długotrwałe ulewy, których to w tym roku nie brakuje. Piszecie, iż ulice powinien posprzątać Wydział Gospodarki Miejskiej z siedzibą w Urzędzie Miasta czy też Generalna Dyrekcja Dróg i Autostrad, gdyż nie zabezpieczyło dróg w odpowiedni sposób przed zanieczyszczeniem błotem. W związku z tym nasuwają się pytania: w jakim czasie powinny zostać usunięte owe zanieczyszczenia oraz kto powinien oczyścić chodniki? Czy uprzątnięcie chodników    należy do właścicieli posesji, w tym przypadku  właścicieli pól znajdujących się przy tych chodnikach? W moim mniemaniu ci ludzie nie są odpowiedzialni za zdarzenia losowe, a więc WGM powinien oprócz ulic uprzątnąć również chodniki. Przytoczona przez autora artykułu wypowiedź naczelnika Wydziału Gospodarki Miejskiej UM p. Urszuli Sobocińskiej, która „problem widzi w tym, że rolnicy uprawiają swe pola do samej ulicy czy chodnika, przy których są usytuowane. Nie są one w żaden sposób izolowane barierą zieleni czy rowem „są to tereny prywatne i my nie możemy na nie wkroczyć, bez współpracy z właścicielami ziemi”, również wydaje mi się nie do końca zgodna z faktycznym stanem rzeczy. Otóż większość pól odgrodzona jest od chodnika czy też ulicy pasem zieleni, który to nie zawsze zdaje egzamin w praktyce. Być może dla pani naczelnik pas zieleni o szerokości    w przybliżeniu od 1m do 3m jest stanowczo za mały. Jest to pas wydzielony z ziemi rolnika, a więc stanowi jego własność, a co za tym idzie dobrą wolę, że taki pas został wydzielony. Drugą rzeczą jest fakt, iż pasy zieleni nie zawsze zdają egzaminy, gdyż należy wziąć pod uwagę również ważne inne czynniki jak np. kąt nachylenia padającego deszczu, a więc również siłę wiatru, siłę padania deszczu, jak również kąt nachylenia uprawianego pola - czy to też jest wina rolnika, że pole nie jest równe? Biorąc pod uwagę płaszczyznę nachylenia pola w stosunku do ulicy, błoto siłą rzeczy będzie spływać bezpośrednio na chodnik czy też ulicę bez względu na szerokość pozostawionego pasa zieleni. W tym przypadku również egzaminu nie zdadzą rowy, które po silniejszych ulewach zostaną zawalone spływającą z pól ziemią, co spowoduje powstanie następnego problemu: kto będzie czyścił rowy? Oczywiscie właściciele pól  z nachyleniem ich płaszczyzny do ulicy mogą spróbować zbudować ogrodzenie od strony chodnika, tak aby błoto zatrzymywało się np. na płocie, ale zgodnie z prawami fizyki woda będzie szukała ujścia bocznego i może wtargnąć na teren prywatny domostw znajdujących się w sąsiedztwie owego pola, co również spowoduje konflikt. Dobrym rozwiązaniem mogłyby być studzienki kanalizacyjne, do których spływałaby większość błotnego problemu, ale takie studzienki np. na ul. Cegielnianej znajdują się koło domostw, nie zaś w bardziej stosownym miejscu czyli koło pól, z których najczęściej spływa błoto. W związku z powyższym nie widzę innego rozwiązania jak czekać na kontakt pani naczelnik z właścicielami problemowych pól oraz na rozpoczęcie przebudowy dróg i kanalizacji.

Czytelniczka

  • Numer: 29 (639)
  • Data wydania: 13.07.04