Oszust z oknami
Raciborski sąd skazał 32-letniego oszusta. Mężczyzna pobierał zaliczki na montaż okien, po czym nie pojawiał się już w domach klientów. Jednemu z nich załatwił kredyt. Poszkodowany musiał go sam spłacać.
Na ławie oskarżonych zasiadł Krzysztof S., absolwent szkoły podstawowej, bez zawodu, który postanowił zrealizować się we własnym biznesie. Pod koniec 2001 r. zarejestrował firmę. Miała się zajmować dostarczaniem i montażem okien. S. liczył na szereg zamówień. Okna były poszukiwane na rynku. Każdy chciał mieć nowe, szczelne i estetyczne.
Taki właśnie produkt oskarżony oferował swoim klientom.
Zaczęło się w listopadzie 2001 r. Pierwszy był pewien mieszkaniec Raciborza. Zamówił w firmie S. okna i zlecił załatwienie kredytu. Nasz bohater podpisał bowiem umowę z jednym z banków, w imieniu którego pośredniczył w załatwianiu pożyczek. Ofiara wpłaciła 200 zł i podpisała wniosek o kredyt. Jak się później okazało, straciła dwukrotnie. S. nie tylko nie zamontował okna, nie oddał zaliczki, ale jeszcze trzeba było spłacić niepotrzebnie zaciągnięty kredyt z odsetkami.
Tydzień później nasz bohater znalazł kolejnego klienta, tym razem w Tworkowie. Tu skasował tysiąc złotych zaliczki i więcej się już nie pokazał. 5 grudnia naciągnął rodzinę z Rudnika. Wpłacili zaliczkę na okna i nowe parapety. Wzięli też kredyt. Stracili blisko 3,3 tys. zł. Potem były jeszcze dwie transakcje w Raciborzu. Schemat zawsze ten sam. S. pobierał zaliczki, raz jeszcze załatwił kredyt. Ofiary oszacowały swe straty na ponad 2,6 tys. zł.
„Dobra” passa oszustwa trwałaby zapewne dłużej, gdyby nie niecierpliwość oszukanych klientów. Zaczęli oni bowiem odwiedzać komendę policji. Funkcjonariusze postanowili przesłuchać S. Okazało się, że okna co prawda zamówił, ale nigdy nie odebrał ich z fabryki. Pieniądze z zaliczek przeznaczył na pokrycie innych długów.
Pod koniec marca raciborski sąd wydał wyrok w tej sprawie. Oszust został skazany na karę dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata i 400 zł grzywny. Musi też naprawić szkodę wyrządzoną swoim ofiarom.
(waw)
Zaczęło się w listopadzie 2001 r. Pierwszy był pewien mieszkaniec Raciborza. Zamówił w firmie S. okna i zlecił załatwienie kredytu. Nasz bohater podpisał bowiem umowę z jednym z banków, w imieniu którego pośredniczył w załatwianiu pożyczek. Ofiara wpłaciła 200 zł i podpisała wniosek o kredyt. Jak się później okazało, straciła dwukrotnie. S. nie tylko nie zamontował okna, nie oddał zaliczki, ale jeszcze trzeba było spłacić niepotrzebnie zaciągnięty kredyt z odsetkami.
Tydzień później nasz bohater znalazł kolejnego klienta, tym razem w Tworkowie. Tu skasował tysiąc złotych zaliczki i więcej się już nie pokazał. 5 grudnia naciągnął rodzinę z Rudnika. Wpłacili zaliczkę na okna i nowe parapety. Wzięli też kredyt. Stracili blisko 3,3 tys. zł. Potem były jeszcze dwie transakcje w Raciborzu. Schemat zawsze ten sam. S. pobierał zaliczki, raz jeszcze załatwił kredyt. Ofiary oszacowały swe straty na ponad 2,6 tys. zł.
„Dobra” passa oszustwa trwałaby zapewne dłużej, gdyby nie niecierpliwość oszukanych klientów. Zaczęli oni bowiem odwiedzać komendę policji. Funkcjonariusze postanowili przesłuchać S. Okazało się, że okna co prawda zamówił, ale nigdy nie odebrał ich z fabryki. Pieniądze z zaliczek przeznaczył na pokrycie innych długów.
Pod koniec marca raciborski sąd wydał wyrok w tej sprawie. Oszust został skazany na karę dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata i 400 zł grzywny. Musi też naprawić szkodę wyrządzoną swoim ofiarom.
(waw)
Najnowsze komentarze