Niedziela, 28 lipca 2024

imieniny: Aidy, Innocentego, Marceli

RSS

Rudera nie targ

06.04.2004 00:00
Poprzedniej i obecnej ekipie rządzącej w ratuszu brak pomysłu na targowisko miejskie i to w sytuacji, gdy daje ono miejskiej kasie rocznie 750 tys. złotych.
Niegdyś pełne handlowców, dziś coraz częściej omijane, w tygodniu pustawe, niezwykle obskurne, brudne o wręcz skandalicznym obliczu - tyle można powiedzieć o targowisku przy pl. Dominikańskim. Z pobieranych tu opłat, po odliczeniu prowizji dla inkasenta, miasto ma rocznie 750 tys. zł. Nic z tych pieniędzy nie wraca do tego miejsca. Stoiska, które nie inaczej jak budami nazwać można, tworzą raczej obraz slumsów niż miejsc mogących przyciągnąć klientów. Pomysłu na targowisko nie miała poprzednia ekipa. Nie ma jej i obecna. Ten bezwład decydentów ostro skrytykowali radni na ostatniej sesji.

Architektura...
 

Magistrat dwa lata temu ogłosił konkurs na koncepcję zagospodarowania targu. Nadesłano cztery propozycje. Wespół ze Stowarzyszeniem „Kupiec Śląski” wybrano jedną. Zakłada ona wyodrębnienie na targowisku trzech obszarów: pierwszego obejmującego główną część placu ze stoiskami o konstrukcji żeliwnej, zadaszonych matowym szkłem; kompleksu stanowisk drewnianych wokół drzew, w części sąsiadującej z ul. Odrzańską oraz doraźnego ciągu straganów pomiędzy ul. Podwale a skarpą dawnych obwałowań. Chodzi o odtworzenie struktury targowiska z 1926 roku.
 

Jak na razie nie ma jednak komu wcielić jej w życie. Miasta, jak twierdzą w ratuszu, na to nie stać. Katowicka firma SIS zgłosiła co prawda ofertę wydzierżawienia terenu na okres pięciu lat, ale zaoferowała standardowe stoiska, nie komponujące się z otoczeniem. Urząd nie wyraził na nie zgody. SIS nadal deklaruje, że chce zainwestować na naszym targowisku. Czeka na dopracowanie zwycięskiej koncepcji zagospodarowania. Ma to nastąpić do końca marca. Potem podejmie ostateczną decyzję. Jeśli zechce przejąć teren, wówczas ratusz musi ogłosić przetarg. Być może zgłoszą się też do niego inni oferenci.

... i cena

 W 1999 r. radni ustalili, że metr kw. powierzchni zajętej pod handel ma kosztować 5 zł. Pieniądze kasuje wybrany w drodze przetargu inkasent. Dziś magistrat uznaje, że stawka jest odpowiednia, choć zdaniem niektórych radnych powinna być mniejsza, co może ściągnąć do miasta obwoźny handel. Nie ma też zastrzeżeń do rozliczeń z inkasentem. Handlowcy sugerują jednak, że gdyby wyposażyć go w kasę fiskalną, wówczas dochody byłyby większe. Dlaczego? W to na sesji się nie wgłębiano.
 Rodzi się jeszcze pytanie, jak skalkulowano te 5 zł. Trudno uznać tę stawkę za kompromis między oczekiwaniami miasta a handlujących. Ci twierdzą bowiem, że jest za wysoka. Być może należałoby uznać to za naturalną w handlu chęć ponoszenia jak najniższych kosztów, gdyby nie fakt, że miasto nie zapewnia toalet, wody i drobnych choćby remontów stoisk, za które każe sobie płacić.

Wąska wyobraźnia ...
 

Podejście do targowiska obecnej ekipy rządzącej sugeruje, że jest ono traktowane jak cytryna. Wyciska się z niej ile da, choć z biegiem czasu soku jest coraz mniej, aż w końcu go zabraknie. Tymczasem jest kilka przesłanek, które na targowisko każą spojrzeć w szerszej perspektywie. Po pierwsze znajduje się w centrum miasta i nie można dłużej dopuszczać, by wyglądało jak slumsy. Po drugie argument, iż w budżecie miasta są większe potrzeby nie najlepiej świadczy o prezydencie i radnych. Oznacza bowiem, że grono to ma większe skłonności do wydawania pieniędzy niż ich zarabiania, a chociażby piknik z Telewizją Katowice (70 tys. zł) jest tego dowodem. Po trzecie, modernizacja zwiększyłaby atrakcyjność targu i docelowo pomnożyła dochody ratusza. Jest to o tyle prawdopodobne, że jeszcze w tym roku w pobliżu zacznie funkcjonować market Kauflanda. Przykład targu przy ul. Opawskiej egzystującego z Minimalem może rokować, iż również targowisko przy Rynku stanie się często odwiedzanym zapleczem dla nowego centrum handlowego. Po czwarte, sąsiednie gminy czerpią garściami z unijnych dotacji na tego typu przedsięwzięcia, nazywając je nieraz strefami aktywności gospodarczej. Jak wiadomo, nasz prezydent nie ma jednak skłonności do „zamachów” na pieniądze z Brukseli.

... i puenta
 

Samorządowa rzeczywistość miasta Raciborza jak zwykle uczyniła z targu temat do dyskusji, wygłaszania tyrad w obronie handlowców i krytykowania prezydenta oraz jego zastępcy Andrzeja Barteli, bezpośrednio odpowiedzialnego za gospodarkę komunalną. Co ciekawe, atakowany wiceprezydent argumentów na swoją obronę nie miał zbyt wielu, obecną politykę władz uznał za najbardziej słuszną filozoficznie konkludując: nie wydaje mi się, by targowisko upadło, przez co nie można się dziwić, że radny Ryszard Frączek zarzucił mu nonszalancję i przemądrzałość. Czy to coś zmieni? Może. Pewne jest jednak, że na kolejnej sesji będzie inny temat do dyskusji.

Grzegorz Wawoczny

  • Numer: 15 (625)
  • Data wydania: 06.04.04