Oferta bez pokrycia
Raciborski sąd skazał oszustkę, która oferowała tanie kredyty nie mając żadnych umów z bankami. Naciągnęła szesnaście osób na blisko dwa tys. zł.
Na ławie oskarżonych zasiadła 41-letnia Maria G., nie karana dotychczas rozwódka, z wykształcenia kucharka. Od lutego do kwietnia 2002 r. kobieta prowadziła w Raciborzu firmę pośredniczącą w załatwiania kredytów. Miał to być sposób na szybkie dorobienie się pieniędzy. G. weszła w kontakt z dwoma pracowniczkami banków z Wodzisławia, które dostarczyły jej formularzy. One też potem miały dalej prowadzić sprawy o kredyt.
Nasza bohaterka nie była jednak zainteresowana losami wniosków kredytowych. Wpadła na pomysł, by klienci podpisywali specjalne oświadczenia, że kwota prowizji za usługę i dokumenty potrzebne do ubiegania się o bankową pożyczkę nie podlegają zwrotowi. Podczas rozmów zapewniała, że ma kontakty w bankach, klienci wierzyli w te obietnice, podpisywali, co pośredniczka kazała i czekali.
Firma działała raptem dwa miesiące, bo kredytu nikt się nie doczekał. Zdenerwowani klienci najpierw dopytywali u pośredniczki, potem zaczęli dzwonić do banków. Tu okazywało się, że żadne wnioski o pożyczki nie spłynęły. O sprawie powiadomiono policję.
Prokurator nie miał problemu z udowodnieniem Marii G. przestępstwa. Ewidentnie wprowadzała swoich klientów w błąd. Nie miała żadnych umów z bankami. Pobierała prowizje, choć te wypłacają właśnie banki po zaakceptowaniu wniosku, a nie sami pożyczkobiorcy.
Kobieta otrzymała karę roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Musi też zapłacić sześćset złotych grzywny.
(waw)
Nasza bohaterka nie była jednak zainteresowana losami wniosków kredytowych. Wpadła na pomysł, by klienci podpisywali specjalne oświadczenia, że kwota prowizji za usługę i dokumenty potrzebne do ubiegania się o bankową pożyczkę nie podlegają zwrotowi. Podczas rozmów zapewniała, że ma kontakty w bankach, klienci wierzyli w te obietnice, podpisywali, co pośredniczka kazała i czekali.
Firma działała raptem dwa miesiące, bo kredytu nikt się nie doczekał. Zdenerwowani klienci najpierw dopytywali u pośredniczki, potem zaczęli dzwonić do banków. Tu okazywało się, że żadne wnioski o pożyczki nie spłynęły. O sprawie powiadomiono policję.
Prokurator nie miał problemu z udowodnieniem Marii G. przestępstwa. Ewidentnie wprowadzała swoich klientów w błąd. Nie miała żadnych umów z bankami. Pobierała prowizje, choć te wypłacają właśnie banki po zaakceptowaniu wniosku, a nie sami pożyczkobiorcy.
Kobieta otrzymała karę roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Musi też zapłacić sześćset złotych grzywny.
(waw)
Najnowsze komentarze