Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Prezydencie! kasa omija Racibórz

23.03.2004 00:00
Na progu integracji z Unią Europejską raciborski magistrat nie jest przygotowany do pozyskiwania środków pomocowych. W głowach decydentów być może rodzą się jakieś pomysły, ale już uciekają nam pieniądze i nie widać zbytnio, by prezydent się tym przejmował.
Racibórz nie zgłosił w styczniu żadnego projektu do „Programu łagodzenia w regionie śląskim skutków restrukturyzacji zatrudnienia w górnictwie węgla kamiennego”. Nie był on, jak może sugerować nazwa, skierowany tylko gmin do górniczych (wnioski złożył m.in. Cieszyn i Częstochowa). Pieniądze na jego finansowanie pochodzą z Banku Rozwoju Rady Europy. Można było dostać płatną z góry dotację sięgającą 50 proc. kosztów inwestycji, nie więcej jak 2 mln zł. Jak dowiedzieliśmy się, zgłaszać można było prawie wszystko.
 

Na liście gmin, które dostały pieniądze znajdujemy najbliższych sąsiadów: Rybnik, Wodzisław, Pszów, Żory, Marklowice, Rydułtowy, Godów czy Gorzyce. Sam Rybnik zgarnął ponad 8,7 mln zł. Wodzisław 2,5 mln zł. Wśród projektów sąsiadów były m.in.: budowa obwodnicy miejskiej, modernizacja hotelu, rozbudowa infrastruktury na potrzeby małych i średnich przedsiębiorstw (wszystkie Rybnik), budowa zadaszenia nad lodowiskiem (Pszów), uzbrojenie terenu pod strefę aktywności gospodarczej (Marklowice, Gorzyce) czy rewitalizacja terenów pogórniczych (Marklowice), budowa dróg (Wodzisław, Rydułtowy).
 

Dlaczego Racibórz nie złożył swojego projektu? Po prostu nie ma żadnej gotowej dokumentacji, która musi być dołączona do wniosku. Tworzona jest dopiero na zagospodarowanie wyrobisk pożwirowych na Ostrogu, modernizację kamienic w centrum oraz rozbudowę ul. Szczecińskiej. Tymczasem, jak twierdzą specjaliści od pozyskiwania środków pomocowych, takie dokumentacje powinny leżeć gotowe na półce, by, w miarę pojawiania się nowych programów, móc się starać o dotację. Inaczej pieniądze, jak w przypadku „Programu łagodzenia w regionie śląskim skutków restrukturyzacji zatrudnienia w górnictwie węgla kamiennego”, będą Raciborzowi uciekać. Im dłużej trwa ten stan, tym gorzej dla miasta. Tracić będzie dystans do innych ośrodków, z którymi konkuruje o inwestycje w małej i średniej przedsiębiorczości.
 

W Raciborzu dyskusja od dłuższego czasu toczy się wokół ważności mandatów niektórych radnych. W cieniu pozostają natomiast sprawy ważne dla miasta. Do rewizji nadaje się strategia rozwoju, nie ma jasnej hierarchii celów, radni dzielą pieniądze według doraźnych potrzeb, zaś prezydent nie przedstawia żadnej sensownej alternatywy. Zdaje się nie dostrzegać, że Racibórz znajduje się w ogonie śląskich miast zabiegających o brukselskie wsparcie. Nie słychać dyskusji o strategii, która powiedziałaby na co i kiedy moglibyśmy zdobyć pieniądze.
 

Na początku kadencji Jan Osuchowski zapowiadał, że urzędnicy będą mieli więcej swobody. Tak się stało, ale nic z tego nie wynika. Do kompetencji wydziałów można mieć też poważne zastrzeżenia. Najważniejszy - urbanistyki nie poradził sobie ze zmianą planu dotyczącą Kamienioka. Miasto nadal nie ma przez to upragnionych 10 mln zł ze sprzedaży terenu.
 

W magistracie do dziś nie wiadomo, kto tak naprawdę jest odpowiedzialny za przygotowanie wniosku. Wiadomo jedynie, że ma go napisać wydział rozwoju i współpracy z zagranicą, ale jest on na końcu łańcuszka decyzyjnego. Wcześniej odpowiednie dokumentacje muszą przygotować wydziały urbanistyki i gospodarki miejskiej. Wydział rozwoju nie może też przejmować się tym, czy jakaś inwestycja będzie zgodna z planem zagospodarowania przestrzennego. To należy do wydziału urbanistyki, ale nie ma żadnej urzędowej procedury, która by to jasno wskazywała.
 

Wszystkie dywagacje na temat zarządzania mają sens, jeśli na szczycie władzy stoi człowiek odpowiedzialny za inicjowanie i kontrolowanie działań. Mówiąc obrazowo: statek płynie w odpowiednim kierunku jeśli przy sterze jest odpowiednia osoba. W przypadku Raciborza rolę taką powinien spełniać prezydent Jan Osuchowski. To on jako głowa miasta jest odpowiedzialny za ustalenie hierarchii celów, przekonanie radnych do projektu, wskazanie źródeł finansowania, a przede wszystkim takiego usprawnienia zarządzania wydziałami, by wszystko odbywało się szybko i skutecznie.
 

Te zadania prezydenta na razie przewyższają. Nie bez znaczenia pozostaje kwestia kadry. Była naczelniczka wydziału rozwoju pracuje teraz na tym samym stanowisku w Rybniku i dla tego miasta zdobywa pieniądze. Podkreśla, że tam procedury sprzyjają pozyskiwaniu środków. Prezydent ma rozległą wiedzę i koordynuje działania, a wydziały sprawnie współpracują. Nie została w Raciborzu, bo nie mogła dogadać się z prezydentem Osuchowskim. Kiedy jeszcze pracowała, ten „wzmocnił” jej komórkę byłym, blisko 50-letnim etatowym pracownikiem PZPR. Z podobnych powodów odszedł były wiceprezydent i naczelnik wydziału urbanistyki. Teraz zajmuje się zarządzaniem szpitalem, jak na razie z nie najgorszym skutkiem.
 

Realizowane obecnie przez Jana Osuchowskiego inwestycje finansowane przez UE to spadek po poprzednich ekipach. To za czasów Andrzeja Markowiaka pozyskano
2 mln euro na obwodnicę centrum. Poprzednicy przygotowali też projekt kanalizacji gmin dorzecza górnej Odry mający szansę na uzyskanie ponad 300 mln zł z funduszu Spójności. Obecny prezydent na razie nie popisał się niczym. Powtarza za to ciągle, że Rada przeszkadza mu w działaniu, a ta kadencja to jego „ostatnie okrążenie”. Zapomniał chyba, że przed Raciborzem jest jeszcze kilka kolejnych.

Grzegorz Wawoczny

  • Numer: 13 (623)
  • Data wydania: 23.03.04