Kto stracił, kto zyskał?
Podniesienie stawek opłat za użytkowanie wieczyste miejskich gruntów, nieraz o kilkaset procent, spotkało się ze sprzeciwem mieszkańców. Prezydent Jan Osuchowski tłumaczy, że nie miał wyjścia, bo budżet potrzebuje pieniędzy, a opłat nie aktualizowano od dziesięciu lat, przez co skok jest teraz tak duży. W redakcyjnej poczcie znajdziecie Państwo list byłego prezydenta Andrzeja Markowiaka w tej sprawie. Jego zdaniem podwyżka nie była konieczna i szkodzi przedsiębiorcom oraz zwykłym mieszkańcom. Szerzej o problemie w liście pt. „Kto nie miał w tym interesu”. W poczcie także obszerne stanowisko rybnickiej firmy Energosystem na temat zmiany podzielników ciepła w zasobach miejskich i wspólnotowych administrowanych przez Miejski Zarząd Budynków. Ten problem nadal nurtuje około 5 tys. właścicieli i najemców lokali.
LISTY DO REDAKCJI:
Kto nie miał w tym interesu?
Ostatnimi czasy media, także regionalne, prześcigają się w dostarczaniu informacji o aferach, korupcji i Bóg wie jakich przekrętach. (...) Są jednak granice wytrzymałości wobec takich praktyk, a czasem zwykła przyzwoitość i szacunek do otoczenia wymaga reakcji i wyjaśnienia.
To właśnie te przesłanki zmusiły mnie do zareagowania na tekst (...) zamieszczony w rybnickiej mutacji jednej z regionalnych gazet z 2 stycznia br. a opatrzony dającym wiele do myślenia tytułem: „Kto miał w tym interes?”, a poprzedzonym tezą, że: „Skutki nieaktualizowania opłat za użytkowanie wieczyste gruntów gminnych są fatalne” (oczywiście w Raciborzu). Tak więc mamy nieszczęście i jest także, zawarte w tytule, podejrzenie: ktoś odniósł nienależne korzyści; oczywiście kosztem gminy. Autor artykułu śpieszy więc z wyjaśnieniem cytując wypowiedź radnego tzw. „niezależnego” Wojciecha Ziajki i stwierdza, że ta szczególna niechęć włodarzy magistratu do niepodnoszenia przez dziesięć lat opłat za użytkowanie wieczyste gruntów leżała głównie w interesie Spółdzielni Mieszkaniowej „Nowoczesna”, której na domiar złego prezesuje były i aktualny przewodniczący Rady Miasta Tadeusz Wojnar. Ponieważ w tym dziesięcioleciu miałem zaszczyt włodarzyć nie tylko magistratowi ale i miastu Racibórz (wspólnie z jego zarządem), przeto uważam za konieczne odnieść się do zarzutów i sugestii zawartych we wspomnianym artykule (..). Chciałbym natomiast zapytać autora, bo sądzę, że swoje tezy stawia w dobrej wierze acz przy kompletnym braku wiedzy i orientacji w istocie gospodarki finansowej miasta, kto poniósł fatalne skutki nieaktualizowania opłat za użytkowanie wieczyste gruntów gminnych?
Gmina? A cóż to jest gmina? Przecież to mieszkańcy. A jeżeli według autora skorzystała na tym Spółdzielnia Mieszkaniowa „Nowoczesna”, w której zasobach mieszka ok. 20 tys. raciborzan, to czy oni stracili na tym, że przez dziesięć lat nie byli nadmiernie„dojeni” przez władze samorządowe. Szkoda, że autor nie napisał, że skorzystało na tym też wielu mieszkańców Raciborza, mieszkających na gruntach będących w użytkowaniu wieczystym, w domach jedno i wielorodzinnych; że skorzystały też raciborskie firmy, zatrudniające raciborzan, bo nie musiały ponosić dodatkowych kosztów swojej działalności i m.in. dlatego były bardziej konkurencyjne. To mają być te fatalne skutki? A na czym ma polegać polityka miasta sprzyjająca lokalnemu biznesowi? Na waleniu go po kieszeni przy każdej nadarzającej się okazji?
Nie jest żadną tajemnicą, że gminna potrzebuje pieniędzy na realizację ważnych zadań w tym przedsięwzięć inwestycyjnych. Mi akurat nie trzeba tego tłumaczyć, bo w czasie gdy przewodziłem zarządowi miasta Racibórz przeznaczał przez kilka kolejnych lat ponad 40% swojego budżetu na inwestycje i był pod tym względem zaliczany do pierwszej dziesiątki samorządów gminnych w kraju. To w tym czasie powstała nowoczesna oczyszczalnia ścieków za ok. 25 mln zł, ekologiczne składowisko odpadów za 4 mln zł, cztery sale gimnastyczne w raciborskich szkołach, dziesiątki kilometrów dróg o nowej nawierzchni szczególnie w dzielnicach obrzeżnych, zaniedbanych szczególnie przez PRL-owskie władze miasta, odremontowano i zmodernizowano budynek szkoły w Markowicach, gdyż był on w stanie w jakim zastało go wyzwolenie w 1945 roku. To w tym też czasie powstało Centrum Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych przy ul. Rzeźniczej, jedno z największych i najlepszych w Polsce, za ponad 2 mln zł.
A na dodatek w 1997 r. miasto przeżyło tragiczną powódź i musieliśmy ponosić ogromny ciężar jego odbudowy, a raciborskie firmy - ciężar uruchomienia swoich zakładów. To w tym trudnym okresie popowodziowym stać nas było na odtworzenie uszkodzonej substancji mieszkaniowej, a jednocześnie na wybudowanie osiedla 25-ciu domów czterorodzinnych, co udało się tylko w dwóch gminach powodziowych - Kłodzku i właśnie w Raciborzu. To w miejsce zniszczonego kąpieliska przy ul. Bema powstało nowe w dzielnicy Obora za prawie 4 mln zł. Dokończono też budowę mostu zamkowego, odremontowano liczne placówki oświatowe, stadion miejski, a także pomogliśmy wielu małym i średnim przedsiębiorstwom realizując Program Unii Europejskiej „ODBUDOWA” na łączną kwotę prawie 4 mln zł z czego jako jedyny samorząd w kraju pozwoliliśmy sobie 68% przeznaczyć dla raciborskich firm uzyskując publiczne uznanie ambasadora UE w Polsce Rolfa Timansa. Lista wykonanych przedsięwzięć jest długa, a ich koszt ogromny i co ciekawe zostały one zrealizowane przez władze samorządowe Raciborza i sfinansowane, o dziwo!, bez konieczności zwiększania wpływów do budżetu poprzez podnoszenie opłat za użytkowanie wieczyste gruntów gminnych. Bo dobry i odpowiedzialny włodarz samorządowy zamiast sięgać w prosty sposób do kieszeni mieszkańców, powinien źródeł finansowania gminnych zadań szukać na zewnątrz. Wiem o tym doskonale, bo tych wymienionych przeze mnie, a także innych przedsięwzięć nie zrealizowano by do dziś gdyby nie uzyskane pieniądze w postaci dotacji czy preferencyjnych, częściowo umarzalnych i bardzo nisko oprocentowanych, pożyczek, zresztą spłacanych do dziś, bo w stosownym czasie nie zadbano o ich umorzenie.
Nie było więc potrzeby sięgania do portfeli raciborzan poprzez zwiększanie opłat za użytkowanie wieczyste, bo potrafiliśmy skutecznie zabiegać m.in. w Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej o 5 mln DM na oczyszczalnię ścieków; o 1,3 mln zł dotacji m.in. w PFRON, na Centrum przy ul. Rzeźniczej, o 400 tys. zł w PGNiG na gazyfikację Markowic, o 3,5 mln zł u Premiera Rządu na odbudowę obiektów po powodzi i dokończenie mostu zamkowego, a także o 5,5 mln zł na budowę osiedla dla powodzian, wreszcie o 2 mln Euro na „przebicie ul. Pocztowej”, które to zadanie nareszcie ruszyło z miejsca. To tylko niektóre przykłady polityki finansowej samorządu raciborskiego w przeszłości, pokazujące, że można i należy działać inaczej; że trzeba szanować mieszkańców i miejscowe firmy, spośród których wiele udzieliło pomocy naszemu miastu przykazując na cele społeczne więcej niż można „zarobić” na nich z tytułu podwyżki opłat za użytkowanie wieczyste gruntów.
O tym powinien wiedzieć prezydent miasta i szczególnie aktywnie oraz skutecznie zabiegać o dostępne środki zewnętrzne, a radny Wojciech Ziajka choć „niezależny” powinien go w tym wspomagać zamiast opowiadać brednie naiwnemu redaktorowi; m.in. sugerować, że cena rynkowa działek w obrębie nadodrzańskiego grodu przewidzianych wyłącznie pod wielorodzinne budownictwo mieszkaniowe, a na takich gruntach stoją spółdzielcze bloki, wynosi od 80 do 150 zł za metr. Przecież to wierutna bzdura, podobnie jak opowiadanie, że „Nowoczesna odprowadzała do budżetu miasta jedynie mały ułamek należnych prawem kwot. Może autor poda kto te należne prawem kwoty ustalił i wymagał!
Nie ulega natomiast wątpliwości, że zasilanie samorządowej kasy poprzez prymitywne drenowanie portfeli mieszkańców i lokalnych firm to droga donikąd! Niestety nie jestem w tej kwestii optymistą i nie obiecuję sobie gruntownej zmiany dotychczasowej polityki prezydenta, skoro zarządzanie jednoosobowo miastem to trudna sztuka, a w udzielonym niedawno publicznie wywiadzie stwierdził on, że jego ambicją jest „dotrwać do końca kadencji”. To mało rozwojowy cel. Czekają nas więc jeszcze trzy lata trwania.
Andrzej Markowiak - prezydent Raciborza w latach 1994-2001
Od redakcji: List jest odpowiedzią na artykuł zawarty w jednej z gazet regionalnych i został przesłany do jej redakcji. Autor poprosił o jego publikację również na łamach Nowin Raciborskich ze względu na fakt, iż sprawę poruszaliśmy na naszych łamach 1 stycznia 2004 r., w tekście pt. „Opłaty mocno w górę”.
Kto nie miał w tym interesu?
Ostatnimi czasy media, także regionalne, prześcigają się w dostarczaniu informacji o aferach, korupcji i Bóg wie jakich przekrętach. (...) Są jednak granice wytrzymałości wobec takich praktyk, a czasem zwykła przyzwoitość i szacunek do otoczenia wymaga reakcji i wyjaśnienia.
To właśnie te przesłanki zmusiły mnie do zareagowania na tekst (...) zamieszczony w rybnickiej mutacji jednej z regionalnych gazet z 2 stycznia br. a opatrzony dającym wiele do myślenia tytułem: „Kto miał w tym interes?”, a poprzedzonym tezą, że: „Skutki nieaktualizowania opłat za użytkowanie wieczyste gruntów gminnych są fatalne” (oczywiście w Raciborzu). Tak więc mamy nieszczęście i jest także, zawarte w tytule, podejrzenie: ktoś odniósł nienależne korzyści; oczywiście kosztem gminy. Autor artykułu śpieszy więc z wyjaśnieniem cytując wypowiedź radnego tzw. „niezależnego” Wojciecha Ziajki i stwierdza, że ta szczególna niechęć włodarzy magistratu do niepodnoszenia przez dziesięć lat opłat za użytkowanie wieczyste gruntów leżała głównie w interesie Spółdzielni Mieszkaniowej „Nowoczesna”, której na domiar złego prezesuje były i aktualny przewodniczący Rady Miasta Tadeusz Wojnar. Ponieważ w tym dziesięcioleciu miałem zaszczyt włodarzyć nie tylko magistratowi ale i miastu Racibórz (wspólnie z jego zarządem), przeto uważam za konieczne odnieść się do zarzutów i sugestii zawartych we wspomnianym artykule (..). Chciałbym natomiast zapytać autora, bo sądzę, że swoje tezy stawia w dobrej wierze acz przy kompletnym braku wiedzy i orientacji w istocie gospodarki finansowej miasta, kto poniósł fatalne skutki nieaktualizowania opłat za użytkowanie wieczyste gruntów gminnych?
Gmina? A cóż to jest gmina? Przecież to mieszkańcy. A jeżeli według autora skorzystała na tym Spółdzielnia Mieszkaniowa „Nowoczesna”, w której zasobach mieszka ok. 20 tys. raciborzan, to czy oni stracili na tym, że przez dziesięć lat nie byli nadmiernie„dojeni” przez władze samorządowe. Szkoda, że autor nie napisał, że skorzystało na tym też wielu mieszkańców Raciborza, mieszkających na gruntach będących w użytkowaniu wieczystym, w domach jedno i wielorodzinnych; że skorzystały też raciborskie firmy, zatrudniające raciborzan, bo nie musiały ponosić dodatkowych kosztów swojej działalności i m.in. dlatego były bardziej konkurencyjne. To mają być te fatalne skutki? A na czym ma polegać polityka miasta sprzyjająca lokalnemu biznesowi? Na waleniu go po kieszeni przy każdej nadarzającej się okazji?
Nie jest żadną tajemnicą, że gminna potrzebuje pieniędzy na realizację ważnych zadań w tym przedsięwzięć inwestycyjnych. Mi akurat nie trzeba tego tłumaczyć, bo w czasie gdy przewodziłem zarządowi miasta Racibórz przeznaczał przez kilka kolejnych lat ponad 40% swojego budżetu na inwestycje i był pod tym względem zaliczany do pierwszej dziesiątki samorządów gminnych w kraju. To w tym czasie powstała nowoczesna oczyszczalnia ścieków za ok. 25 mln zł, ekologiczne składowisko odpadów za 4 mln zł, cztery sale gimnastyczne w raciborskich szkołach, dziesiątki kilometrów dróg o nowej nawierzchni szczególnie w dzielnicach obrzeżnych, zaniedbanych szczególnie przez PRL-owskie władze miasta, odremontowano i zmodernizowano budynek szkoły w Markowicach, gdyż był on w stanie w jakim zastało go wyzwolenie w 1945 roku. To w tym też czasie powstało Centrum Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych przy ul. Rzeźniczej, jedno z największych i najlepszych w Polsce, za ponad 2 mln zł.
A na dodatek w 1997 r. miasto przeżyło tragiczną powódź i musieliśmy ponosić ogromny ciężar jego odbudowy, a raciborskie firmy - ciężar uruchomienia swoich zakładów. To w tym trudnym okresie popowodziowym stać nas było na odtworzenie uszkodzonej substancji mieszkaniowej, a jednocześnie na wybudowanie osiedla 25-ciu domów czterorodzinnych, co udało się tylko w dwóch gminach powodziowych - Kłodzku i właśnie w Raciborzu. To w miejsce zniszczonego kąpieliska przy ul. Bema powstało nowe w dzielnicy Obora za prawie 4 mln zł. Dokończono też budowę mostu zamkowego, odremontowano liczne placówki oświatowe, stadion miejski, a także pomogliśmy wielu małym i średnim przedsiębiorstwom realizując Program Unii Europejskiej „ODBUDOWA” na łączną kwotę prawie 4 mln zł z czego jako jedyny samorząd w kraju pozwoliliśmy sobie 68% przeznaczyć dla raciborskich firm uzyskując publiczne uznanie ambasadora UE w Polsce Rolfa Timansa. Lista wykonanych przedsięwzięć jest długa, a ich koszt ogromny i co ciekawe zostały one zrealizowane przez władze samorządowe Raciborza i sfinansowane, o dziwo!, bez konieczności zwiększania wpływów do budżetu poprzez podnoszenie opłat za użytkowanie wieczyste gruntów gminnych. Bo dobry i odpowiedzialny włodarz samorządowy zamiast sięgać w prosty sposób do kieszeni mieszkańców, powinien źródeł finansowania gminnych zadań szukać na zewnątrz. Wiem o tym doskonale, bo tych wymienionych przeze mnie, a także innych przedsięwzięć nie zrealizowano by do dziś gdyby nie uzyskane pieniądze w postaci dotacji czy preferencyjnych, częściowo umarzalnych i bardzo nisko oprocentowanych, pożyczek, zresztą spłacanych do dziś, bo w stosownym czasie nie zadbano o ich umorzenie.
Nie było więc potrzeby sięgania do portfeli raciborzan poprzez zwiększanie opłat za użytkowanie wieczyste, bo potrafiliśmy skutecznie zabiegać m.in. w Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej o 5 mln DM na oczyszczalnię ścieków; o 1,3 mln zł dotacji m.in. w PFRON, na Centrum przy ul. Rzeźniczej, o 400 tys. zł w PGNiG na gazyfikację Markowic, o 3,5 mln zł u Premiera Rządu na odbudowę obiektów po powodzi i dokończenie mostu zamkowego, a także o 5,5 mln zł na budowę osiedla dla powodzian, wreszcie o 2 mln Euro na „przebicie ul. Pocztowej”, które to zadanie nareszcie ruszyło z miejsca. To tylko niektóre przykłady polityki finansowej samorządu raciborskiego w przeszłości, pokazujące, że można i należy działać inaczej; że trzeba szanować mieszkańców i miejscowe firmy, spośród których wiele udzieliło pomocy naszemu miastu przykazując na cele społeczne więcej niż można „zarobić” na nich z tytułu podwyżki opłat za użytkowanie wieczyste gruntów.
O tym powinien wiedzieć prezydent miasta i szczególnie aktywnie oraz skutecznie zabiegać o dostępne środki zewnętrzne, a radny Wojciech Ziajka choć „niezależny” powinien go w tym wspomagać zamiast opowiadać brednie naiwnemu redaktorowi; m.in. sugerować, że cena rynkowa działek w obrębie nadodrzańskiego grodu przewidzianych wyłącznie pod wielorodzinne budownictwo mieszkaniowe, a na takich gruntach stoją spółdzielcze bloki, wynosi od 80 do 150 zł za metr. Przecież to wierutna bzdura, podobnie jak opowiadanie, że „Nowoczesna odprowadzała do budżetu miasta jedynie mały ułamek należnych prawem kwot. Może autor poda kto te należne prawem kwoty ustalił i wymagał!
Nie ulega natomiast wątpliwości, że zasilanie samorządowej kasy poprzez prymitywne drenowanie portfeli mieszkańców i lokalnych firm to droga donikąd! Niestety nie jestem w tej kwestii optymistą i nie obiecuję sobie gruntownej zmiany dotychczasowej polityki prezydenta, skoro zarządzanie jednoosobowo miastem to trudna sztuka, a w udzielonym niedawno publicznie wywiadzie stwierdził on, że jego ambicją jest „dotrwać do końca kadencji”. To mało rozwojowy cel. Czekają nas więc jeszcze trzy lata trwania.
Andrzej Markowiak - prezydent Raciborza w latach 1994-2001
Od redakcji: List jest odpowiedzią na artykuł zawarty w jednej z gazet regionalnych i został przesłany do jej redakcji. Autor poprosił o jego publikację również na łamach Nowin Raciborskich ze względu na fakt, iż sprawę poruszaliśmy na naszych łamach 1 stycznia 2004 r., w tekście pt. „Opłaty mocno w górę”.
Najnowsze komentarze