Ściśnięta czołówka
Dla kibiców wielu drużyn występujących w raciborskiej klasie A wiosenna runda może okazać się niezwykle interesująca. Walka o awans dawno już nie zapowiadała się tak interesująco - wszak mistrza jesieni z Krzyżkowic od zespołów z połowy stawki dzieli dystans zaledwie 8 punktów.
Jesień 2003 roku potwierdziła, że Naprzód Krzyżkowice od pewnego czasu z przeciętniaka klasy A stał się tuzem i nieprzypadkowo lideruje w stawce. Ekipa ta wykazywała najmniejsze wahania formy - choć nie ustrzegła się kilku poważniejszych potknięć. Początkowo liderowała, by stracić na jakiś czas pierwszeństwo, ale że rywale także wpadali, w końcówce powróciła na szczyt. Jednak dwupunktowa zaliczka jest znikoma i wiosną w czołówce może dojść do poważnych przetasowań. Tym bardziej, że wicelider z Nowej Wsi mocno napiera i zapewne będzie chciał w końcu wykorzystać nadarzającą się okazję do powrotu w szeregi „okręgowców”, opuszczone kilka lat temu. Czarni wyraźnie trzymali się tuż za plecami liderów, by w końcówce zagrozić im - wiosną jednak muszą poprawić wyniki w starciach z bezpośrednimi konkurentami, jeśli liczą przynajmniej na baraże.
Niespodzianką in plus zapewne jest bardzo dobre trzecie miejsce LKS Tworków. Po okresie aklimatyzacji w lidze zespół ten zaczyna piąć się w górę i niewykluczone, że już za jakiś czas kibice w gminie Krzyżanowice znów będą się pasjonować derbowymi starciami. Ale by do tego doszło, tworkowianie muszą przestać remisować - gdyby nie pięć jesiennych, byliby już liderem. Bo z ich grą obronną jest nieźle, stracili zresztą najmniej goli w sezonie. Możliwości i ambicje są, co pokazały zwycięskie starcia z czołówką, choćby Rogowem i Nową Wsią. Ten sam dorobek punktowy i spore szanse zamieszania po raz wtóry ma także kadra Przyszłości. Dobre pojedynki przeplatała wpadkami, ale na usadowienie się blisko szpicy tabeli to wystarczyło.
Grupę pościgową, nieco odstającą o 4 punkty otwiera zaskakująco dobrze radzący sobie w ostatnich miesiącach gaszowicki Dąb. Po kilku latach uporczywego trzymania się w dole odbił się odeń wyraźnie. Zespół ten potrafił niekiedy zaleźć za skórę teoretycznie lepszym od siebie, ale przytrafiały mu się proste wpadki z niżej plasującymi się w stawce ekipami. Trochę bardziej poprawiłby się, gdyby napastnicy strzelali więcej goli. Na finiszu niespodziewanie wyprzedził długo prowadzącą w szeregu ekipę rezerw Unii Racibórz. Ten ostatni team miał fatalny finisz, począwszy od zwycięstwa z lyskim Bematem zaczął jednak spadać w dół - co ciekawe, na jego mecze na stadionie KN przychodziło niekiedy więcej kibiców, niż na pojedynki czwartoligowców na stadion OSiR. Słaby październik kosztował spadek do środka tabeli jedenastkę Lysek. Sporo stracił zwłaszcza w pojedynkach z czołówką - dość stwierdzić, że nie wygrał nawet meczu z pierwszymi sześcioma zespołami i zakończył rundę z niezbyt dobrym bilansem bramkowym, szczególnie po stronie straconych goli. Udanie kończyła sezon za to ekipa z Samborowic. Nie najlepszy początek sezonu sprawiał, że kibice niepokoili się, czy aby nie grozi znów walka o utrzymanie. Jednak z czasem team ten zaczął się odkuwać i uzbierał ostatecznie 24 punkty - na razie wystarczająca to zaliczka do zapewnienia sobie spokojniejszej wiosny. Zarówno Lyski jak i Samborowice były bezpompromisowe - „albo wóz, albo przewóz”, nie uznawały podziału punktów.
Drugą połówkę tabeli otwiera KS Kornowac wespół z Nędzą. Zdarzały się im już lepsze sezony, ale gdy trenerzy mają kłopoty z kadrą, trudno o pewniejsze rezultaty. Kornowacki team powinien jednak sobie spokojnie poradzić i w kolejnej połówce rozgrywek - zwłaszcza że znacznie lepiej radzi sobie na „własnych śmieciach”. Włókniarz tym bardziej, że dysponuje dobrą bazą treningową i szkoleniową. Oba zespoły były, jak widać po ich wynikach, stratne nie tyle na porażkach, ale bardziej na remisach. Z kolei rudzki Buk, po degradacji z okręgówki i ponownym budowaniu od podstaw składu, długo nie umiał się pozbierać i mniej więcej od połówki kolejek zaczął wreszcie zdobywać punkty, podreperowując zresztą mizerny z początku dorobek bramkowy. Lepsze dni miewał już także w tej lidze - podobnie jak LKS Adamowice. Dwunasta pozycja na pewno dla kibiców tego ostatniego zespołu nie jest szczytem marzeń - ale aż tak źle z nią nie było. Wiekszość porażek była bowiem nikłych rozmiarów, co świadczy o tym, że lepsze wyniki zawodnicy są w stanie uzyskiwać - o ile się nie pozwoli rywalom trafić jeden raz więcej do swej bramki, a samemu potrafi uczynić to samo.
Grupę, która będzie ciężko walczyć wiosną o utrzymanie, otwiera bieniaminek z Turzy Śląskiej. Unia wbrew pozorom nie sprawowała się źle, ale walka na tym szczeblu rozgrywek wymaga jeszcze od młodych zawodników większego wysiłku i treningu. O tym, że turzańska ekipa może być nieobliczalna, przekonało się na własnej skórze boleśnie kilku liderów, utrącanych właśnie przez nią. Kibice Unii powinni być więc lepszej myśli po analizie dokonań swych pupilków. Znacznie odmienne konkluzje mogą mieć zaś fani nieboczowskiej Odry, dla której sezon jesienny 2003 roku był stracony właściwie od początku. Do niedawna solidny średniak tej ligi stoczył się bardzo nisko - głównie wskutek strat kadrowych, które niełatwo było załatać młodzieży. Na pewno nie wpływa dobrze na niektórych świadomość faktu, że sama miejscowość i klub mogą znaleźć się w przyszłości pod wodą. A szkoda by było, bo obiekt Odra ma ciekawy, a talentów piłkarskich w niej też nie brak.
Utalentowanych zawodników z pewnością nie brak też w Pstrążnej i Studziennej. Tyle że na razie w obu klubach nie bardzo wychodzi uzyskiwanie lepszych osiągnięć. Mistrz klasy B po raz kolejny okazuje się za mocny na tę ligę, a za słaby na klasę A. Finezja gry i skuteczność, prezentowana na boiskach niższego szczebla jeszcze rok temu, gdzieś się zagubiły po drodze i beniaminek znajduje się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Strata do bezpiecznej strefy jest już spora i trzeba będzie przede wszystkim poprawić skuteczność, by zacząć się przynajmniej do niej zbliżać. W jeszcze gorszej sytuacji na razie jest tylko spadkowicz ze Studziennej. Smaku pierwszego zwycięstwa doznał dopiero w ostatniej kolejce jesiennej. Ale trudno było klubowi pozbierać się nie tylko po spadku z okręgówki, ale i po niemal całkowitym rozpadzie zespołu. Młodzież, która ma swoje pięć minut, musi sporo się jeszcze nauczyć i okrzepnąć. Uratować się przed kolejnym spadkiem będzie arcytrudno, ale może doświadczenia poskutkują i w przyszłości „Studzienka” znów będzie liczyć się w gronie raciborskich klubów.
(sem)
Niespodzianką in plus zapewne jest bardzo dobre trzecie miejsce LKS Tworków. Po okresie aklimatyzacji w lidze zespół ten zaczyna piąć się w górę i niewykluczone, że już za jakiś czas kibice w gminie Krzyżanowice znów będą się pasjonować derbowymi starciami. Ale by do tego doszło, tworkowianie muszą przestać remisować - gdyby nie pięć jesiennych, byliby już liderem. Bo z ich grą obronną jest nieźle, stracili zresztą najmniej goli w sezonie. Możliwości i ambicje są, co pokazały zwycięskie starcia z czołówką, choćby Rogowem i Nową Wsią. Ten sam dorobek punktowy i spore szanse zamieszania po raz wtóry ma także kadra Przyszłości. Dobre pojedynki przeplatała wpadkami, ale na usadowienie się blisko szpicy tabeli to wystarczyło.
Grupę pościgową, nieco odstającą o 4 punkty otwiera zaskakująco dobrze radzący sobie w ostatnich miesiącach gaszowicki Dąb. Po kilku latach uporczywego trzymania się w dole odbił się odeń wyraźnie. Zespół ten potrafił niekiedy zaleźć za skórę teoretycznie lepszym od siebie, ale przytrafiały mu się proste wpadki z niżej plasującymi się w stawce ekipami. Trochę bardziej poprawiłby się, gdyby napastnicy strzelali więcej goli. Na finiszu niespodziewanie wyprzedził długo prowadzącą w szeregu ekipę rezerw Unii Racibórz. Ten ostatni team miał fatalny finisz, począwszy od zwycięstwa z lyskim Bematem zaczął jednak spadać w dół - co ciekawe, na jego mecze na stadionie KN przychodziło niekiedy więcej kibiców, niż na pojedynki czwartoligowców na stadion OSiR. Słaby październik kosztował spadek do środka tabeli jedenastkę Lysek. Sporo stracił zwłaszcza w pojedynkach z czołówką - dość stwierdzić, że nie wygrał nawet meczu z pierwszymi sześcioma zespołami i zakończył rundę z niezbyt dobrym bilansem bramkowym, szczególnie po stronie straconych goli. Udanie kończyła sezon za to ekipa z Samborowic. Nie najlepszy początek sezonu sprawiał, że kibice niepokoili się, czy aby nie grozi znów walka o utrzymanie. Jednak z czasem team ten zaczął się odkuwać i uzbierał ostatecznie 24 punkty - na razie wystarczająca to zaliczka do zapewnienia sobie spokojniejszej wiosny. Zarówno Lyski jak i Samborowice były bezpompromisowe - „albo wóz, albo przewóz”, nie uznawały podziału punktów.
Drugą połówkę tabeli otwiera KS Kornowac wespół z Nędzą. Zdarzały się im już lepsze sezony, ale gdy trenerzy mają kłopoty z kadrą, trudno o pewniejsze rezultaty. Kornowacki team powinien jednak sobie spokojnie poradzić i w kolejnej połówce rozgrywek - zwłaszcza że znacznie lepiej radzi sobie na „własnych śmieciach”. Włókniarz tym bardziej, że dysponuje dobrą bazą treningową i szkoleniową. Oba zespoły były, jak widać po ich wynikach, stratne nie tyle na porażkach, ale bardziej na remisach. Z kolei rudzki Buk, po degradacji z okręgówki i ponownym budowaniu od podstaw składu, długo nie umiał się pozbierać i mniej więcej od połówki kolejek zaczął wreszcie zdobywać punkty, podreperowując zresztą mizerny z początku dorobek bramkowy. Lepsze dni miewał już także w tej lidze - podobnie jak LKS Adamowice. Dwunasta pozycja na pewno dla kibiców tego ostatniego zespołu nie jest szczytem marzeń - ale aż tak źle z nią nie było. Wiekszość porażek była bowiem nikłych rozmiarów, co świadczy o tym, że lepsze wyniki zawodnicy są w stanie uzyskiwać - o ile się nie pozwoli rywalom trafić jeden raz więcej do swej bramki, a samemu potrafi uczynić to samo.
Grupę, która będzie ciężko walczyć wiosną o utrzymanie, otwiera bieniaminek z Turzy Śląskiej. Unia wbrew pozorom nie sprawowała się źle, ale walka na tym szczeblu rozgrywek wymaga jeszcze od młodych zawodników większego wysiłku i treningu. O tym, że turzańska ekipa może być nieobliczalna, przekonało się na własnej skórze boleśnie kilku liderów, utrącanych właśnie przez nią. Kibice Unii powinni być więc lepszej myśli po analizie dokonań swych pupilków. Znacznie odmienne konkluzje mogą mieć zaś fani nieboczowskiej Odry, dla której sezon jesienny 2003 roku był stracony właściwie od początku. Do niedawna solidny średniak tej ligi stoczył się bardzo nisko - głównie wskutek strat kadrowych, które niełatwo było załatać młodzieży. Na pewno nie wpływa dobrze na niektórych świadomość faktu, że sama miejscowość i klub mogą znaleźć się w przyszłości pod wodą. A szkoda by było, bo obiekt Odra ma ciekawy, a talentów piłkarskich w niej też nie brak.
Utalentowanych zawodników z pewnością nie brak też w Pstrążnej i Studziennej. Tyle że na razie w obu klubach nie bardzo wychodzi uzyskiwanie lepszych osiągnięć. Mistrz klasy B po raz kolejny okazuje się za mocny na tę ligę, a za słaby na klasę A. Finezja gry i skuteczność, prezentowana na boiskach niższego szczebla jeszcze rok temu, gdzieś się zagubiły po drodze i beniaminek znajduje się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Strata do bezpiecznej strefy jest już spora i trzeba będzie przede wszystkim poprawić skuteczność, by zacząć się przynajmniej do niej zbliżać. W jeszcze gorszej sytuacji na razie jest tylko spadkowicz ze Studziennej. Smaku pierwszego zwycięstwa doznał dopiero w ostatniej kolejce jesiennej. Ale trudno było klubowi pozbierać się nie tylko po spadku z okręgówki, ale i po niemal całkowitym rozpadzie zespołu. Młodzież, która ma swoje pięć minut, musi sporo się jeszcze nauczyć i okrzepnąć. Uratować się przed kolejnym spadkiem będzie arcytrudno, ale może doświadczenia poskutkują i w przyszłości „Studzienka” znów będzie liczyć się w gronie raciborskich klubów.
(sem)
Najnowsze komentarze