Wtorek, 30 kwietnia 2024

imieniny: Katarzyny, Mariana, Lilii

RSS

Przed sąd za burdę

10.12.2003 00:00
Dziesięciu młodych mieszkańców gminy odpowie przed sądem za ubiegłoroczny napad na miejscowy Komisariat policji. Uwolnili wtedy swoich dwóch kolegów, zatrzymanych za zniszczenie samochodu.

Prokuratura Rejonowa w Raciborzu skierowała już do sądu akt oskarżenia w tej sprawie. Proces lada dzień ruszy na dobre. Sprawa odbiła się głośnym echem w całym kraju. Napaści na komisariaty nie są przecież notowanie codziennie. Przypadek z Kuźni Raciborskiej spowodował nawet zmianę szefa raciborskiego garnizonu.

Wszystko działo się w nocy z 30 na 31 sierpnia 2002 r. Zaczęło się w dyskotece, gdzie wraz z chłopakiem postanowiła bawić się mieszkanka jednego z sołectw w gminie Kuźnia Raciborska. Kiedy wchodziła do lokalu zobaczyła, że jacyś mężczyźni zaczepiają jej kuzyna. Prosiła, by pozostawili go w spokoju. Po jakimś czasie jeden z agresorów poprosił o wyjście na zewnątrz jej chłopaka. Dziewczyna wiedziała, że nie zapowiada to nic dobrego, więc zadzwoniła do ojca, by ten odebrał ich z dyskoteki.

Ojciec pojawił się po kilkunastu minutach. Wyszedł z samochodu z kijem bejsbolowym. Do napastnika, oskarżonego dziś Mariana G., rzucił kilka obraźliwych słów pod adresem jego zmarłej matki. Zagroził też, że przyjedzie z 60-osobową grupą i „wszystko rozpie...”. Od tego momentu wypadki potoczyły z szybkością błyskawicy. Urażony Marian G. uderzył pięścią w maskę samochodu ojca dziewczyny. Ten ruszył wozem wprost na niego. Chłopak odskoczył. Zaraz potem wraz z kompanami zaczął kopać w samochód. Ktoś rozbił na szybie kufel piwa.

Atakowany z córką, jej chłopakiem i kuzynem zdołali odjechać. Pojechali na policję. Tu opowiedzieli o zdarzeniu, opisali dwóch najbardziej aktywnych ich zdaniem sprawców. Dyżurny wysłał do dyskoteki patrol. Funkcjonariusze zatrzymali wskazane dwie osoby i przewieźli na Komisariat. Zatrzymani najpierw czekali w hollu, potem trafili do izby zatrzymań. Jeden z policjantów pojechał radiowozem po dyżurnego referenta. Zatrzymanych pilnowało dwóch jego kolegów.

Pierwszy raz w Komisariacie zrobiło się gorąco, kiedy ponownie przyszli poszkodowani w awanturze pod dyskoteką. Poleciało kilka wyzwisk. Jeden z zatrzymanych miał komórkę. Dzwonił, że „trzeba montować grupę na komisariat”. Do zatrzymanych policjanci wpuścili też trzy dziewczyny. Dwie z nich mogły z nimi swobodnie rozmawiać.

Niedługo potem pod budynkiem policji zjawiła się „zmontowana” grupa. „Podpalimy tę budę”, Rozpier... komisariat” - krzyczeli. Wdarli się na holl, po czym zaczęli napierać na kratę izby zatrzymań. Opór policjantów na nic się zdał. Magnetyczny zamek nie wytrzymał naporu i puścił. Cała grupa zwiała z dwójką odbitych kolegów. Potem przez całą noc zatrzymywały ich sprowadzone policyjne posiłki.

Oskarżeni mają od 18 do 33 lat. Tylko jeden z nich był już karany. Część z nich w chwili popełnienia czynu była nieletnia. Zajmie się nimi sąd rodzinny i nieletnich. Reszta stanie przed sądem, na razie z wyjątkiem Mariana G., który przebywa za granicą. Istnieje też konieczność przebadania go przez biegłych psychiatrów. Od lutego tego roku leczy się bowiem w poradni psychiatrycznej w Zabrzu.

Właściciel uszkodzonego samochodu, jak stwierdził przed prokuratorem, z obawy przed sprawcami nie zgłosił sprawy policji.

(waw)

  • Numer: 50 (609)
  • Data wydania: 10.12.03