Piątek, 27 grudnia 2024

imieniny: Jana, Żanety, Fabioli

RSS

Wrobiony w system

29.01.2003 00:00
Korzystając ze zbytniej ufności klientów i niedoskonałego prawa na rynku wciąż działają firmy, oferujące łatwo dostępne kredyty i pożyczki. Ale na warunkach, które chętnym nie są ujawniane przed podpisywaniem umów. Przekonał się o tym jeden z mieszkańców małej podraciborskiej miejscowości
Pan Adrian skusił się na jedno z prasowych ogłoszeń firmy oferującej bez większych ceregieli korzystny kredyt i spłaty na atrakcyjnych warunkach. Ogłoszenie ukazało się w listopadzie, a na początku grudnia skontaktowałem się z przedstawicielstwem firmy. Mieliśmy się spotkać 6 grudnia, ale w ostatniej chwili nie pasował mi termin, więc umówiliśmy się na później. Pani z firmy powiedziała, że sprawę trzeba załatwić szybko, więc spotkaliśmy się 10 grudnia - opowiedział pechowy, jak się potem okazało klient.

Pożyczkodawcą była pewna firma z Poznania, która miała jeden ze swoich punktów zamiejscowych w Rybniku. Swoim klientom nie ujawniała bliższych danych o statusie prawnym ani zakresie działalności. Równie enigmatyczne dane można znaleźć na jej stronie internetowej. Słowem; więcej znaków zapytania, niż odpowiedzi. Mimo to klienci się znajdywali. Przedstawiciele firmy odwiedzali ich w domach.

Nie ten aneks...

Panu Adrianowi zaoferowano różne pule, w ramach których można było wybrać czas spłat pożyczki. Ten zdecydował się wybrać jeden z nich za kilkadziesiąt tysięcy. Poinformowano go, że oprocentowanie wynosi 4,8 procent w skali roku, raty zaś są 144. Możliwe zawieszenie spłat, jeśli będzie miał chwilowe kłopoty. Zabezpieczeniem mogły być polisy na życie, weksle lub pojazd mechaniczny. A po zawarciu umowy, a przed otrzymaniem pożyczki trzeba było jeszcze uiścić tak zwaną wpłatę wstępną w wysokości 2,90 procent sumy pożyczki - około 2 tys. zł.

Kręciołki, jak się zorientował niefortunny klient, zaczęły się przy podpisywaniu odrębnego aneksu warunków umowy. O innych zastrzeżeniach czy warunkach nie było mowy, pani z firmy opisała kolejno każdy punkt, korzystając z jednego z formularzy - powiedział klient. Za późno zorientował się, że podsunęła mu do podpisu inny aneks. Kiedy chciałem zabrać się do czytania, powiedziała, żebym nie tracił czasu, przecież wszystko, co tam jest, już przecież mi wyjaśniła - stwierdził. Gdybym do razu wiedział, jakie są faktycznie warunki umowy, w życiu bym tego nie podpisał.

Kiedy przedstawicielka odjechała, zaczął czytać aneks i od razu zorientował się, że coś jest nie tak, badając szczegóły. Dostrzegł na przykład, że w umowie nie dano mu wyboru, jaki zestaw towarowy wybiera - a wedle art. 5 aneksu klient podpisując umowę dokonuje takiego wyboru w ramach jednego z zestawów kwotowych. Wpisano mu jedynie sumę pożyczki. Następnego dnia zadzwonił do punktu informacji firmy w Rybniku, by wyjaśnić, czy warunki umowy, jakie podsunięto mu do podpisu, są rzeczywiście tak niekorzystne. Tłumaczono mi, że niektóre punkty są wykreślone i nie mam się czym przejmować. Ale w centrali w Poznaniu stwierdzono bez ogródek, że cały aneks obowiązuje. Już wiedziałem, że coś jest nie tak.

Z regulaminu ...

Podejście do klienta okazało się mieć kilka oblicz. Przede wszystkim nie poinformowano go, że obiecanego kredytu nie dostanie tak szybko. Zgodnie bowiem z art. 7 warunków umowy funkcjonowanie grupy, jej zamknięcie i początek liczy się od pierwszego dnia następnego miesiąca, w którym upływa termin płatności pierwszej raty miesięcznej dla grupy, w której jest wpisany klient.

Firma grupuje umowę, tworząc grupę (ale jaką, tego już nie precyzuje) w ramach tych samych lub innych zestawów towarowych. Winna tego dokonać w ciągu 180 dni od czasu wpłynięcia umowy do centrali w przypadku umów na sprzęt rtv lub sprzęt zmechanizowany, albo w ciągu 360 dni w przypadku umów na mieszkania lub domy z działką, w planie ratalnym 144 miesięcy - wynika z aneksu.

Ciekawy jest punkt informujący klienta, iż firma winna przesłać mu po utworzeniu grupy formularz pierwszej raty miesięcznej. Nie ma słowa o tym, czy nastąpi to po przesłaniu dla niego pieniędzy z pożyczki. Teoretycznie więc klient może otrzymać blankiet rat, nie dostając wcześniej ani grosza z obiecanej puli - zostaje więc zmuszony do kredytowania działalności swojego kredytobiorcy. Tym bardziej, że jasności co do funkcjonowania systemu pożyczkodawcy daje art. 10 warunków - zgodnie z nimi akt asygnaty, czyli przydział towaru obsługuje specjalna komisja. A pierwszy taki akt odbędzie się nie później, niż w następnym miesiącu po utworzeniu grupy. Akt asygnaty to zaś losowanie, czyli wejście w posiadanie obiecanej gotówki zależy od szczęścia.

Niefortunnego pana Adriana postawiono pod ścianą mnóstwem warunków, na temat których przedstawicielka firmy nawet się nie zająknęła. Póki co, wpłata wstępna wyparowała - bo zgodnie z aneksem klient, który podpisał umowę, ale zrezygnował z uczestnictwa w systemie zanim otrzyma informację o przynależności do grupy (przed wpłatą pierwszej raty), traci ją. Zastrzeżono, że w żadnym przypadku nie podlega ona zwrotowi. Kiedy rozmawiałem z przedstawicielką była mowa o czym innym, że mogę zrezygnować i dostanę zwróconą wpłatę. Potem jednak Poznań temu zaprzeczył - wyjaśnił klient. Równie chytrze skonstruowano warunki w razie niespłacenia rat. To jedyne miejsce, w którym mówi się wręcz o długu - osoba która nie zapłaci jednej raty, choć nie otrzymała jeszcze „asygnaty towarowej”, będzie zawieszona w uczestnictwie w aktach asygnacyjnych (faktycznie losowaniach) do czasu spłaty zaległości - jeśli nie zapłaci i drugiej kolejnej raty, zostanie wykluczona, a wpłata przepadnie (za wyjątkiem ewentualnie rat już opłaconych). A wobec osoby zalegającej z płatnościami dwóch rat (ale już po otrzymaniu towaru), firma może wystąpić o spłatę całkowitego zadłużenia, kierując doń wezwanie, jeśli klient nie zapłaci w ciągu 14 dni.

Argentyńskie tango

Sytuacja pechowego klienta jest więc kiepska. Został wciągnięty w system pożyczkowy, które bardzo przypomina tzw. „systemy argentyńskie”, stosowane zwykle przy nabywaniu pojazdów. Grupa działa wedle prostej zasady - dopóki nie zbierze się kilkunastu klientów uiszczających wpłatę wstępną, dopóty żaden nie otrzyma towaru - bo firma pożyczkowa nie dysponuje żadnym kapitałem. Dopiero suma tych wpłat pozwala na przyznanie jednemu z nich obiecanego dobra. Reszta na razie musi się obejść smakiem. Płaci raty - a kiedy z tych zbierze się kolejna sumka, następuje znów losowanie. I drugi klient może otrzymać towar. I tak po kolei. Stosowanie tego typu systemów jest niedozwolone przez prawo, ale sprytni agenci potrafią wykorzystać niewiedzę ludzką i ich naiwność. Klient w ostateczności może pójść do sądu. Niestety, przepadnie mu wniesiona opłata - art. 11. ust. 5 ustawy o kredycie konsumenckim jest w tej mierze bezwzględny. Co powinno się zrobić, żeby nie dać się nabrać? Zanim podpiszesz, przeczytaj. Dokładnie i wszystko, co wchodzi w grę - radzi Joanna Urban, powiatowy rzecznik praw konsumenta.

Do tej pory firma nie przesłała, jak obiecywano, żadnych pieniędzy na wskazane przeze mnie konto. Ja chcę się wywiązać z umowy i spłacać raty. Nie ma problemu. Ale chcę wcześniej wiedzieć, co spłacam - twierdzi klient. Na razie nie ma możliwości zerwać umowy, bo nie ma się z kim kontaktować. W rybnickim punkcie pożyczkodawcy telefonów już nikt nie odbiera...

(sem)
  • Numer: 5 (564)
  • Data wydania: 29.01.03