Czas na dowcip
W pierwszy sobotni wieczór nowego roku 25 Kabaret Mikołajowy, zgromadził w największej sali domu parafialnego w Babicach mnóstwo widzów. Miejscowych i zaproszonych gości przybyła ponad setka. W sali szpilki dosłownie nie można było wcisnąć. W niedzielę kabaret bisował. Znów ludzi było od groma...
Przybyłych na jubileuszowe, 25 przedstawienie Kabaretu, zwolenników dobrego humoru powitał miejscowy proboszcz ks. Bogdan Kicinger oraz Kornelia i Marek Czogalik. Ona, na co dzień matka dwójki dzieciaków i polonistka, od dawien dawna przewodzi parafialnemu teatrowi. On tym razem wcielił się w św. Mikołaja, rozpoczynając kilkugodzinne spotkanie z muzą uśmiechu dostojnym głosem przypomniał dzieje babickiej małej sceny.
A tradycja św. Mikołaja, który przynosi prezenty widzom kabaretu, sięga w Babicach jeszcze czasów księdza Zbigniewa Pyki. Po nim funkcję gospodarza objął parafii, jak wiadomo, przejął obecny proboszcz, który wprowadził tradycję odgrywania bardziej rozbudowanych przedstawień, zapraszając najpierw znających się na rzeczy gości z Olesna i Bytomia. Potem pałeczkę w kierowaniu przygotowaniami do przedstawień przejęli już inni miejscowi fascynaci dowcipnego słowa.
Tegoroczne, trwające dobrych kilka godzin przedstawienie składało się z dziewięciu zabawnych skeczy. Już na wstępie trzy grosze wtrącił Mikołaj - miał sporo do powiedzenia o historycznych faktach z życia kabaretu. A pierwsza scena przypomniała moment objęcia parafii w 1977 roku przez obecnego proboszcza i jego „baśniowe” spotkanie ze „srebrną rybką”. W rolę księdza Kicingera wcielali się w różnych skeczach Marek Czogalik oraz Mateusz Łyczek z klasy II gimnazjum w Nędzy. Dziewczęta, które stanowiły trzon grupy, odśpiewały także litanię osób, które kiedykolwiek stanęły na miejscowej scenie, a teraz rozsypane są po całej Europie. Nie zabrakło także powtórki kabaretu Zenona Laskowika na temat zakupów w latach 50-tych. Laskowika grał Stefan Czogalik, Smolenia udawał Adrian Tomala - ich przekomarzanie się nad byle drobnostkami wyszło przezabawnie. Pani reżyser postanowiła pokazać również scenkę ze współczesnego supermarketu, w którym każdy z nas, nawet nie wiedząc kiedy dostępuje szału zakupów i wielokrotnie zostaje oszukany. Gwoździem wieczoru był skecz o trzech panach, przebranych za nobliwe panie. A wszystko okraszono zabawnymi dialogami w gwarze śląskiej. Wydawało się, że nad potężną porcją dialogów pracowano od dawna. A tymczasem wszystko udało się babiczanom pociągnąć w niecałe... trzy tygodnie. Przygotowania i próby zaczęliśmy 20 grudnia. Nawet na ostatnią próbę przyniosłam resztkę tekstów dla aktorów - przyznała Kornelia Czogalik.
W krótkich przerwach zmian aktorów, Kornelia Czogalik rozdzielała fanty z zakupionych wcześniej losów. Całkiem liczne grono szczęśliwców wróciło do domu z koszykami, skarpetkami, miseczkami, a nawet skórkowymi kapciami. Niespodziewanie ktoś pomyślał także o jubileuszowym torcie, tym razem w kształcie prostokąta - przedstawiono go publiczności, po czym z niemałym trudem zniesiono za scenę.
(sem)
Przybyłych na jubileuszowe, 25 przedstawienie Kabaretu, zwolenników dobrego humoru powitał miejscowy proboszcz ks. Bogdan Kicinger oraz Kornelia i Marek Czogalik. Ona, na co dzień matka dwójki dzieciaków i polonistka, od dawien dawna przewodzi parafialnemu teatrowi. On tym razem wcielił się w św. Mikołaja, rozpoczynając kilkugodzinne spotkanie z muzą uśmiechu dostojnym głosem przypomniał dzieje babickiej małej sceny.
A tradycja św. Mikołaja, który przynosi prezenty widzom kabaretu, sięga w Babicach jeszcze czasów księdza Zbigniewa Pyki. Po nim funkcję gospodarza objął parafii, jak wiadomo, przejął obecny proboszcz, który wprowadził tradycję odgrywania bardziej rozbudowanych przedstawień, zapraszając najpierw znających się na rzeczy gości z Olesna i Bytomia. Potem pałeczkę w kierowaniu przygotowaniami do przedstawień przejęli już inni miejscowi fascynaci dowcipnego słowa.
Tegoroczne, trwające dobrych kilka godzin przedstawienie składało się z dziewięciu zabawnych skeczy. Już na wstępie trzy grosze wtrącił Mikołaj - miał sporo do powiedzenia o historycznych faktach z życia kabaretu. A pierwsza scena przypomniała moment objęcia parafii w 1977 roku przez obecnego proboszcza i jego „baśniowe” spotkanie ze „srebrną rybką”. W rolę księdza Kicingera wcielali się w różnych skeczach Marek Czogalik oraz Mateusz Łyczek z klasy II gimnazjum w Nędzy. Dziewczęta, które stanowiły trzon grupy, odśpiewały także litanię osób, które kiedykolwiek stanęły na miejscowej scenie, a teraz rozsypane są po całej Europie. Nie zabrakło także powtórki kabaretu Zenona Laskowika na temat zakupów w latach 50-tych. Laskowika grał Stefan Czogalik, Smolenia udawał Adrian Tomala - ich przekomarzanie się nad byle drobnostkami wyszło przezabawnie. Pani reżyser postanowiła pokazać również scenkę ze współczesnego supermarketu, w którym każdy z nas, nawet nie wiedząc kiedy dostępuje szału zakupów i wielokrotnie zostaje oszukany. Gwoździem wieczoru był skecz o trzech panach, przebranych za nobliwe panie. A wszystko okraszono zabawnymi dialogami w gwarze śląskiej. Wydawało się, że nad potężną porcją dialogów pracowano od dawna. A tymczasem wszystko udało się babiczanom pociągnąć w niecałe... trzy tygodnie. Przygotowania i próby zaczęliśmy 20 grudnia. Nawet na ostatnią próbę przyniosłam resztkę tekstów dla aktorów - przyznała Kornelia Czogalik.
W krótkich przerwach zmian aktorów, Kornelia Czogalik rozdzielała fanty z zakupionych wcześniej losów. Całkiem liczne grono szczęśliwców wróciło do domu z koszykami, skarpetkami, miseczkami, a nawet skórkowymi kapciami. Niespodziewanie ktoś pomyślał także o jubileuszowym torcie, tym razem w kształcie prostokąta - przedstawiono go publiczności, po czym z niemałym trudem zniesiono za scenę.
(sem)
Najnowsze komentarze