Bieda i tyle
Jeśli władzom miasta nie uda się w tym roku sprzedać pod hipermarket działki w Oborze, to budżet czeka stagnacja i przysłowiowe tkwienie w długach po uszy. Decyzja o sprzedaży jest jednak trudna. Przeciwni są kupcy. Nie wiadomo, co o hipermarkecie sądzą mieszkańcy. Decyzja w tej sprawie jest warta 11 mln zł, ale trzeba wziąć pod uwagę i miejsca pracy, które znikną w miejscowym handlu.
To budżet co prawda zrównoważony, ale rozwiewający wszelkie przedwyborcze obietnice. Na ile uda się je speł-nić, okaże się w trakcie roku i to pod warunkiem, że znajdzie się nabywca na Kamieniok.
Ten budżet to gorzka pigułka zarówno dla prezydenta Jana Osuchowskiego, jak i opozycyjnej wobec niego większości w Radzie Miasta tworzonej przez radnych Ruchu Samorządowego „Racibórz 2000” i Towarzystwa Miłośników Ziemi Raciborskiej. Pierwszy projekt budżetu stworzył jeszcze poprzedni zarząd miasta. Napawał optymizmem, bo wpisano do niego 11 mln zł ze sprzedaży działki na Kamienioku, którą ma kupić jakaś sieć pod hipermarket. Był dochód, było co dzielić i bieda znikła z oczu. Inne spojrzenie na dochody ma wybrany niedawno prezydent Jan Osuchowski. Wykreślił owe 11 mln zł i nagle okazało się, że nie tylko nie ma co dzielić, ale trzeba jeszcze pożyczać, by zrealizować przebudowę ulicy Nowomiejskiej i Pocztowej, na którą 2 mln euro dała Unia Europejska (miasto musi mieć tzw. wkład własny).
Ten budżet rozwiewa przedwyborcze obietnice - mówiono podczas sesji. Trudno się z tym nie zgodzić, skoro zmniejszono dotację dla Miejskiego Zarządu Budynków, nakłady na remonty kamienic, promocję i program bezpieczne miasto (monitoring centrum). Nie będzie zjeżdżalni na basenie w Oborze, remontu Raciborskiego Centrum Kultury i obozowiska w Pleśnej oraz skateparku przy ul. Opawskiej i Lwowskiej. Mniej będzie na nagrody prezydenta w oświacie, straż miejską i inwestycje w Ośrodku Pomocy Społecznej.
Bez tych 11 mln zł, jak się okazuje, budżet Raciborza jest dość ubogi, bo dochody samorządów w ostatnim czasie spadają (głównie z tytułu udziału w podatkach płaconych przez coraz uboższych obywateli), a do spłaty pozostają jeszcze kredyty zaciągnięte przez poprzednią ekipę na przykład na oczyszczalnię ścieków. I choć kredyty te są w części umarzalne, to dotkliwość związana z ich spłacaniem miała być właśnie rekompensowana przez większe dochody z podatków i sprzedaży nieruchomości. Podatków, jak wiadomo nie jest więcej, sprzedaż nieruchomości (mieszkań, działek budowlanych) kuleje i jedynym kołem ratunkowym jest Kamieniok.
Poprzedni zarząd wpisał dochody z jego sprzedaży, bo liczył, że w tej kadencji będzie miał większość w Radzie, transakcję przeforsuje (już w poprzedniej kadencji zdecydowano, że nie ma na co czekać skoro sieci kuszą też działką w Wojnowicach włodarze Krzanowic) i uzyska przyzwoitą cenę, co pozwoli zrealizować wiele zamierzeń wpisanych m.in. do wyborczych ulotek. Liczy się też czas. Założenie większych wpływów pozwala rozpocząć niezbędne procedury przetargowe i po prostu zdążyć na czas.
Po wyborach poprzednia opcja uzyskała co prawda większość w Radzie, ale prezydentem został przeciwny jej Jan Osuchowski z SLD. Tu górę wzięła inna filozofia gospodarki finansowej. Dla Osuchowskiego najważniejsza była sprawa zrównoważenia budżetu. Głowa miasta liczy jednak, że w ciągu roku dochody się zwiększą, głównie ze sprzedaży Kamienioka, a do budżetu zostaną wpisane kolejne zadania. Prezydent rozesłał co prawda wśród handlowców ankiety, co sądzą o hipermarkecie, ale trudno się spodziewać ich pozytywnej reakcji. Tak samo zresztą jak odstąpienia od sprzedaży nieruchomości przy Oborze, bo pieniądze te są miastu bardzo potrzebne, choćby po to, by spłacić jak najszybciej kredyt, który miasto zamierza zaciągnąć na przebudowę Nowomiejskiej i Pocztowej.
Dość ponury nastrój samorządów, zarówno prezydenta jak i większości w Radzie, dało się odczuć podczas sesji budżetowej. Jan Osuchowski mówił o ogromnych potrzebach i przysłowiowej krótkiej kołdrze. Większość w Radzie ma możliwość kształ-towania wydatków według własnego uznania, ale w tym roku nie miała zbytnio co dzielić. To jednak pierwszy rok kadencji - mówiono w kuluarach. Może w kolejnych będzie okazja, by spełnić oczekiwania wyborców - dodawano.
Grzegorz Wawoczny
Ten budżet to gorzka pigułka zarówno dla prezydenta Jana Osuchowskiego, jak i opozycyjnej wobec niego większości w Radzie Miasta tworzonej przez radnych Ruchu Samorządowego „Racibórz 2000” i Towarzystwa Miłośników Ziemi Raciborskiej. Pierwszy projekt budżetu stworzył jeszcze poprzedni zarząd miasta. Napawał optymizmem, bo wpisano do niego 11 mln zł ze sprzedaży działki na Kamienioku, którą ma kupić jakaś sieć pod hipermarket. Był dochód, było co dzielić i bieda znikła z oczu. Inne spojrzenie na dochody ma wybrany niedawno prezydent Jan Osuchowski. Wykreślił owe 11 mln zł i nagle okazało się, że nie tylko nie ma co dzielić, ale trzeba jeszcze pożyczać, by zrealizować przebudowę ulicy Nowomiejskiej i Pocztowej, na którą 2 mln euro dała Unia Europejska (miasto musi mieć tzw. wkład własny).
Ten budżet rozwiewa przedwyborcze obietnice - mówiono podczas sesji. Trudno się z tym nie zgodzić, skoro zmniejszono dotację dla Miejskiego Zarządu Budynków, nakłady na remonty kamienic, promocję i program bezpieczne miasto (monitoring centrum). Nie będzie zjeżdżalni na basenie w Oborze, remontu Raciborskiego Centrum Kultury i obozowiska w Pleśnej oraz skateparku przy ul. Opawskiej i Lwowskiej. Mniej będzie na nagrody prezydenta w oświacie, straż miejską i inwestycje w Ośrodku Pomocy Społecznej.
Bez tych 11 mln zł, jak się okazuje, budżet Raciborza jest dość ubogi, bo dochody samorządów w ostatnim czasie spadają (głównie z tytułu udziału w podatkach płaconych przez coraz uboższych obywateli), a do spłaty pozostają jeszcze kredyty zaciągnięte przez poprzednią ekipę na przykład na oczyszczalnię ścieków. I choć kredyty te są w części umarzalne, to dotkliwość związana z ich spłacaniem miała być właśnie rekompensowana przez większe dochody z podatków i sprzedaży nieruchomości. Podatków, jak wiadomo nie jest więcej, sprzedaż nieruchomości (mieszkań, działek budowlanych) kuleje i jedynym kołem ratunkowym jest Kamieniok.
Poprzedni zarząd wpisał dochody z jego sprzedaży, bo liczył, że w tej kadencji będzie miał większość w Radzie, transakcję przeforsuje (już w poprzedniej kadencji zdecydowano, że nie ma na co czekać skoro sieci kuszą też działką w Wojnowicach włodarze Krzanowic) i uzyska przyzwoitą cenę, co pozwoli zrealizować wiele zamierzeń wpisanych m.in. do wyborczych ulotek. Liczy się też czas. Założenie większych wpływów pozwala rozpocząć niezbędne procedury przetargowe i po prostu zdążyć na czas.
Po wyborach poprzednia opcja uzyskała co prawda większość w Radzie, ale prezydentem został przeciwny jej Jan Osuchowski z SLD. Tu górę wzięła inna filozofia gospodarki finansowej. Dla Osuchowskiego najważniejsza była sprawa zrównoważenia budżetu. Głowa miasta liczy jednak, że w ciągu roku dochody się zwiększą, głównie ze sprzedaży Kamienioka, a do budżetu zostaną wpisane kolejne zadania. Prezydent rozesłał co prawda wśród handlowców ankiety, co sądzą o hipermarkecie, ale trudno się spodziewać ich pozytywnej reakcji. Tak samo zresztą jak odstąpienia od sprzedaży nieruchomości przy Oborze, bo pieniądze te są miastu bardzo potrzebne, choćby po to, by spłacić jak najszybciej kredyt, który miasto zamierza zaciągnąć na przebudowę Nowomiejskiej i Pocztowej.
Dość ponury nastrój samorządów, zarówno prezydenta jak i większości w Radzie, dało się odczuć podczas sesji budżetowej. Jan Osuchowski mówił o ogromnych potrzebach i przysłowiowej krótkiej kołdrze. Większość w Radzie ma możliwość kształ-towania wydatków według własnego uznania, ale w tym roku nie miała zbytnio co dzielić. To jednak pierwszy rok kadencji - mówiono w kuluarach. Może w kolejnych będzie okazja, by spełnić oczekiwania wyborców - dodawano.
Grzegorz Wawoczny
Najnowsze komentarze