Młody gniewny
Rudnik to mała gmina powiatu raciborskiego, zamieszkała głównie przez ludność pochodzenia niemieckiego, znana dzięki Łubowicom, w których przyszedł na świat wieszcz romantyzmu rodem z Niemiec, Joseph von Eichendorff. Bliskość terasy Odry, zagajniki i pagórki, przepiękne widoki - to świat opisany przez poetę. Dla samorządowca gmina Rudnik nie jest jednak tak mitologiczna. Złożona z kilkunastu sołectw rozrzuconych po rozległym terenie, co mocno utrudnia zarządzanie, pozbawiona dobrej sieci dróg i pełnej infrastruktury, która skłaniałaby mieszczuchów do wybudowania tu domu, a przede wszystkim wyludniająca się z roku na rok, bo młodzi nie widząc perspektyw wolą wyjeżdżać na Zachód, choćby do prostej roboty.
Te wybory okazały się ważną próbą dla dotychczasowych władz. Po pierwszej turze niespodzianka. Poprzedni wójt Hubert Miczko popierany przez Mniejszość Niemiecką uzyskał 4 - ostatnie miejsce. Do drugiej tury przeszedł D. Konieczny i członek poprzedniego zarządu Alojzy Pietruszka. 10 listopada wybory wygrał 28-latek z Raciborza. Przekonał większość wyborców. Mówił, że gminie potrzeba zmian, bo nie ma na co czekać. Trzeba iść do przodu, walczyć o pieniądze, inwestować w infrastrukturę a przede wszystkim zatrzymać młodych.
Przedstawiłem ludziom ramowy program, a kiedy zapoznam się ze wszystkimi szczegółami pracy rudnickiego Urzędu Gminy i przygotowanym przez moich poprzedników projektem budżetu na 2003 r., będę mógł mówić o konkretach - mówi wójt Rudnika. Ten plan to poprawa organizacji i jakości pracy urzędu, racjonalne i oszczędne podejście do wydawania publicznych pieniędzy, lepsza informacja o działaniach samorządu, promowanie kształcenia dzieci i młodzieży, łożenie w rozwój szkół, rozbudowa i modernizacja infrastruktury komunalnej, działania proekologiczne wreszcie, bodaj najważniejsze, wspieranie rolnictwa. Chce działać na rzecz odbudowy mostu Grzegorzowice-Ciechowice i zmienić plan zagospodarowania przestrzennego przy drodze Racibórz-Opole, tak by powstały tu tereny pod inwestycje.
Większość naszych mieszkańców żyje z rolnictwa. Trzeba im pomóc ubiegać się o pieniądze z Unii Europejskiej, ściągać inwestorów chcących działać w sektorze przetwórczym, promować agroturyzm - dodaje Dominik Konieczny. Jest zdania, że bez lepszej edukacji nie ma co myśleć o zatrzymaniu młodzieży, przekonaniu jej do inwestowania w siebie, inwestowania na swoim terenie. Absolwenci z naszej gminy mają czerwone paski, ale do dobrych szkół ponadgimnazjalnych dostają się z trudem i to nie wszyscy. Gdzieś tkwi błąd. Może trzeba się zastanowić nad tym, jak podnieść poziom nauczania, czy nie wprowadzić dodatkowych zajęć pozalekcyjnych.
Rządzenie nie będzie jednak łatwe, choć na pewno dobrze rokuje skład Rady Gminy, której większość, jak powiedział nam sam wójt, chce popierać jego działania. Problemem są dochody. Gmina rolnicza (rolnicy nie płacą podatku dochodowego) ma je mniejsze, niż sąsiedzi mający zakłady przemysłowe. Do tego dochodzą zaległości w podatkach. Nie pozostaje więc nic innego, jak zabiegać o środki pomocowe. Fundusze europejskie, programy celowe oraz fundusze wojewódzkie i krajowe - to są pieniądze do wzięcia. Trzeba się jednak nimi zainteresować i chodzić za nimi - oznajmia wójt. Zapewnia, że nie zabraknie mu zapału i wytrwałości.
(waw)
Najnowsze komentarze