Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Konwulsyjny płacz nad tą bezczelnością

20.11.2002 00:00
Londyńskie pamiętniki Arki Bożka (48)

Nie pamiętam coch dalej powiedział, bo naraz mnie po prostu porwał szał i opanował konwulsyjny płacz nad tą bezczelnością i zniewagą bez granic. Szedłem do autobusu nie mogąc opanować łez. Gdy to opowiedziałam tym, co w autobusie czekali na odjazd, to wszystkich opanowało takie oburzenie, ze wszyscy urzędnicy solidarnie opuścili autobus. Świadkami są p. Kliś, który był moim znajomkiem z Berlina, ożyniony z wdową po śp. redaktorze Ksilly w bytomskim „Katoliku” i dzisiejsza stynotypistka w Radzie Narodowy p. Wielowiejska.

Wracam do Sowietów
 
Gdy zabrałem z autobusu swój skromny bagaż poszedł do Stefana Kurka w konsulacie szukać z nim pożegnania, bo wtedy byłem zdecydowany wracać do Sowietów. Już z Polską, którą rządziły takie dranie, nie chciałem mieć nic więcy do czynienia. Murek odmawiał, też mnie odmawiał Antek Zaleski, były konsul w Olsztynie. Powróciłem na kwaterę do organisty w kościele ormiańskim, gdzie jeszcze przebyłem parę dni.
 
Tego samego dnia ku wieczoru jakoś dziwnym mi do dziś niejasnym trafem przypadkowo na ulicy obok polskiego konsulatu spotkałem niemieckiego konsula z Poznania p. hrabiego Matuschkę. Ja go nie widziałem, tylko on mnie wprzód zauważył i wita słowami: Ich habe schon gehort, Herr Bożek, dass Sie da sind. (Ja już słyszałem, panie Bożek, że pan tu jest). Nie miałem ochoty wdawać się z nim w rozmowę, nie byłem też w nastroju do rozmowy po tym zajściu z „rodakami”, zwłaszcza z Matuschką. Znałem go przynajmniej już od 10 lat i nawet go cyniłem jako obiektywnego Niemca Ślązaka, kiedy był za czasów republiki (weimarskiej) decydentem dla spraw mniejszościowych w regencji w Opolu, jak też kiedy za czasów hitlerowskich był ze strony Niemców na miejscu Van Husyna członkiem Komisji Mieszanej w Katowicach. Szedłem w tą samą stronę co i on, za to idąc ulicą rozmawialiśmy trochę, mniej więcy to: (...)
 
(Dwugodzinną rozmowę z hrabią o aktualnych sprawach politycznych, o szansach powrotu Arki Bożka do rodziny w Niemczech, zanotował autor po niemiecku na 9 stronach; przekład tej rozmowy na język polski znajdzie się w edycji książkowej „Londyńskich zapisków”)
 
Tak pożegnaliśmy się po dobrych dwu godzinach rozmowy. Żech tej nocy oka nie zmrużył do spania to chyba jasne. Za wielka była pokusa tej nierównej stawki w grze. Za bardzo zharatane nerwy wszystkimi przejściami walk, rozczarowań i krzywd ze strony braci Polaków, aby się tej tęsknocie jednym zamachym móc pewnie i skutecznie oprzeć. Jak myłki świecące nad bagniskiem, tak po moim mózgu tej nocy grzeszne myśli wabiąco skakały, kusząc mnie wracać do dziatek i żony, być tym ojcym i mężym, do czego mnie przeznaczył Pan Bóg. Poduszka i zagłówek były mokre od łez, w których się wiłem, jak gdyby mnie pętał diabeł wyciągając mi gwałtem z żywego ciała duszę do piekła.

Tułacze życie
 
To tułacze życie na nie wiadomo jakim chlebie wydawało mi się za okropne. Zdrowie pod psym, nerwy zharatane na strzępy, niewiela sił do prace fizyczne a innej nie umiem, nieznajomość języków, bez grosza, na wpół nago. Cóż ci po twym honorze - honor to ma być pozostawić w nędzy i rozpaczy żonę i dziatki? To jest nadęta pycha wariata zbrodniarza, a nie honor narodowy i Polski. Dał ci się wariacie poznać naród i twoi rodaczkowie, jeszcze wczora odegnali jak psa od budy od polskiego konsulatu. Po cóż im się jeszcze stawiasz? Widziałeś tą twoją Polskę od Katowic aż do Kut. Czy ty głuptasiu w ogóle (należysz?) do tych lekkomyślnych Azjatów, rozbawionych panów, nadętych pychą próżniaczych rozpieszczeńców (rozpieszczochów?), lubiących się uważać za śmietankę narodu?
 
Co ty durniu masz wspólnego z tym krajem, który jest znany z najjaskrawszej niesprawiedliwości społecznej i w świecie kulturalnym pogardzany. Nawet głupi papier - paszport cię nie wiąże z tym krajem, który dla swojej lekkomyślności upadł w przepaść po zaledwie paru latach żywota. Człowieku, dyć język lepi i doskonalij opanowałeś niemiecki od polskiego. Wiedzę naukową nabyłeś w szkołach niemieckich, nigdyś nie widzioł polskiej szkoły. Doświadczeń życiowych żeś nabył w Niemczech, nigdy w Polsce. W Niemczech byłeś czemś, a w Polsce chcieli ci dać podrzędną robotę w hali targowe w Katowicach. W Polsce był żeś takim samym bezrobotnym, jakich żeś miał 3000 do opiekowania się nimi jako wójt w Niemczech. W armii niemieckiej był żeś podziwiany, dekorowany sławnymi dziś orderami. Coś ty jest wariacie? Polakiem, tym Ślązakiem którym (Polak) pogardzał, (którego) podejzdrzywał każdy analfabecki gorol? Czy Niemcy ci mniej wierzyli od goroli? Nie.

Trawa na kominach
 
Co zrobili ze Śląska, któryśmy im wywalczyli? W Polsce na kominach kopalń i hut rosła trawa, kiedy w Niemczech się kopciły dzień i noc. Tak, szliśy do powstań śląskich. Ileż tam tych współwariatów tobie podobnych życiy straciło, w najlepszym razie zdrowie. Sam wiesz jak marnie się niemi opiekowano, tak że na psy poszły wdowy i sieroty, które się wstydziły za ojca, tak jak twoje dzieci będą się za cię wstydzić, jeżeli nie zmądrzysz głupi wariacie! Fuj, wstydź się własnego cienia, patrz draniu na opłakane, wynędzniałe dziatki twoje, na wpół nieprzytomną żonę chorą z twoje winy, a dziś kiedy im możesz pomóc, osłodzić im życiy, to się niegodziwcze wahasz, namyślasz. Pan Bóg cię musi sromotnie skarać za tyn śmiertelny grzech niedbałości i umykania się od obowiązków. Najwyższy czas jutro wracać do rodziny i domu.
 
Takie to myśli mnie męczyły, biczowały mój mózg, za żadną cynę nie mogłem ich uspokoić w tamtą noc. Na drugi dzień rano, gdy wstałem, się umyłem, przy śniadaniu nic nie mogłem włożyć do gęby. Chcąc włożyć do gęby kawałek świeżej bułki przychodzą mi na myśl dzieci, czy też mają co jeść? Chcę do ust podnieść filiżankę kawy, wciąż widzę wynędzniałą twarz żony mówiącej do mnie „nikczemniku, mój morderco”. Do śmierci nie zapomnę tej najcięższe walki, którą bądź kolwiek kiedyś przeżywałem. (10.IV.42. 6 rano).
 
(12.IV) Gdy ktoś za kilka a nawet dziesięć lat będzie powyższe czytał, gdy już będą zupełnie inne czasy, może mu się takie psychiczne przeżycia będą mogły wydawać dziwaczne. Ja, tak to bywa, że ludziska lubujący się wydawać za „herosów” i którzy radziby przeszli do historii jako bohaterzy, zazwyczaj nie radzi wspominają o podobnych chwilach i przeżyciach, ja, nawet skrupulatnie przemilczają światu i późniejszym pokoleniom ich słabe chwile, które się nadarzają każdymu człowiekowi w krytycznych chwilach.

Kuszenie szatana
 
W święty ewangelii późniejsi ewangeliści bardzo barwnie opisali, jak szatan „Chrystusa Pana na górę zaprowadzioł, obiecując mu wszystko, jeżeli się jemu podda”. Ciekawe, że gdy stałem jak zbłąkany przed bankiem w Czerniowcach w ogonku liczącym przynajmniej 1500 osób, a byłem może jaki 600, czekając po darmo na wymianę 300 zł na 6000 lei, to gdy myślałem o tych pokusach (powrotu do Niemiec), to myśl mi sporo razy wspomniała to usłyszane w kościele zdarzenie z ewangelii.
 
Nie mam jakiś ambicji, jak to już w poprzednich tomach stwierdzałem, ani żeby uchodzić za bohatera w oczach mojego potomstwa, ani też nie chcę być poczytywany za świętego. Piszę o tym jedynie dlatego, aby jak najprawdziwiej zilustrować moje przeżycia i aby potomstwo mnie widziało takim, jakim byłem - przeciętnym człowiekiem z wszystkiemi wadami i brakami ówczesnego człowieka, którymu los przeznaczył żyć w czasach tak szalonych i burzliwych jakie mają miejsce w okresie jego życia. Nie wiem moi drodzy jak wy za kilkadziesiąt lat nazwiecie dzisiejsze czasy. Ale to już nie moja sprawa i troska. Moim przedsięwzięciem jest pozostawić wam w spuściźnie wierny i prawdziwy obraz. Za to dalej ciągnę opis.

Dziwaczny przypadek
 
Pomimo takich olbrzymich i łudzących pokus powrotu do Niemiec jakoś im nie uległem. Gwałtym je odpychałem z moich myśli. Zmuszałem się do myślenia o rzeczywistości, tego które wtedy raz powziąłem, gdy przekroczyłem granicę, tak jedną w Chojnicach 5.VI.1939 r., jak drugą 17.IX.1939 r. w Kutach. Zresztą do pozostania sobie wiernym pomógł mi dziwaczny przypadek.

Opracowanie R.K.

  • Numer: 47 (554)
  • Data wydania: 20.11.02