Czwartek, 26 grudnia 2024

imieniny: Szczepana, Dionizego

RSS

Polityk u prokuratora

16.10.2002 00:00
Lokalna polityka dostarcza mnóstwo roboty organom ścigania. Przedwyborczy okres to prawdziwy wysyp doniesień, z którymi prokuratury będą się zmagać przed długi czas.

Jedną z najtrudniejszy spraw, którą zajmuje się obecnie sekcja do walki z przestępczością gospodarczą gliwickiej policji, jest budowa kolektora sanitarnego Ostróg-Markowice z przepompownią ścieków oraz kanalizacją rozdzielczą w dzielnicy Obora. Inwestycję miejską, realizowaną w dużym stopniu dzięki wsparciu funduszy ochrony środowiska, wykonuje wyłoniona w drodze przetargu firma Tak-Bud sp. z o.o. Choć zbliża się już końcowy termin wykonania prac, stan zaawansowania wynosi obecnie około 66 proc. Do wykonania pozostały jeszcze nawierzchnie dróg w Oborze i przepompownia ścieków.To właśnie ta przepompownia stała się zarzewiem konfliktu, który już teraz skutkuje wstrzymaniem robót i oddaleniem w czasie uruchomienia kanalizacji a może i problemami w rozliczeniach z funduszami.

Wszystko zaczęło się od przesunięcia działki, na której ma się znajdować przepompownia. Miastu nie udało się nabyć wcześniej planowanej pod tę inwestycję parceli, bo jej właściciel żądał zbyt dużej kwoty. Kupiono więc inną działkę, oddaloną o około 150 metrów, skorygowano dokumentację i rozpoczęła się budowa.
 
Tak-Bud sp. z o.o. wykonał przepompownię, która w grudniu ubiegłego roku uległa awarii - tzw. wypłynięciu. W związku z przesunięciem jej lokalizacji, firma wykonała także dodatkowy odcinek sieci kanalizacyjnej. O te dwa elementy idzie dziś spór. Zdaniem miasta, które posiłkuje się opinią wydaną przez projektanta całej sieci, Tak-Bud odstąpił od projektu, stosując m.in. o 5 cm cieńsze ścianki elementów prefabrykowanych niż powinny być zastosowane oraz zmieniając kształt konstrukcji. W efekcie stała się ona lżejsza i mniej stabilna, co musiało skutkować „wypłynięciem”. „Podstawową przyczyną niepowodzenia (...) było rażące odstępstwo w konstrukcji komory pompowni” - pisze w swojej opinii projektant. Co do wykonanego kawałka sieci, Urząd Miasta uważa, że wykonany został zbyt drogo (Tak-Bud oszacował wartość robót na około 450 tys. zł, ratusz twierdzi, że jest to warte około 150 tys. zł), a ponadto przed uzyskaniem formalnego pozwolenia na budowę i bez zlecenia Urzędu Miasta.
 
Odmiennie interpretuje wydarzenia firma Tak-Bud, która złożyła doniesienie przeciwko miastu twierdząc, że jest zmuszana do działań niezgodnych z prawem. Zdaniem jej szefów, którzy przyznają co prawda, że odstąpili od projektu za zgodą projektanta (ratusz temu zaprzecza), przepompownia została w ogóle źle zaprojektowana i jeśli nawet byłaby wykonana według wskazań, to i tak uległaby awarii, bo byłaby zbyt lekka. Na dowód przytaczają opinię geologa, który dowodzi, że projektant nie uwzględnił faktycznych stosunków wodnych w gruncie. Co do fragmentu sieci, twierdzą, że skoro inspektor nadzoru przekazał dokumentację, a jest ona nierozłącznym elementem całości, to przecież należało go wykonać. Roboty zrobiono, a inspektor potwierdził to zapisami w dzienniku budowy, Tak-Bud sporządził kosztorys i zwrócił się do miasta o zapłatę. Co do pozwolenia na budowę, prezes Tak-Budu Feliks Monasterski twierdzi, że nie może się do tego odnieść, bo zostało ono wydane przed rozpoczęciem całej inwestycji.
 
Sprawa byłaby może prosta, gdyby nie kolejny fakt. Inspektor, który inwestycję nadzorował nie pracuje już w Urzędzie Miasta. Został zwolniony w związku z budową kanalizacji w dzielnicy Studzienna. Tu inwestorem była również firma Tak-Bud. Zdaniem miasta, inspektor potwierdził odbiór robót, które faktycznie nie zostały wykonane, a zapłacone. Do Prokuratury Rejonowej trafił wniosek o jego ściganie w związku z poświadczeniem nieprawdy. Postępowanie w tej sprawie, raz już umorzone, wskutek zażalenia toczy się nadal. Miasto chce też od Tak-Budu zwrotu 200 tys. zł nadpłaconej, zdaniem władz, kwoty. Pozew trafił już od sądu.
 
W sprawie kanalizacji w Oborze ratusz podejrzewa, że doszło do sfałszowania zapisów w dzienniku budowy. Wniosek o wszęcie postępowania trafił również do Prokuratury. Na dowód swoich twierdzeń miasto przytacza opinię biegłego grafologa sądowego, który pisze o „wtórnych, manualnych dopisaniach fragmentów tekstowych” i konkludując „nieautentyczność przedmiotowego dokumentu rozumianego całościowo”.
 
Sprawa jest bardzo skomplikowana i chodzi w niej o duże pieniądze. Tak-Bud, jak zapewnili nas szefowie tej firmy, nie zbuduje przepompowni według projektu, bo będzie według nich wadliwa i znów dojdzie do awarii. Czekamy na orzeczenie kompetentnych organów w tej sprawie - mówi prezes firmy Feliks Monasterski. Miasto zdecydowało, że nie przedłuży terminu wykonania umowy i nie zapłaci za źle wykonane roboty. Nie wiadomo, kiedy cała inwestycja zostanie oddana, a ścieki z Obory popłyną do oczyszczalni.
 
Wątpliwości rodzi też sprawa dodatkowego odcinka kanalizacji. Tak-Bud jest zdania, że postąpił lege artis; dostał dokumentację, a inspektor nadzoru potwierdził wykonanie robót. Miasto nie zgadza się z tym stwierdzeniem. Zdaniem wiceprezydenta Wojciecha Krzyżeka dokumentacji nie przekazano celem realizacji, nie została podpisana umowa, a całość można traktować jako samowolę budowlaną. Ratusz zwrócił się więc do prezesa Urzędu Zamówień Publicznych o zgodę na zlecenie wykonania tego zadania z wolnej ręki za kwotę około 150 tys. zł. Zdaniem F. Monasterskiego, to trochę niedorzeczne, bo odcinek istnieje już od I kwartału ubiegłego roku, a zabiegi miasta uważa za „dorabianie papierów”. Owe zamówienie na wykonanie wykonanego odcinka ma dostać Tak-Bud, ale firma ta uznaje, co zresztą oświadczyła władzom miasta, że jej zdaniem rokowania są bezprzedmiotowe ze względu na wykonanie odcinka, zgłoszenie do odbioru, jednostronne odebranie oraz złożenie faktury. Trudno. Prace wykonano bez zlecenia, pozwolenia na budowę i za drogo. Będziemy musieli zlecić je komu innemu - twierdzi wiceprezydent Krzyżek.

Kto odpowie za „logis”
 
Do Prokuratury trafił także wniosek grupy byłych opozycyjnych radnych miejskich przeciwko zarządowi miasta w sprawie budowy centrum logistycznego w Studziennej. Inwestor, po wyborze głównego wykonawcy, zwrócił się do władz miasta o wskazanie raciborskich firm, które jako podwykonawcy mogliby realizować roboty i koordynatora. Miasto wskazało na Tak-Bud, ZRB Pochwała i Borbud, a na koordynatora były prezydent A. Markowiak, mając na uwadze dotychczasowe osiągnięcia tej firmy, wskazał ZRB Pochwała.
 
Kłopot w tym, że koordynator doprowadził do zakończenia prac, ale ogłosił upadłość, przez co podwykonawcy mają problem z wyegzekwowaniem należności. Wśród nich jest Tak-Bud i kontrolowane przez miasto Przedsiębiorstwo Robót Drogowych. Zdaniem skarżących radnych, doszło do przestępstwa, bo zarząd miasta doskonale wiedział, „iż kondycja finansowa firmy ZRB Pochwała sp. z o.o. jest tragiczna, o czym sygnalizowali radni miejscy na sesjach”, a straty poniosła firma miejska. Ratusz z kolei stoi na stanowisku, że upadłości przewidzieć nie było można (firma nie może odzyskać swoich płatności od krajowych i zagranicznych kontrahentów), według dostępnych wówczas danych firma była zdolna zrealizować zamówienia, co zresztą uczyniła, a swoboda podejmowania działalności gospodarczej zobowiązuje kontrahentów do zabezpieczenia się przed ewentualnymi niepowodzeniami.

Szpitalna łamigłówka
 
Trudny orzech do zgryzienia ma prokuratura także z budową szpitala przy ul. Gamowskiej. Komisja Rewizyjna Rady Powiatu uznała, że inwestycja, prowadzona za pieniądze z budżetu państwa przez powiat, jest realizowana zbyt drogo. Urażony tym stwierdzeniem zarząd powiatu, który wcześniej powołując się na raporty Najwyższej Izby Kontroli i Regionalnej Izby Obrachunkowej, z których nie wynikają żadne nieprawidłowości, skierował sprawę do prokuratury z wnioskiem o zbadanie czy doszło do niegospodarności. Ta działania takowego się nie dopatrzyła umarzając sprawę.
 
Komisja nadal obstaje przy swoim, twierdząc, że formalnie wszystko gra, ale budować można było taniej. We wrześniu chciała zbadać, czy materiały na budowę szpitala dostarczała firma związana z inwestorem zastępczym, co, zdaniem rewizorów, rodziło konflikt interesów. Z kontroli nic nie wyszło, bo zarząd powiatu nie przedstawił materiałów. Sprawa znów więc trafiła do prokuratury. Komisja chce, by w Katowicach wytypowano do postępowania inną niż raciborska prokuraturę rejonową. Argumentuje to tym, że ze sprawą mogą być powiązane „osoby pełniące ważne funkcje społeczne”.

G. Wawoczny

  • Numer: 42 (549)
  • Data wydania: 16.10.02