Czwartek, 26 grudnia 2024

imieniny: Szczepana, Dionizego

RSS

Lenk, Osuchowski, Bugdol...?

11.09.2002 00:00
Znamy już trzech kandydatów na prezydenta Raciborza. Najbliższe tygodnie przyniosą zapewne kolejne nazwiska. Ponad połowa Polaków deklaruje, że weźmie udział w elekcji.

Coraz więcej Polaków interesuje się bezpośrednimi wyborami wójtów, burmistrzów i prezydentów - wynika z raportów centrów badań opinii społecznych. Wybory odbędą się 27 października, a na horyzoncie politycznej sceny pojawili się już trzej najważniejsi kandydaci do fotela najważniejszej osoby we władzach samorządowych w mieście. Na nich z pewnością nie zamknie się przedwyborcza lista. Czas pokaże, kto jeszcze będzie się ubiegał o poparcie wyborców.

Czysty, ale niewyrazisty
 
Dla 44-letniego Mirosława Lenka, obecnego wiceprezydenta, prezydentura byłaby kolejnym szybkim awansem. Nauczyciel i ekonomista został najpierw naczelnikiem magistrackiego wydziału oświaty, kultury i sportu, by, po tzw. aferze „Red Bull”, zająć obecne stanowisko i to, co ciekawe, z poparciem opozycyjnej SLD i Przyszłości Regionu Raciborskiego, dla których to ugrupowań miał być we władzach przeciwwagą dla „rządów Markowiaka”. Po przejściu swojego niedawnego szefa do parlamentu zyskał dużą autonomię i wpływ na decyzje podejmowane w ratuszu, na co nie pozostaje bez wpływu poparcie Tadeusza Wojnara, przewodniczącego Rady Miasta, prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej „Nowoczesna”, lidera Ruchu Samorządowego „Racibórz 2000”, który obok Towarzystwa Miłośników Ziemi Raciborskiej, Unii Wolności i Platformy Obywatelskiej oficjalnie popiera kandydaturę Lenka.
 
Sam kandydat, obecnie także radny powiatowy, może zaś mówić o szczęściu. Przez lata był uważany za faceta od roboty oświatowo-kulturalno-sportowej, stosunkowo niezależnego od Markowiaka i nie uwikłanego w różne afery, bo za takowe nie można chyba uznać głosów niezadowolenia części kadry nauczycielskiej, że preferuje w obsadzaniu stanowisk dyrektorskich młodych belfrów i zbyt często wuefistów. Podobnym luksusem nie może się pochwalić zarówno np. wiceprezydent Wojciech Krzyżek, któremu SLD patrzy na ręce w związku z tzw. sprawą łącznika (jako naczelnik magistrackiego wydziału inwestycji projektował łącznik w I LO) oraz prezydent Adam Hajduk, któremu Sojusz zarzuca, że wykorzystał stanowisko do obdzielania zleceniami Dombodu, swojego poprzedniego pracodawcy, którego był też akcjonariuszem.
 
Wiceprezydent Lenk wchodzi więc na arenę wielkiej, miejskiej polityki „czysty”, ale trochę mało wyrazisty, co wynika może ze skłonności do unikania wszelkich sytuacji kontrowersyjnych. Związany z Unią Wolności, dziś chętniej traktujący się jako niezależny działacz lokalny, zawsze stronił od jaskrawości w poglądach. Dziś może mu tego brakować, bo ludzie lubią polityków o nieco ostrzejszym obliczu, wyraźniejszych poglądach, choć z drugiej strony mentalność Lenka może złagodzić obyczaje na spolaryzowanej raciborskiej scenie politycznej. Jednym słowem; jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził. Z czasem więc i Lenk wszystkim nie dogodzi. Jak ukształtuje swój wizerunek w czasie kampanii i co zaproponuje, czas pokaże. Jego hasłem wyborczym jest „młodość, doświadczenie, rozwój”.

Próba pokoleń
 
Za poważnego kandydata do fotela uznaje się lidera miejskiego SLD, 65-letniego już dziś Jana Osuchowskiego. Osuchowski w każdych wyborach samorządowych zdobywał najwięcej głosów i wciągał do Rady ludzi Sojuszu (kolejnych z listy), którzy sami z pewnością nie zdobyliby mandatu. Jego rządy (był prezydentem w latach 80.) dobrze kojarzą się starszemu pokoleniu raciborzan, wśród osób o proweniencji PRL-owskiej na pewno jest niekwestionowanym liderem. Po upadku komuny tylko na krótkie okresy odchodził w polityczne niebyty. W czasach poprzednich rządów SLD-PSL był kierownikiem Urzędu Rejonowego. Rządy AWS-u przeżył jako rzecznik praw konsumenta, którym zresztą jest do dziś, choć miał być ponoć prezydentem Raciborza w 1998 r., kiedy to został jednym z ojców chrzestnych słynnej w całej Polsce, raciborskiej koalicji AWS (obecnie Przyszłość Regionu Raciborskiego)-SLD. Koalicja ta objęła rządy w powiecie, a to właśnie władze w Starostwie decydują, kto zostaje rzecznikiem praw konsumenta.
 
Dużym kapitałem J. Osuchowskiego jest jego image, jako człowieka skromnego i nie kojarzonego z żadnymi aferami, na których mógłby się dorobić. SLD wzmacnia ten wizerunek wykorzystując każdą okazję, by zdyskredytować obecne władze w ratuszu. Może się to jednak okazać niewystarczające do sukcesu wyborczego, bo przeciwnikiem kandydata jest jego wiek, w polityce co prawda nie taki znów podeszły, ale godny raczej stanowisk bardziej reprezentacyjnych typu przewodniczący rady gminy. Funkcja prezydenta wiąże się zaś z kilkunastogodzinnym dniem pracy, stresem i nerwami. J. Osuchowskiemu, pamiętającymi czasy zgoła innego profilu działania prezydenta doby prezydiów miejskich rad narodowych, przystosowanie się do pracy we współczesnym samorządzie nie przyjdzie łatwo, tym bardziej, że nie krzepł w ostatnich dwunastu latach na tak trudnych stanowiskach.
 
Warto też zauważyć, że jego kandydowanie będzie czasem próby dla mocno zestarzałego miejscowego SLD, któremu brakuje ludzi młodych. Od lat karty rozdają działacze kojarzeni z poprzednim systemem. Działacze młodszego pokolenia, których jest niewielu, nie mogą powiedzieć o sobie, że są liderami. Nie mieli zresztą okazji na to zapracować, bo od 1990 r. SLD nie udało się nigdy objąć rządów w mieście. Po ewentualnych przegranych wyborach, obecny establishment miejscowego Sojuszu będzie chyba musiał ustąpić pola młodzieży.

Polityk naukowiec
 
O kandydowaniu myśli też starosta raciborski Marek Bugdol. Sam przyznaje, że połowa jego politycznych sojuszników go namawiała, druga połowa odradzała. Bugdol jest liderem Forum Samorządowego skupiającego dawny AWS, Mniejszość Niemiecką i Forum Raciborskiej Izby Gospodarczej. Dość rzadki typ polityka-naukowca (specjalizuje się w zarządzaniu jakością). Kariera naukowa i polityczna sprawia, że wciąż stoi okrakiem na życiowych rozdrożach. Przyznaje, że pasjonuje go praca na uczelniach (ma doktorat, habilitację i tytuł profesora uczelnianego na Uniwersytecie Opolskim), ale nie daje mu poczucia takiej stabilizacji, jak uposażenie starosty lub prezydenta. Bugdol, gdyby wystartował, mógłby z pewnością liczyć na spore poparcie elektoratu i niewykluczone, że to on spotka się z Mirosławem Lenkiem w drugiej turze, co z pewnością mieli na uwadze liderzy SLD próbując, wedle naszych informacji, odwieść starostę od kandydowania.
 
O innych kandydatach na razie nie słychać. Z niedawnych badań CBOS-u wynika, że samorządy czekają wielkie zmiany. 41 proc. deklarujących udział w wyborach zapewnia, że poprze kandydatów nie należących obecnie do żadnych układów władzy. 43 proc., przy wyborze prezydenta, chce oddać głos na „nowych kandydatów”, czyli takich, którzy nie kojarzą się z obecnymi układami. Na większe poparcie mogą liczyć ci bezpartyjni. Zagłosuje na nich 44 proc. ludzi. Tylko co czwarty wyborca będzie wybierał z klucza partyjnego.

Grzegorz Wawoczny

  • Numer: 37 (545)
  • Data wydania: 11.09.02