Czwartek, 26 grudnia 2024

imieniny: Szczepana, Dionizego

RSS

Przeprawa, która mogła się skończyć śmiercią

24.07.2002 00:00
W tym wypadku Alojzy Ficoń mało nie stracił życia. Wjechał swoim traktorem z dwiema przyczepami na prom. Nagle zerwała się lina, prom ruszył, a Ficoń znalazł się ze swoim sprzętem w nurcie rzeki. Szczęście że udało mu się wydostać z zanurzonej kabiny. Do dziś czeka na odszkodowanie za straty, które poniósł.

Ciechowice w gminie Nędza i Grzegorzowice w gminie Rudnik łączył kiedyś most, który w 1945 r. zniszczyła wycofująca się armia niemiecka. Po wojnie mostu nie odbudowano, na dnie położono jedynie płyty betonowe, które stały się tajną przeprawą czołgową. Ludziom oddano do dyspozycji prom, dla jednych atrakcję turystyczną, bo jest to jedyna taka przeprawa w powiecie, dla innych podstawowy środek transportu. Jak prom nie pływa, to z Ciechowic i okolic trzeba jechać do Grzegorzowic przez Racibórz, w sumie kilkanaście kilometrów, w sytuacji gdy obie wsie przecina jedynie rzeka.
 
Alojzy Ficoń, na co dzień mieszkaniec Przewozu w gminie Cisek, w Turzu prowadzi firmę Agro-Mat. Prom skraca mu drogę z pracy do domu. 5 czerwca około godz. 17.00 wyruszył z Turza swoim traktorem, do którego dołączył dwie przyczepy; jedną z opałem, drugą z pszenicą. Jak zawsze pewnie wjeżdżał na prom. Kiedy wjechał już traktorem i przednimi kołami pierwszej przyczepy, nagle zerwała się lina cumująca. Prom - ciągniony siłą nurtu rzeki - nagle ruszył. Wypadki potoczyły się w okamgnieniu. Obie przyczepy nagle znalazły się w Odrze i pociągnęły za sobą traktor z Ficoniem. Mężczyzna pozostał w kabinie, która szybko szła na dno. Czekałem aż cał-kiem nabierze wody i dopiero wtedy udało mi się otworzyć drzwi. Złapałem się krawędzi dachu i jakoś wyszedłem, najpierw na pierwszą przyczepę, potem na brzeg - opowiada.
 
Traktor i przyczepy wyciągnęli Ficoniowi gospodarze z Ciechowic. Nie zawiadomiono policji ani straży pożarnej. Uznano, że nie trzeba, bo nie było ofiar w ludziach, a zatopiony sprzęt jakoś wydostano. Szef Agro-Matu podliczył straty. Trzyletni ciągnik, warty na giełdzie 55 tys. zł, wymagał kapitalnego remontu. Z rzeką poszła saszetka z 11 tys. zł utargu, dokumenty i telefon komórkowy. Woda zabrała większość opału (strata 962 zł). Zamoczona pszenica do niczego już się nie nadawała (kolejne 1800 zł straty).
 
Jak na takie zdarzenie, dalsze wypadki potoczyły się dość wolno. Dopiero następnego dnia obsługujący prom powiadomił o nim rybnicką firmę, która na podstawie umowy z Wojewódzkim Zarządem Dróg jest odpowiedzialna za utrzymanie przeprawy. Prom, jak powiedział nam Ficoń, nadal kursował. 7 czerwca o zdarzeniu powiadomiono Wojewódzki Zarząd Dróg. Przyjechał szef wydziału mostów i spisał notatkę z przebiegu wypadku. Obsługujący prom podał do niej: „wjazd odbył się zgodnie z regulaminem i zasadami. Liny nie były uszkodzone”. Niby nie, ale widać było, że są mocno skorodowane - powiedział nam poszkodowany.
 
Dopiero 10 czerwca o wszystkim dowiedział się Urząd Żeglugi Śródlądowej w Kędzierzynie Koźlu, choć powinien być powiadomiony natychmiast. Od tego czasu prom jest nieczynny. Jak dowiedzieliśmy się od rybnickiej firmy, trwa przegląd olinowania. Jej szef przyznał, że to z powodu wypadku.
 
Od 5 czerwca minęło 1,5 miesiąca, a Ficoń do dziś nie otrzymał odszkodowania za szkody, które poniósł. Ma OC, ale na wypadek gdyby to on wyrządził szkodę. Wojewódzki Zarząd Dróg napisał mu, że to rybnicka firma odpowiedzialna za bieżące utrzymanie przeprawy promowej „ponosi odpowiedzialność za ewentualne szkody i straty powstałe przy wypełnianiu swoich obowiązków umownych i winna być z tego tytułu ubezpieczona”. Jak dowiedzieliśmy się w Rybniku, firma ta wykupiła polisę. Jest już likwidator szkody, który pojawił się raz u Ficonia, ale na razie nic nie robi, bo jest na ...urlopie. Kiedy wróci sprawa ma być załatwiona.
 
Nie wiem, co będzie dalej. Na razie czekam - mówi poszkodowany. Rzeczoznawca uznał, że traktor nadaje się do kasacji. Ficoniowi było szkoda. Wyremontował pojazd w swojej bazie. Po trzyletnim ciągniku nie widać, że zatopił się w Odrze. Pozostaje jeszcze kwestia utargu, komórki, pszenicy i opału oraz kosztów wyrobienia nowych dokumentów. Firma z Rybnika zapewnia, że szkody zostaną pokryte.
 
Kilka miesięcy temu oddano do użytku nowy most Krzyżanowice-Buków. Zdemontowano znajdujący się tam most tymczasowy, który pożyczyło wojsko po tym, jak powódź zniszczyła w 1997 r. stary most drewniany. Zarówno władze Nędzy jak i Rudnika, przy wsparciu władz powiatu, apelowały, by konstrukcję przenieść do Ciechowic-Grzegorzowic. Rozwiązałoby to problem wielu okolicznych mieszkańców skazanych na prom, który kursuje tylko dwa razy dziennie; rano i wieczorem i tylko przy normalnym stanie wody w rzece. Przestaje kursować w czasie wezbrań. Ze starań nic nie wyszło. Most odebrało wojsko. Na budowę normalnego nie ma pieniędzy. 

Grzegorz Wawoczny

  • Numer: 30 (538)
  • Data wydania: 24.07.02