Osioł jestem
Brama szeroko otwarta, nie wisi na niej napis: „Nieupoważnionym wstęp wzbroniony”. Wejść mogą wszyscy. Długa aleja drzew daje miły chłód, z dala widać dym, z bliska zaś dochodzi woń pieczonych kiełbasek. Jedna z sióstr uwija się przy przygotowywaniu grilla, zbliża się burza. Na niebie już błyskało, ale grzmotów jeszcze nie słychać.
„Zamek” potężny, wydaje się chłodny ale tyle dobroci, co zobaczyłam tu na miejscu, nie doświadczyłam i nie widziałam już dawno. Tyle cierpienia również. Cierpienia związanego z chorobą i niepełnosprawnością.
Na parterze sala dla leżących i bardzo słabo poruszających się. Przejście przez nią sprawia, że życie nie jest już takie samo jak wcześniej. System wartości staje się inny. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a może za jednym spojrzeniem na cierpienie leżących, pozwijanych z bólu, powykrzywianych osób. Co powiedzieć? Dzień dobry? A może nie patrzeć, bo nie wypada? Ale dlaczego, to przecież cierpiący ludzie. Na dodatek... uśmiechnięci i zadowoleni!
To nie dom dla głupich, jak wulgarnie kiedyś ktoś nazwał takie instytucje. To dom mądrości i nadziei. Kto raz tu był, kto raz rozmawiał z dziewczętami potwierdzi.
Tu trzeba wsłuchiwać się w rytm serca tych dziewcząt, to one uczą nas rozumu, dobroci i wrażliwości, choć kiedyś myślałam inaczej. Wstydzę się tego przed sobą - mówi dyrektor Domu siostra przełożona Czesława Kaproń. W Piśmie Św. Pan Bóg przemówił przez oślicę. A to upośledzone dziecko przemawia do nas mocniej niż najmądrzejsza lektura. Jasne, że potrafią też zaleźć nieźle za skórę, manifestować swoje racje. Jednak dla Boga pozostają przezroczyste, gdyż zawinionego grzechu nie mają.
ICH DOM
Siostry i cały personel starają się by podopieczne czuły, że to ich dom, nie sióstr. To one mieszkają tu na stałe, w większości dłużej niż przebywające tu siostry, które zmieniają się. Przychodzą, odchodzą. Dziewczyny tu są zawsze.
Staramy się by był to również dom dla społeczeństwa, nie zamknięta twierdza, na jaką ten „zamek” wygląda, ukryty za bujną roślinnością. Chcemy by kontakt ze środowiskiem był jak najczęstszy - mówi siostra przełożona.
Ale odwiedzin postronnych osób tu mało. Strach i onieśmielenie, to najprawdopodobniej powód tak rzadkich odwiedzin.
Każdy wie, że tu za bramą jest cierpienie, ale ludzie boją się chyba tak skomasowanego cierpienia. Czasem dziewczęta, kiedy mają ataki, krzyczą jakby je ktoś ze skóry obdzierał. To niektórych przeraża. Społeczeństwo nastawione jest na piękno, boimy się dotknąć rzeczy niewiadomych, a ten dom dla wielu taki jest. Niektórzy myślą, że jeśli nie zobaczą cierpienia to ich ono nie dotknie. W czasie festynu jedna z okolicznych mieszkanek powiedziała mi, że mieszka tu od lat i nigdy tu dotąd nie była. A nikt przecież nie jest tu ze stali. Siostry, kiedy przychodzą na taką placówkę, zanim przywykną mają parę miesięcy dotkliwych doświadczeń. To zderzenie z tak ogromnym cierpieniem jest bardzo duże - tłumaczy siostra przełożona. Mimo strachu przed nieznanym okoliczni mieszkańcy i wiele innych osób o dobrych sercach podchodzi do nas z szacunkiem, z dużym zrozumieniem. Mamy świadomość, że nasze problemy nie są dla wielu obojętne. Dużo dobrego doświadczyliśmy od naszych duszpasterzy, parafian, sąsiadów, od Koncentratów, Semetu, Piniora, Ola Travel, cukierników, pana Halfara z Turzy, strażaków, władz miasta i Starostwa, Koła Pszczelarskiego z Pszowa, którego członkowie co roku przynoszą dzieciom słoiki z miodem, emeryci górniczy dają datki. Rada Dzielnicy, z niezastąpioną panią Danutą Węgrzyk, jest też motorem wielu poczynań dla nas, pastor z Rybnika, laryngolog z Jastrzębia to świetni ludzie. No i cudowni okoliczni mieszkańcy. Nie wszystkich wymienię, bo też wielu jest darczyńców anonimowych. Komu podziękować, jeśli otwieramy drzwi, a tam skrzynka jabłek, czy paczka z rzeczami dla dziewcząt ? Raz znów nieznajomy mężczyzna przywozi cały samochód... papieru toaletowego. Jesteśmy ogromnie za to wdzięczne.
GDZIE MOJA MAMA?
Najmilejsza w życiu jest mi mama, ta moja mama, ta ukochana. Co mnie w życiu wychowała.... - śpiewa na okrągło. To ulubiona pieśń Marzeny. Kiedyś nie miała częstych okazji, by ją mamie śpiewać. Nie przyjeżdżała tu, w końcu jednak przełamała się i bywa co miesiąc. Niestety kontakt rodziców z podopiecznymi jest sporadyczny. Większość rodzin nie przyznaje się do nich. I nie chodzi tu tylko o rodziców, ale i o rodzeństwo. Często to rodziny patologiczne, dziewczęta przybywają tu do Domu już z ogromnym bagażem doświadczeń. Wiele z byłych podopiecznych było... molestowanych seksualnie. Niesprawne psychicznie i ruchowo, jak miały się bronić?
Kiedyś w Domu miałyśmy 18-letnią dziewczynę. Skóra i kości, do tego całe powykręcane. Karmiłyśmy ją przez sondę by cokolwiek przyjęła. Rodzina nie interesowała się, nie odwiedzała jej. Umierała bez nich, ale pełna pokoju, ciszy i z lekkim uśmiechem na ustach, jakby kogoś przed śmiercią zobaczyła. Matka, wezwana przez nas, po długich poszukiwaniach z pomocą policji, była zbulwersowana żeśmy zakłóciły jej spokój. Nie zdążyła pożegnać się z córką. Nie odwiedziła jej przez sześć lat ani razu! - wspomina z wielkim bólem siostra. Mimo to rodziców obojętnych na los dzieci nie możemy oskarżać i oceniać. Kto jest w stanie przewidzieć jakby się sam zachował gdyby jemu urodziło się takie dziecko? Odchodzi mąż, patologia... To nie jest takie proste jak nam się wydaje. Czasem sytuacja rodzinna zmusza, czasem agresja dziecka nie pozwala by przebywało w rodzinnym domu z innymi dziećmi.
Podopieczne przeżywają to bardzo, kiedy ktoś nie przyjedzie z zapowiedzianą wizytą. Potrafią cały dzień przewisieć na poręczy schodów. W głębi serca zakodowane mają pragnienie bycia normalnym, posiadania rodziny. Miłość rodzicielską trudno zastąpić, ale siostry i pracujące tu panie starają się bardzo. Wrażliwe, gotowe do wysiłku, można na nie zawsze liczyć, jak mówi siostra przełożona.
To wspaniali ludzie, nie jestem godna obok nich stanąć - tłumaczy siostra przełożona. Domu nie stanowi dyrektor, przepisy, dom to dzieci i ci wspaniali ludzie, siostry, pielęgniarki, lekarze, opiekunki. Przewijają, karmią, pielęgnują, usprawniają, przytulą, wyściskają....
To ogromne poświęcenie. Tylu obłożnie chorych, a nikt nie ma tu odleżyn!
Nawet ci najbardziej chorzy potrafią jednak okazać gest wdzięczności. Kąciki ust ułożą w lekki uśmiech, pomrugają z radości oczami. Bardziej sprawne dziękują swoją postawą.
Uczą nas pokory, otwarcia na innego człowieka. Główka cię nie boli, brzuszek cię nie boli, jak spałaś ? Pytają. Jak któraś z dziewczyn zachoruje inne modlą się, dopytują, pomagają - z uśmiechem tłumaczy siostra. Dobroć mają zakodowaną. To jeden z najprostszych ich odruchów. Kiedy raz byliśmy na przedstawieniu „Męki Pańskiej” w Oświęcimiu, w czasie sceny ukrzyżowania Chrystusa, kiedy cała sala w milczeniu słuchała, jedna z naszych podopiecznych, zdenerwowana naszą obojętnością, że oto tu komuś dzieje się krzywda, a nikt nie reaguje, krzyknęła: „Dajcie mu tabletkę!”
Dar dzielenia się, dobroci, okazały najbardziej, kiedy w czasie powodzi znaleźli się u nich starsi podopieczni Domu Pomocy Społecznej z Gorzyc. Do dziś siostra nie może zapomnieć, jak szarpały ostatkiem sił materace ze strychu dla gości, w końcu same zadecydowały, że na nich będą spały, a łóżka odstąpią.
Pan Jezus wynagrodził je za to hojną ręką. Pierwszy raz, dwa tygodnie później, otrzymałyśmy propozycję wyjazdu na turnus rehabilitacyjny. Załatwiono za nas wszystko. Do dziś, co roku, dziewczęta wyjeżdżają nad morze. To ogromne przeżycie dla nich - mówi siostra.
LEKARSTWO NA NIEZADOWOLENIE
Cierpienie podopiecznych uczy akceptacji tego co mamy. Uczy brać życie jak leci. Niezadowolone z siebie, ze swojego wyglądu nastolatki wychodzą stąd wyleczone.
Marysia ma sparaliżowaną lewą rękę, prawą robi ładne szaliki. Dostała rentę, jak sama mówi nertę po ojcu, odżyła. Kupuje sobie garsonki i uwielbianą kawę. Asia świetnie gotuje, najlepiej wychodzą jej szpagetki, Dorotka układa puzzle, mimo, że prawie nie widzi. Sama ułoży je w 3 tygodnie. Dwie siostry w tydzień nie mogły sobie z tym poradzić. Tereska świetnie obsługuje pralkę i pilnuje by przypadkiem któraś z sióstr jej nie zepsuła. Nagadać też się nie potrafią. Tematy przewodnie: odchudzanie, moda, pieniądze, dom. Nic nam obcego.
Ciastko sobie zjem, a potem kół-kiem pokręcę na szyi i brzuchu i schudnę - tłumaczy niezwykle zaradna Asia i zabiera się do robienia mi masażu. Rehabilitant byłby z niej niezły. Marzena znów pięknie śpiewa. Zaśpiewaj coś - prosi mnie, więc śpiewam z dumą, najlepiej jak umię.
E, skończ już, bo nie potrafisz - kwituje szczerze.
Tak, tak - szczerość to ich podstawowa cecha. Kiedy zaczęłam tu pracować - tłumaczy siostra - przechodząc przez salę pełną podopiecznych, jedna z nich krzyknęła: „Kochana jesteś”. I kiedy już chciałam się rozpłynąć z zachwytu dodała: „I osioł jesteś”. Teraz kiedy czasem rozpiera mnie duma i zachwyt nad sobą, by opamiętać się mówię sobie: osioł jesteś. Bo przecież wszyscy jesteśmy osłami. Ja dla kogoś, ktoś dla mnie. To mnie zawsze sprowadza na ziemię.
Osioł jestem, a Ty?
Aleksandra Matuszczyk - Kotulska
Najnowsze komentarze