Na korzyść wspólnot
Oddział Stowarzyszenia powstał półtora miesiąca temu - na razie przystąpiło doń ponad 70 osób. Jak twierdzą jego inicjatorzy, ich podejściem nie jest wyłącznie negatywne stanowisko wobec zarządców. Jesteśmy dalecy od polityki i negowania wszystkiego, co czynią zarządcy. Wielu postępuje zgodnie z etyką zawodową. Niektórzy nie dostrzegają jednak błędów, jakie mogą się przytrafić w pracy i nie chcą się do nich przyznać - co szkodzi nie tylko lokatorom, ale ich wizerunkowi publicznemu. A naszym głównym celem jest reprezentowanie interesów współwłaścicieli budynków. Jest bowiem kilka kwestii, które w różnych wspólnotach są inaczej rozwiązywane - stwierdzili. Stowarzyszenie chce negocjować w konkretnych przypadkach z zarządcami. Ale równocześnie dążymy do tego, aby wypracowane stanowisko w jednej sprawie było wiążące dla wszystkich wspólnot - aby nie trzeba było na nowo rozpoczynać negocjacji w tym samym przypadku na innej wspólnocie. Bo to strata czasu - wyjaśnił Artur Jarosz. Jeśli więc jakaś sprawa doczeka się nawet rozstrzygnięcia przed sądem - a będzie ono korzystniejsze dla zarządców - współwłaściciele podporządkują się mu. Licząc przy tym, iż w odwrotnym przypadku podobnie będą postępować zarządcy...
Powstanie stowarzyszenia, zdaniem założycieli, było podyktowane potrzebami współwłaścicieli. W sporach z zarządcami często w pojedynkę nie mogą osiągnąć korzystnych dla siebie finałów. A problemów do uregulowania, ich zdaniem, jest niemało. I to mających konsekwencje finansowe dla wielu ludzi. Niektórzy zarządcy często przyjmują stanowisko, iż współ-właściciele mają większe obowiązki, niżby to wynikało ze sztandarowej ustawy o własności lokali. I obciążają ich zbytnio. A ci przecież posiadają również nie tylko obowiązki, jak i prawa - stwierdził Władysław Ceglecki. Choćby do informacji, na jakich podstawach jest wyliczany koszt utrzymania nieruchomości i zarządzania nią - i czy odpowiada to rzeczywistym zapotrzebowaniom. Brak takich danych rodzi nieufność wobec zarządców.
Zdaniem członków stowarzyszenia, część problemów, z jakimi borykają się mieszkańcy wspólnot, wynika z ich małej wiedzy na temat prawa i ufności w sprawność urzędników. Trudno wymagać od zwykłego śmiertelnika, współwłaściciela nieruchomości, aby znał dokładnie ustawę o własności lokali i znacznie więcej przepisów prawnych, dotyczących ich mieszkań. One obowiązują współwłaścicieli i zarządców. Niekiedy jednak zupełnie inaczej są interpretowane przez różne osoby. To rodzi niepotrzebne konflikty - dowodzą członkowie „Wspólnoty...”. Do takich spraw należy choćby sprawa centralnego ogrzewania - rozliczania cen ciepła i praw własności do urządzeń cieplnych. To problem nie tylko nasz, ale w ogóle na skalę krajową - stwierdził W. Ceglecki.
Współwłaściciele sami nie zamawiają usługi, jakim jest dostawa ciepła - ale czyni to w ich imieniu zarządca, zawierając umowę z PEC Jastrzębie (na naszym terenie główny dostawca ciepła). Koszty centralnego ogrzewania są wysokie. Można je jednak obniżać przez właściwą gospodarkę nieruchomością - twierdzą członkowie stowarzyszenia. Tutaj rozbieżności dotyczą na przykład ogrzewania piwnic czy klatek schodowych - co ma wpływ na należności, jakie uiszczają faktycznie współwłaściciele. Stowarzyszenie kwestionuje także naliczane przez zarządcę komunalnego koszty administracyjno-księgowe za rozliczanie cen ciepła. Dokładnego ustalenia, zdaniem członków stowarzyszenia, wymaga także sprawa utrzymania czystości terenów przyległych do wspólnot. Zbyt duża dowolność w interpretacji tego zagadnienia panuje wśród zarządców. Niektórzy sądzą, że współwłaściciele powinni łożyć na utrzymanie terenu, który w świetle ustawy o własności lokali de facto nie przypada wspólnotom. Osobny temat do negocjacji to rozliczanie dostaw mediów do nieruchomości. To już problem naprawdę szeroki, wynikający z nieścisłości prawa. Niekiedy zarządcy te same kwestie inaczej rozwiązują - albo wiążąc koszty z metrażem mieszkania, albo naliczając je procentowo, od ilości zużytych mediów. Budzić musi to poważne wątpliwości - twierdzą w stowarzyszeniu, stojąc na stanowisku, by wprowadzić odpłatność kwotową od lokalu.
„Wspólnota...” chce być reprezentantem interesów raciborskich współ-właścicieli nie tylko w stosunku do komunalnego zarządcy - w tym przypadku Miejskiego Zarządu Budynków, któremu podlega 275 wspólnot - ale także innych, także prywatnych. Tylko pozornie bowiem jedni i drudzy mają inne problemy do rozwiązywania wespół z lokatorami. Zarządcy muszą sobie uświadamiać, że to współ-właściciele ich utrzymują. Płacę - więc wymagam. Taka powinna być filozofia stosunków między stronami. Argument niektórych zarządców w stosunku do współwłaścicieli, że „jak się wam nie podoba, to sobie zmieńcie zarządcę” wcale nas nie przekonuje. Nie rozwiąże się kłopotów zmianami ludzi, bo one zostaną. Najlepiej negocjować - stwierdzili członkowie raciborskiego oddziału stowarzyszenia. Zarząd miasta przyjął do wiadomości fakt powstania organizacji
współwłaścicieli. Jest otwarty na współpracę ze stowarzyszeniem. W obecnej sytuacji nie ma sensu rzucać sobie nawzajem kłody pod nogi, zwłaszcza że gross problemów dotyczy większości mieszkańców. Różne są zaś reakcje zarządców w związku z nową sytuacją. Jedni są otwarci na współpracę. Innym trudno się pogodzić z faktem, iż ktoś ma inne zdanie. A przecież najważniejsze, by uszczerbku nie ponosili przede wszystkim ludzie, mieszkańcy wspólnot - skwitował Zbigniew Konieczny.
(sem)
Najnowsze komentarze