Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Nowa lekcja demokracji

12.06.2002 00:00
W tym roku jesienią czeka nas kolejna lekcja demokracji. Posłowie wszystkich partii zdecydowali, że sami wybierzemy prezydentów, burmistrzów i wójtów. W sejmowym głosowaniu zwyciężyła koncepcja wyborów bezpośrednich w dwóch turach, a nie jak chciało SLD tylko w jednej.

Do jesiennych wyborów samorządowych (odbędą się około 20 października) pozostało już niewiele czasu, a dopiero dwa tygodnie temu Sejm zdecydował, jak będziemy wybierać wójtów, burmistrzów i prezydentów. Będą dwie klasyczne tury, tak jak w wyborach prezydenckich. Można je wygrać już w pierwszej turze po uzyskaniu ponad 50 proc. głosów. Jeśli takiego wyniku nie będzie miał żaden kandydat, wówczas do drugiej tury przejdzie dwóch z największym poparciem. Za takim rozwiązaniem były wszystkie partie z wyjątkiem SLD, które chciało pierwszej elekcji dokonywanej przez mieszkańców, a drugiej, jeśli żaden kandydat nie otrzyma minimum 50 proc., przez radnych. Ustawa trafiła teraz do Senatu, gdzie SLD ma większość, ale liderzy partii zapowiadają, że nie będzie tam zmieniona, choć przyznają, iż brali pod uwagę wprowadzenie wariantu australijskiego. Zakłada on, że już w pierwszej turze prezydentem może zostać kandydat-zwycięzca, który ma więcej głosów niż drugi i trzeci łącznie.
 
Dla społeczności lokalnej bezpośredni wybór szefa zarządu jest bardzo ważny. Stare porzekadło mówi, że koszula bliższa ciału, więc nie jest wcale takie obojętne, kto zasiada na np. prezydenckim fotelu w raciborskim ratuszu. Nieudacznik potrafi zahamować rozwój miasta na cztery lata. Osoba dynamiczna, nie bojąca się trudnych, czasami niepopularnych decyzji, może wiele zdziałać. Jakby na przekór temu, do wyborów samorządowych udaje się mniej ludzi niż do urn przy wyborach posłów, którym trudno dostrzec z Warszawy problemy prowincji. Wszystkie partie chcą teraz elekcję uatrakcyjnić i stąd bezpośrednie wybory. Dotychczas ludzie wybierali radnych, a ci prezydenta. Samorządność była mało jaskrawa. Objęcie fotela było uzależnione od układów w radach, a układy to wiele różnych interesów, które trzeba dziś godzić. Bezpośrednio wybrany prezydent od układów tych będzie wolny, ale jeszcze nie wiadomo dokładnie, jak rozłożą się kompetencje jego i rady. Duże kompetencje to samodzielność, małe z kolei, to uzależnienie od radnych.
 
Bezpośrednie wybory, to poważna lekcja demokracji. Taki wybór prezydenta, będący normalnością w demokracjach zachodnich, niesie duże ryzyko. O jakości rządzenia zdecydują bowiem nie tylko uprawnienia prezydenta, ale również cechy jego osobowości i umiejętności. Podczas kampanii, kiedy króluje przede wszystkim demagogia, predyspozycje schodzą często na dalszy plan. Wygrać może „swój chłop”, który na rządzeniu wcale nie będzie się znał. Jego atutem będą piękne mowy. W przypadku, gdy możliwości działania zostaną w głównej mierze zdeterminowane przez radę miasta, która uchwala budżet, a na dodatek posłuch prezydenta wśród rajców będzie niewielki, wówczas trudno liczyć na sukcesy. Możliwy jest również, oczywiście, inny wariant. Ustawowe prerogatywy pierwszego raciborzanina będą duże. Poparcie społeczne uzyska człowiek wykształcony i doświadczony, zdolny do działań, odporny na stres i wpływy różnych środowisk. Przyszłość zarysuje się w kolorowych barwach. Warunek: wyborcy będą potrafić odcedzić populizm od realizmu. Przystać na gorzką prawdę i odrzucić słodkie kłamstwa. Uwierzyć, że rzeczywiście jeszcze się taki nie narodził, który wszystkim dogodził i nauczyć się krytycznie oceniać programy, ważyć szanse ich realizacji.
 
W Raciborzu na razie jedynie SLD sygnalizuje, kto byłby jego kandydatem. Zarząd powiatowy partii chce wystawić Jana Osuchowskiego, prezydenta w latach 80., obecnie rzecznika praw konsumenta. Władze partii zdecydowały jednak, że kandydaci SLD będą wyłaniani w prawyborach, przez co start Osuchowskiego nie jest dziś struprocentowy. Jako że - generalnie - kandydatów mogą wystawić ugrupowania, które w wyborach do rad zarejestrowały się przynajmniej w połowie okręgów, to można oczekiwać jeszcze dwóch lub trzech pretendentów do fotela. Jednego na pewno wystawi rządząca obecnie w mieście koalicja Ruch Samorządowy „Racibórz 2000”-Towarzystwo Miłośników Ziemi Raciborskiej-Unia Wolności, którą współtworzą również sympatycy Platformy Obywatelskiej, skupionej wokół byłego prezydenta Andrzeja Markowiaka. O nazwiskach na razie nie słychać, bo wymaga to wewnętrznych konsultacji i realnej oceny szans potencjalnych kandydatów. Trzecią osobę wystawi zapewne Forum Samorządowe, czyli obecna Przyszłość Regionu Raciborskiego złożona z radnych Raciborskiej Izby Gospodarczej, dawnego AWS i Mniejszości Niemieckiej.
 
Do raciborskich wyborów stanie więc prawdopodobnie trzech kandydatów i trudno przypuszczać, by którykolwiek uzyskał od razu ponad 50 proc. głosów. Sprawa rozstrzygnie się prawdopodobnie w drugiej turze. Dotychczas frekwencja w wyborach samorządowych nie przekraczała 40 proc. Jesienią może być wyższa od 50 proc. Oznacza to, że przynajmniej w I turze do urn pójdzie około 22 tys. raciborzan. Trudno prognozować, czy druga tura zgromadzi równie wielką rzeszę mieszkańców miasta.
 
Przypomnijmy również, że w tych wyborach wybierzemy mniej radnych niż dotychczas. W mieście będzie ich 23 zamiast 36. To sprawia, że o mandat będzie niezwykle trudno. Metoda liczenia głosów preferuje zaś duże ugrupowania, przez co tracą szansę małe komitety, nie mogące obsadzić wszystkich okręgów. W Raciborzu w wyborach do Rady Miasta liczą się: Towarzystwo Miłośników Ziemi Raciborskiej, w tym grupa osób związana z posłem Markowiakiem, Ruch Samorządowy Racibórz „2000”, SLD oraz Forum Samorządowe. Do Rady Powiatu będą to „Razem dla ziemi raciborskiej” (wspólna nazwa koalicji TMZR-RS „Racibórz 2000”-UW) oraz SLD i Forum Samorządowe.

Grzegorz Wawoczny

W ustawie o bezpośrednim wyborze prezydentów, burmistrzów i wójtów zapisano, że stanowisko to można piastować przez wiele kadencji. Kandydat może pochodzić spoza gminy, w której kandyduje, ale nie może jednocześnie ubiegać się o fotel szefa zarządu i radnego. Funkcji tej nie może sprawować w wielu gminach ani łączyć z innymi stanowiskami w samorządzie i administracji oraz mandatem parlamentarzysty. Istotna jest kwestia, kto może zgłaszać kandydatów. Ustawa przewiduje, że prawo takie mają komitety wyborcze, które w wyborach do rad zarejestrowały się przynajmniej w połowie okręgów. Nie przeszła propozycja, by mogły startować osoby, które zbiorą odpowiednią liczbę podpisów. Odwołanie prezydenta będzie możliwie tylko w referendum ogłoszonym na wniosek radnych lub mieszkańców i to pod warunkiem, że weźmie w nim udział co najmniej 30 proc. uprawnionych i większość poprzez propozycję.  

  • Numer: 24 (532)
  • Data wydania: 12.06.02