Hupka prowokuje
Hupka to barwna postać, znacząca w życiu politycznym i diabeł wcielony dla polskich propagandystów doby PRL-u - wyliczał podczas spotkania, 6 maja, Eugeniusz Cezary Król z Instytutu Studiów Politycznych PAN, który podjął się tłumaczenia wspomnień i zadbał o to, by żadna z najbardziej kontrowersyjnych tez nie została wykreślona. To uczciwe i bardzo ważne, by poważnie dyskutować w oparciu o materiał z pierwszej ręki, a nie tezy PRL-owskiej propagandy, przed którą dr Hupka nie mógł się bronić - dodał.
Herbert Hupka, przypomnijmy, urodził się na dzisiejszym Cejlonie, gdzie podczas I wojny światowej byli internowani jego rodzice; ojciec fizyk - emigrant z Raciborza do Qingdao, gdzie otrzymał posadę profesora na uniwersytecie niemiecko-chińskim, matka Sara Rosenthal - Żydówka wyznania protestanckiego. Ojciec nie dożył końca wojny, a matka wróciła z synem do Raciborza. Tu Hupka skończył gimnazjum, potem studiował germanistykę w Halle i Lipsku. W czasie II wojny światowej służył początkowo w Wehrmachcie, ale po ujawnieniu jego „mieszanego” pochodzenia został osadzony w więzieniu. Pod koniec wojny pracował jako urzędnik w Cieszynie i Karwinie. W 1945 r. wrócił do Raciborza, ale musiał wyjechać do Niemiec.
W RFN pracował jako dziennikarz. Dał się jednak poznać jako działacz Ziomkostwa Ślązaków, polityk SPD, a potem CDU, deputowany do Bundestagu w latach 1969-1987. W Polsce, obok Herberta Czaji, był synonimem niemieckiego rewizjonizmu. Przypinano mu różne łatki, głównie polakożercy, wehrmachtowca. Hupką straszyło się nawet dzieci. W Niemczech tymczasem wyrażał zbiorowe poglądy wypędzonych. Mówił o krzywdach, które ich spotkały. Granicę na Odrze i Nysie nazywał „niesprawiedliwą”.
W latach 90. symbol Hupki-rewizjonisty przestał być potrzebny, a w kraju doszły do głosu opcje nawołujące do pojednania polsko-niemieckiego. Spotkanie Kohl - Mazowiecki, traktat o dobrym sąsiedztwie, uznanie granicy na Odrze i Nysie - to były fakty, które Hupka musiał wziąć pod uwagę. W swoich wypowiedziach bardzo często odwoływał się do spotkań z Mazowieckiem i Bartoszewskim. Mówił o potrzebie zrozumienia dla „polskiego i niemieckiego patriotyzmu”. Nazwał siebie legalistą, przez co zaakceptował uznanie polsko-niemieckiej granicy. Kwestia praw wypędzonych pozostała jednak dla niego nie załatwiona.
Bardzo ważna stała się kwestia małych ojczyzn. Hupka odwiedził kilka razy Racibórz, gościł na dwóch światowych zjazdach raciborzan. Pomógł w pozyskaniu pieniędzy na budowę oczyszczalni. W 1998 r. otrzymał tytuł zasłużonego dla miasta. Uroczystość odbyła się jednak bez rozgłosu. Mimo to przed ratuszem doszło do protestu kilkudziesięciu młodych polskich prawicowców.
Publikacja „Niespokojnego sumienia”, czyli wspomnień Herberta Hupki zamyka okres oswajania się autora z nową rzeczywistością. Nigdy nie można się ze wszystkim godzić. Trzeba sobie zadawać pytania - tłumaczył podczas promocji, dlaczego tytułowe sumienie jest niespokojne. Treść chce traktować jako materiał do dyskusji, przyczynek do polsko-niemieckiego pojednania, ale jest bardzo wymagający. Hupka i tłumacz wspomnień mówią wprost: niektóre tezy mogą budzić poważne kontrowersje.
Po lekturze nietrudno oprzeć się wrażeniu, że owe kontrowersyjne tezy mogą co prawda skłaniać do sporów, czy prezentacji różnych stanowisk, ale w zasadzie nie wyjdą poza aspekt historyczny. Problem również w tym, czy będzie dziś popyt na ową kontrowersyjność. Przez dziesięć lat nowego sąsiedztwa wiele wytłumaczono. Potrzeba wspólnego współżycia Polaków i Niemców w UE jest niepodważalna. Era Hupki zdaje się bezpowrotnie minęła. Nie mieści się już w kanonie niemieckiej i polskiej myśli politycznej. Nie pozbawia to rzecz jasna tekstu waloru wyśmienitego dokumentu. Tym bardziej, że przekład z niemieckiego należy uznać za bardzo udany. Jego wartość podnoszą liczne przypisy, a dla poznania historii Raciborza te fragmenty tekstu, które miasta dotyczą.
Grzegorz Wawoczny
Herbert Hupka „Niespokojne sumienie. Wspomnienia”, tłumaczenie Eugeniusz Cezary Król, wydawcy: Oficyna Wydawnicza Rytm, Instytut Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, str. 476.
Najnowsze komentarze