Czwartek, 26 grudnia 2024

imieniny: Szczepana, Dionizego

RSS

41 lat w służbie kościoła

03.04.2002 00:00

Drugim domem Huberta Kaszy stał się kościół św. Piotra i Pawła w Tworkowie. Po krótkim okresie ministrantury, ówczesny ks. Teodor Wlocka szybko przysposobił dwunastolatka do obowiązków kościelnego. Przyjdź do kościoła, przygotujesz mnie do mszy - powiedział pewnego dnia do Huberta Kaszy. Potem, w tygodniu wręczył mi klucze i tak się to zaczęło - wspomina kościelny, który metalowy pęk ma do dziś. A przecież od tego czasu minęło już 41 lat.
 
Dla tak młodego chłopca było to nie lada wyzwanie. Wstawał o świcie, by przed wyjazdem do szkoły w Kuźni Raciborskiej otworzyć kościół i poczynić przygotowania do nabożeństwa. W trakcie dnia trzeba było jeszcze kilkakrotnie dzwonić; rano na Anioł Pański, potem wieczorem, a dodatkowo w czwartek na pamiątkę ostatniej wieczerzy i w piątek, gdy Pan Jezus umarł na krzyżu - wylicza. Bez względu na porę należało też iść na „szczyrkanie”, tak bowiem w Tworkowie mówiono, gdy dzwon konający dzwonił pozgonne. Pan Hubert nie ukrywa, że w pracach przy kościele czasem pomagali mu rodzice, próbując odciążyć go z wielu obowiązków. Szczególnie, że po lekcjach dodatkowo wykonywał roboty gospodarskie na plebanii. Ks. Wlocka darzył go wielkim zaufaniem. Powierzył mu nawet swoje gołębie, których był zagorzałym hodowcą. Młody kościelny opiekował się nimi, karmił i czyścił klatki, a w piątki zawoził na flug, by w niedzielę oczekiwać ich powrotu. Ks. proboszcz miał ok. 100 ptaków. Pracowałem wtenczas w „Rafako”, musiałem więc wstawać o czwartej rano, by odwieźć gołębie do Lubomi - wspomina. Korzyści z tej nietypowej przyjaźni były jednak obopólne. Na plebanii bowiem Hubert Kasza nauczył się niemieckiego, przyuczył się do prac gospodarskich i domowych; nakrywał do stołu, obsługiwał gości. Gdy kiedyś w odpust zachorowała gospodyni, a zaproszeni księża szli po mszy zagrać w karty, ja gotowałem obiad - przyznaje. Ks. Wlocka rewanżował się swym przywiązaniem. Razem spędzali nawet wigilię; pan Hubert najpierw jadł kolację w domu, potem z proboszczem na plebanii. Gdy sędziwemu ks. Wlocce przydzielono wikarego, tworkowski kościelny nierzadko musiał wykazywać się talentem mediatora. Nowy, młody ksiądz szybciej niż proboszcz nawiązał kontakt z młodzieżą. Pewnego dnia musiałem w tajemnicy załatwić dwie piłki do nożnej, by żaden nie czuł się gorszy - śmieje się kościelny.
 
Ks. Wlocka bardzo długo, bo aż 40 lat pełnił obowiązki duszpasterza Tworkowa: Hubert Kasza poznał przebywających za jego czasów w parafii wikarych: ks. Bernarda Płaszczyka, ks. Joachima Woźnego i ks. Wiktora Małeckiego, a także następców proboszcza: ks. Jerzego Jarczaka i obecnie urzędującego ks. Piotra Hetmana. Na plebanii pan Hubert spotkał też swoją przyszłą żonę Matyldę, która zaopatrywała księdza Wlockę w mleko i inne artykuły spożywcze.
 
Tworkowski kościelny pamięta, że za jego czasów kościół św. Piotra i Pawła był już odnawiany i malowany. Znaczący przełom nastąpił jednak za ks. proboszcza Piotra Hetmana, który gruntownie wyremontwał świątynię oraz zadbał o renowację zabytkowego wnętrza. Hubert Kasza był jedną z pierwszych osób, które weszyły do XVII-wiecznej krytpy rodziny Rei-switzów, odkrytej w czasie prowadzonych prac budowlano-konserwatorskich w kościele. Wiedzieli o niej najstarsi mieszkańcy, pewnie wiedział i ks. Wlocka, który kazał wejście zasypać piaskiem, by uchronić kryptę przed splądrowaniem i dewastacją - mówi pan Hubert. Potem wchodził kilkakrotnie również z prof. Bolesławem Smykiem z Akademii Rolniczej w Krakowie, który pobrał próbki bakteriologiczne do badania. Nie bał się nawet wówczas, gdy pojawiła się pogłoska o rzekomej kląstwie, która rzekomo miała dotknąć tych, którzy zakłócili spokój zmarłym.
 
Pan Hubert jest przekonany, że nie jest to jedyne miejsce pochówku w kościele: Dotychczas nie znaleziono grobów rodziny Eichendorffów zamieszkujących Tworków, nie bez powodu też w kościele wmurowano epitafium grafini Phillippine Cappa. Pod posadzką kościelną są miejsca, które pod uderzeniem odpowiadają głuchym echem. Może i na ich zbadanie kiedyś przyjdzie czas.
 
Obowiązków kościelnego pan Hubert nigdy nie zaniedbał. Przez 27 lat pracował na zmiany w Rafako, ale nawet po nocce stawiał się do kościoła. Wspierała go pani Matylda, choć i ona pracy przy wychowaniu czwórki dzieci miała sporo. Dziś na emeryturze pan Hubert nadał bardzo jest zajęty. Gdy inni wyjeżdżają na niedzielne wycieczki, ja pracuję. Czas wypełniony mam i w tygodniu, bo i o kościół trzeba zadbać i dom przedpogrzebowy otworzyć - tłumaczy. Do tego dochodzi jeszcze nasz kościół św. Urbana, który też wymaga remontu. Myślę, że przy współ-pracy ks. proboszcza Piotra Hetmana i parafian możemy jeszcze wiele zrobić. Jakby i tego było mu mało, kościelny angażuje się w działalność społeczną na rzecz wsi; jest członkiem Rady Parafialnej, grupy charytatywnej oraz DFK Tworków. Zagorzałego kibica Górnika Zabrze, Bayernu Monachium i oczywiście tworkowskiego drużyny piłkarskiej nie mogło zabraknąć w szeregach LZS Tworków. W klubie zajmuję się propagandą i agitacją - rozwieszam plakaty o terminach meczy - śmieje się. Od czterech lat pełni funkcję radnego i członka Zarządu Rady Gminy Krzyżanowice. Współpraca z wójtem Wilhelmem Wolnikiem zarówno w radzie jak i w zarządzie, to sama przyjemność - mówi o pracy w samorządzie. Nie szczędzi też czasu, by uczestniczyć w ważnych wydarzeniach społecznych i kulturalnych miejscowości. Wspólnie z Radą Sołecką staramy się pomagać naszej społeczności, dbać o piękno i dobre imię Tworkowa - twierdzi z przekonaniem. Rodzina jest jednak dla mniej najważniejsza. Mimo licznych obowiązków i problemów chcę, abyśmy zawsze żyli zgodnie i pomagali sobie nawzajem - dodaje. W ślady kościelnego podąża syn Andrzej, który dziś jest ministrantem. Chętnie pomaga mi, może kiedyś mnie zastąpi? - zastanawia się Hubert Kasza.

Ewa Osiecka

  • Numer: 14 (522)
  • Data wydania: 03.04.02