Czwartek, 26 grudnia 2024

imieniny: Szczepana, Dionizego

RSS

Ten, który kręci

20.03.2002 00:00
Muzykę zaczął tworzyć już na początku lat dziewięćdziesiątych. Potem były już zabawy montażem filmowym. Dziś Adriana Szczypińskiego - autora dwóch filmików o Raciborzu, nie przeraża piesza wędrówka z kamerą i statywem oraz poranna pobudka, by sfilmować wschód słońca w Brzeziu albo zachód w Łężczoku.

Urodził się 28 lat temu w maleńkiej miejscowości w województwie opolskim. Po ukończeniu nauki w Zespole Szkół Mechanicznych przy Rafako S.A. trafił do jednostki wojskowej w Kielcach. Po powrocie z wojska rozpoczął pracę w raciborskiej telewizji kablowej jako operator kamery i montażysta. To zajęcie zaważyło na rozwoju jego dalszych zainteresowań. Ale zacznijmy od początku.
 
Na początku lat dziewięćdziesiątych Adrian zainteresował się książkami o tematyce science fiction. W jego biblioteczce znalazły się wszystkie najważniejsze tytuły należące do klasyki tego gatunku literackiego. Jak twierdzi Adrian, książki te były pomostem łączącym rzeczywistość z irracjonalnością, który pomógł mu choć na chwilę, podczas lektury, uciec w świat nierealny. Na czytaniu, oczywiście się nie skończyło. Jakiś czas później nadarzyła mu się okazja do obejrzenia filmu SF „Wehikuł czasu” Georga Pala z 1960 r. To wystarczyło, by zainteresować się również i filmem z tej dziedziny. Niewiele czasu potrzebował, by rozpocząć gromadzenie filmoteki science fiction z prawdziwego zdarzenia. Obecnie w jego maleńkiej kawalerce jest mu już trudno pomieścić ok. 350 kaset wideo. A przecież jeszcze nie cała klasyka filmu światowego trafiła w jego ręce. Połowa tych kaset zawiera filmy fantastyczne - począwszy od „King - Konga” z 1937 r., a skończywszy na „Władcy pierścieni”.
Perełkami w jego zbiorach są również: Frankenstein Jamesa Whale’a z 1931 r., Zakazana planeta Freda MacLeoda z 1956 r., Dr Strangelove Stanleya Kubricka z 1963 r. oraz prawie cała filmografia swoich ulubieńców: Stevena Spielberga, George’a Lucasa, Ridleya Scotta, Johna Carpentera, Juliusza Machulskiego, Jamesa Camerona, Davida Lyncha, Roberta Zemeckisa, Paula Verhoevena, Terrego Gilliama, Stanleya Kubricka, Taylora Hackforda, Luca Bessona, Larry’ego i Andy’ego Wachowskich, Alfreda Hitchcocka oraz Stanisława Barei... uff, nie sposób wymienić ich wszystkich.
 
Jego wiedza na temat kina światowego jest bardzo imponująca. Stan kawalerski Adriana oraz ponad dwa tysiące obejrzanych filmów sprzyjają zgłębianiu jej. Jak przyznaje raciborzanin, oglądanie każdego filmu zaczyna zazwyczaj od dokładnego przeczytania spisu reżysera, scenarzysty i aktorów, bowiem już przed seansem jest w stanie zorientować się czy film jest naprawdę dobry. Co więcej, na wyrywki wymienia nazwiska ludzi związanych z danym filmem, nie tylko produkcji polskiej i amerykańskiej, ale również znaczące filmy najbardziej odległych i najmniejszych państw. W jego archiwum komputerowym powstał już dokładny spis filmów ułożony według chronologii, począwszy od lat trzydziestych, aż po nowości kinowe.
 
Adrian rzadko chodzi do kina. Wybiera się tam od czasu do czasu jedynie na superprodukcje, bowiem oglądanie ich na małym ekranie nie ma sensu. Jak twierdzi, jego każdy dzień jest podobny do poprzedniego. Śmieje się mówiąc, że jego życie wygląda jak w filmie „Dzień świstaka”, kiedy główny bohater budzi się codziennie o godz. szóstej rano, a na kalendarzu jest wciąż ta sama data.
 
Trudno mi uwierzyć w opiewieści o szarzyźnie jego życia, ponieważ rozjaśniają ją jeszcze inne zainteresowania Adriana. Jedną z jego pasji życia jest również muzyka. Kiedy Adrian był w piątej klasie szkoły podstawowej, otrzymał od matki w prezencie radio. I cała muzyczna odyseja rozpoczęła się od audycji Tomasza Beksińskiego w Programie Drugim. Najpierw zainteresował się takimi twórcami muzyki elektronicznej jak Koto i Laser Dance, a stąd już była prosta droga do Vangelisa, Jeana Michela Jarre’a, Tangerine Dream i Kraftwerk.
 
Adrian sumiennie kompletuje pełne dyskografie swoich faworytów. Jego życiorys nie kończy się jedynie na słuchaniu muzyki. Od ponad dziesięciu lat również ją tworzy. Powstało już ok. dwustu kawałków, które można powiedzieć, że trafiają do „szuflady”. Część z nich autor wykorzystał jako muzykę do czołówek „Wiadomości Raciborskich” emitowanych w lokalnej telewizji kablowej.
 
Jakiś czas temu Adrian postanowił nakręcić także film przedstawiający 24 godziny z życia Raciborza. Od pomysłu do realizacji potrzebował niewiele czasu i tak powstały dwa filmiki - 25 i 15- minutowy z muzyką autorską raciborzanina. Zdjęcia trwały dwa miesiące, a montaż poszczególnych scen zajął mu tydzień. Pomysł realizował podczas swojego urlopu, kiedy to starał się zarejestrować ujęcia z każdej drogi dojazdowej do Raciborza o każdej porze dnia. By uchwycić wschód i zachód słońca udawał się piechotą z kamerą i statywem, by znaleźć jak najlepsze miejsce i by uchwycić je w swoim kadrze. Adrian zastosował w swoim projekcie całą gamę ciekawych efektów, które uzyskał podczas montażu cyfrowego. Bawił się zdjęciami i światłem. Wykorzystał efekty przyspieszenia i zwolnienia ruchu, nakładał różne filtry, różnicował plany - od ogółu do szczegółu, stosując interesujące przejścia między dwoma ujęciami.
 
Miejmy nadzieję, że Adrian Szczypiński zdecyduje się kiedyś pokazać efekt swojej pracy i jego filmiki zostaną wyemitowane na antenie „kablówki”. Może niejeden raciborzan zobaczy siebie spacerującego w parku ze swoimi dziećmi lub podążającego wcześnie rano do pracy.

Ewa Wawoczny

  • Numer: 12 (520)
  • Data wydania: 20.03.02