Ludzie są przerażeni
Myślałam, że umrę ze strachu kiedy wracałam od dentysty, a ludzie mówili mi, że koło mojego domu wybuchła bomba. Co z mężem, co z synem? - myśli kłębiły się w głowie. Na dodatek policjanci nie chcieli mnie przepuścić, bo bali się o moje zdrowie. To było straszne - wspomina mieszkanka ul. Krzyżkowickiej, której dom najbardziej ucierpiał wskutek wybuchu bomby.
Nigdy bym nie przypuszczał, że w takich Rydułtowach przyjdzie nam kiedyś takie coś przeżywać. Myślałem, że w małych miastach jesteśmy bezpieczniejsi, a tu figa z makiem. Przecież to nie zdarzyło się tu po raz pierwszy - płacze starszy, sześćdziesięcioletni mężczyzna. Tu dzisiaj moje wnuki szły do szkoły, o Boże jakby to dotknęły, o tu tym chodnikiem, obok tego miejsca gdzie leżała bomba. Nie mogę nawet mówić.
Czarny, leżący na brzegu drogi dojazdowej, worek na śmieci mieszkańcy zauważyli już przed godziną 4.00 rano, kiedy jeden z nich szedł z pracy.
Worek jak worek, śmieci teraz wszędzie walają się po ulicach - wspomina. Później przed szóstą rzucił się w oczy kolejnej mieszkance udającej się do pracy. Największe zaniepokojenie wzbudził w niej kiedy ok. godz. 13.00 wracała do domu.
Worek z powodu wiatru obsunął się i ze środka wystawał kawałek srebrnej, jakby pięciolitrowej puszki. Wyglądało to jak przykrywka od garnka Zeptera. Najbardziej wystraszyłam się kiedy zobaczyłam wystające z tego druty, migającą diodę i kostkę przytwierdzoną z boku. Zadecydowałam z mamą, że zadzwonimy na policję. Wpierw zatelefonowałam jednak po radę do sąsiada, z którym wspólnie ustaliliśmy, że lepiej będzie wezwać Straż Miejską - wspomina.
Przyjechali bardzo szybko, gdzieś po dziesięciu minutach. Potem już tylko mieszkańcy usłyszeli ogromny huk. Wybuch był na tyle silny, że szczątki ciała, materiału rozrzuciło na odległość kilkudziesięciu metrów. Wiadomo, że w tej samej chwili co strażnicy na miejscu pojawił się najemca 25-letni Leszek Cz. z Rybnika, znany już wcześniej policji.
Nie wiadomo dokładnie czy dot-knęli worka. Faktem jest, że o godz. 13.40 doszło do eksplozji. Dopiero ustalamy jej przyczyny - powiedział na miejscu nadkomisarz Ernestyn Bazgier, rzecznik Powiatowej Komendy Policji w Wodzisławiu.
Zaraz po wybuchu mieszkańcy ujrzeli leżącego na ziemi najemcę budynku. Jego twarz to była lito krew. Najpierw skakał z bólu, a potem leżał na ziemi. Wołał ratunku, pomóżcie. Ręka wisiała mu jak oplerek. Syn i ja polecieliśmy go ratować - wspomina sąsiad. Tamowaliśmy piżamą krew, z urwanej prawej ręki palce leżały gdzieś na rynnie lokalu. Sąsiadka przyniosła ręcznik i obandażowała mu rękę. Sodoma, Gomora. Czy ja widzę, czy ja widzę? - pytał tylko.
Na drodze leżał również kolejny poszkodowany 28 -letni strażnik miejski Justyn B. Doznał urazu twarzy, oczu, brzucha i krocza. Przewieziony został, podobnie jak wyżej opisany, do szpitala w Rybniku - Orzepowicach.
To taki fajny synek, najlepszy strażnik jakigo znomy, mo wielki serce, nigdy za gupota nie karo - mówią ludzie.
Trzecim rannym był 30-letni strażnik miejski Daniel P. Doznał ogólnych obrażeń. Miał wiele szczęścia, w chwili wybuchu nie zdołał jeszcze zbliżyć się do ładunku.
Dwóch innych, znajomy właściciela oraz pracownik malujący płot byli lżej ranni. Ten ostatni, podobnie jak Daniel P., przyjęty został na oddział chirurgii ZOZ w Rydułtowach.
Wybuch spowodował, że z okolicznych domów wyleciały szyby.
Pod oknem spał mój syn, dobrze, że zwykle przykryty jest pierzyną. Uratowała go. Wszystkie kawałki szkła wbiły się bowiem w nią - mówi mieszkanka domu, który najbardziej ucierpiał wskutek wybuchu.
Na miejscu zdarzenia zjawiła się grupa pirotechniczna z Katowic oraz z Laboratorium Kryminalistyki Wydziału Fizyko - Chemii. Zbierano i zabezpieczano ślady, opisywano odłamki materiału wybuchowego. Dokonywano oględzin śladów. Zbierano zeznania świadków, a ci z żalem mówili: Już kilkanaście dni tymu ktoś chcioł podpolić przyszło agyncja. Pod drzwiyrze podłożono ogiyń. Zresztą my tu już dwa lata walczymy. Pisma my słali. Może tera, jak sie nieszczyńści stało, kieryś nas zauważy - mówią.
Ja, na chwila - dodają inni.
Mieszkańcy napisali pismo do Urzędu. Część osób bała się podpisać. Ludzie bardzo się boją. Niech pani zdjęć nam nie robi, wołali i uciekali z obiektywu.
Czynności w niezbędnym zakresie prowadzi Komenda Powiatowa Policji.
Według wstępnych ustaleń ładunek, pochodzący z kopalni, był prymitywnie skonstruowany. Zapalnik był najprawdopodobniej czasowy, jednak wybuchnął w chwili podejmowania ładunku. Przypuszcza się, że mógł być źle ustawiony. Najprawdopodobniej celem sprawcy było nastraszenie właściciela, wywołanie efektu dźwiękowego a nie wywołanie eksplozji.
Prokuratura idzie dwutorowo: wątek finansowo-pieniężny, czyli mogła zrobić to konkurencja by wyeliminować właściciela z rynku lub drugi wątek - rozliczenia finansowe. Działalność gospodarcza związana z obrotem węglem - powiedział nam prokurator rejonowy Józef Pałka.
Sprawa przekazana została do Prokuratury Okręgowej w Katowicach.
Władze miasta podjęły się natomiast akcji pomocy dla rodzin strażników.
Z funduszu socjalnego obydwaj strażnicy, jeszcze w tym miesiącu, otrzymają pierwsze doraźne zapomogi. Dodatkowo pracownicy Urzędu Miasta rozpoczęli między sobą zbiórkę pieniędzy na pomoc dla rodziny strażnika Justyna B. Wiadomo, że koszty związane z leczeniem są niemałe - mówi wiceburmistrz Henryk Niesporek.
Daniel P. został już zwolniony z rydułtowskiego szpitala. Pracownik, który malował płot, mimo, że nadal przebywa w rydułtowskim szpitalu jest już w stanie ogólnym dobrym i niedługo ma być wypisany do domu - poinformował nas ordynator oddziału chirurgii Stanisław Małecki.
Justyn B., w chwili zamykania numeru, miał zostać przewieziony ze szpitala w Rybniku na Oddział Okulistyki w Sosnowcu.
Aleksandra Matuszczyk - Kotulska
Najnowsze komentarze