W czternastu odsłonach
Piątkowa wystawa, w której uczestniczyło prawie dwieście osób, była dosyć niecodziennym wydarzeniem kulturalnym naszego miasta. Stanowiła pewnego rodzaju spektakl, koncert, wręcz religijny happening. Spotkanie odbyło się w kaplicy klasztornej, w której zgromadzono pokaźnych rozmiarów czternaście obrazów. Zaproszeni goście nie mogli ich zobaczyć, bo po pierwsze, w kaplicy wygaszono wszystkie światła, a po drugie wszystkie dzieła były zasłonięte ogromnymi połaciami płótna.
Wernisaż otworzył komisarz wystawy - Ryszard Frączek. Zapowiedział pierwsze „zdarzenie”. Nagle jedna z lamp oświetliła sztalugę, na której znajdował się pierwszy obraz. Dwóch chłopców zdjęło zeń płócienną zasłonę. Zgromadzonym gościom ukazał się pierwszy obraz...
Odkrywanie kolejnych „zdarzeń” było przeplatane na przemian recytacją wierszy i odśpiewaniem przez samego Kazimierza Frączka kilku utworów poezji śpiewanej. Artysta zaśpiewał głównie własne kompozycje przy akompaniamencie dwóch gitar: na jednej zagrał sam, na drugiej Mieczysław Heflinger. Nie zabrakło również dwóch skrzypaczek: Joanny i Dobrawy Frączek oraz śpiewu Magdaleny Frączek.
Zdarzenia, odsłaniane w pewnej kolejności tworzyły jedną całość. Stanowiły pewnego rodzaju nawiązanie do drogi krzyżowej ze względu na motywy religijne, ukazujące dramat człowieka. Trzy osoby wciągnięte do rozpiętego do granic możliwości namiotu. Wydobyte z dna zagłady, ludzkiej niemocy, ograniczoności, poddają się wszechogarniającej miłości Chrystusa. (...) Nie sposób opisać, jak wiele dzieje się w tym misterium, peł-nym żywości i ekspresji kolorów, które rozgrywa się między Bogiem a człowiekiem - opisuje Joanna Frączek jeden z obrazów artysty - „Namiot spotkania”.
Moje malarstwo dociera do tych ludzi, którzy potrafią przeżywać cierpienie, którym nie jest obca śmierć - tłumaczy artysta. Droga krzyżowa związana jest z moim przeżywaniem problemów człowieka i tajemnicy Boga. Ten nurt malarstwa jest wynikiem specyficznej atmosfery pracowni Stanisława Rozińskiego, w której się kształciłem na Akademii Sztuk Pięknych - dodaje. Kolejną niespodzianką artysty było zaproszenie gości na inną, jednodniową wystawę, która znajdowała się piętro niżej. Artysta wystawił tam swoje pejzaże.
Wyeksponowane obrazy są efektem dwunastu lat twórczej pracy Kazimierza Frączka. Całe przedstawienie będzie można zobaczyć ponownie w piątek, 8 marca. Rozpoczęcie o godz. 19.00.
Droga Kazimierza Frączka do zajęcia się sztuką rozpoczęła się już w jego dzieciństwie. To właśnie za sprawą matki, która kierowała go w stronę sztuki i śledziła jego artystyczne losy, postanowił zająć się malarstwem. Co więcej, Kazimierz zainteresował się również poezją śpiewaną i grą na gitarze. Teraz artystyczne działania wspiera jego żona, która, jak twierdzi sam artysta, jest pierwszym krytykiem jego prac.
Można mówić o kilku nurtach twórczości raciborskiego artysty. Na pierwszym miejscu należy wymienić malarstwo sztalugowe pełne ekspresji, zazwyczaj o tematyce religijnej. Malarstwo ekspresyjne kiedyś uprawiałem, potem zaprzestałem i znowu do niego powróciłem. Dziś jest mi najbliższe - tłumaczy K. Frączek.. Uprawia w tym gatunku różnorodne techniki plastyczne, począwszy od malarstwa olejnego, poprzez techniki mieszane, a skończywszy na gwaszu.
Drugim nurtem jest ikonopisanie. Jak twierdzi artysta, ikony stanowią pewnego rodzaju oczyszczenie. Wymagają wyciszenia, cierpliwości i precyzji. Raciborzanin tworzy je na stuletnich deskach, których pełno jest w starej kamienicy, w której mieszka. Nie uważam się za ikonopisa, chociaż malarstwo bizantyjskie bardzo mnie inspiruje. Powstawanie ikony, od wyboru deski, poprzez nanoszenie podobrazia, do nakładania złota i farb, to jedna spójna całość. Ten „świat” jest mi bliski, dlatego czasami zaznaczam swoje malarstwo ikoną - tłumaczy K. Frączek.
Kolejnym tematem inspirującym raciborzanina jest przyroda. Często się zdarza, że na płótnie zapamiętuje miejsca, które odwiedza podczas wycieczek ze swoją żoną i dziećmi: Dobrawą, Jeremiaszem, Tobiaszem i Marią. Jak twierdzi, artysta malujący pejzaże jest pewnego rodzaju scenografem, który sam musi wybrać najlepsze miejsce.
Na samym końcu jego twórczej pracy znajdują się ilustracje do książek dla dzieci. Kazimierz wykonał także kilka tysięcy wizerunków zwierząt do różnych albumów.
Ewa Wawoczny
Najnowsze komentarze