Piątek, 17 maja 2024

imieniny: Sławomira, Paschalisa, Weroniki

RSS

Przygoda z dwoma kółkami

13.02.2002 00:00
Kazimierz Byliński przejechał już swoim rowerem ponad czterdzieści tysięcy kilometrów. Zwiedził naprawdę niezły kawałek naszego regionu. Zapuszczał się nawet pod Jastrzębie, Wodzisław, za Żory. Ale nie tylko - był nawet na północy kraju, na Pomorzu. Jako kolarski globtrotter posiada na swym koncie już sporą kolekcję odznak organizacji krajoznawczych.

A zaczął na serio kolarskie wycieczki dopiero parę lat temu. Wcześniej podróżowałem tylko na swoich nogach. A do jazdy rowerem kolega mnie podkusił - opowiedział na wstępie. Nigdy nie jest na późno nadrobić zaległości - dzisiaj ma na koncie nie tylko ponad kilkadziesiąt wycieczek po całym kraju i przejechany dystans niemal równego obwodu Ziemi, ale i pokaźną kolekcję odznaczeń turystycznych.
 
Od początku traktował kolarstwo jak hobby. Jednym z pierwszych poważnych rajdów krajoznawczych był rajd z Ełku do Raciborza, przez pół Polski - to impreza z grupą osób, związanych z jednym z raciborskich klubów AA. Od tej pory co jakiś czas wybiera się na dłuższe rajdy. Ma już w swej kolekcji tytuły Turysty Ziemi Raciborskiej, Rybnickiej i Wodzisławskiej, Śląską Odznakę Krajoznawczą - a bardzo dużo zachodu kosztowało go zdobycie tzw. Małej Brązowej i Małej Srebrnej KOT. Nóg potem nie czułem, ale udało się - mówi. Chciałby spróbować zdobyć jeszcze Małą Złotą KOT, choć musiałby naprawdę mocno się wysilić - wymogi są bowiem wysokie.
 
Jak już jeździ, stara się nie tylko zaliczać kolejne kilometry, ale także dokładnie poznawać region. Prowadzi szczegółowe zapiski na temat okolicy, którą akurat zwiedza. Jak już jechać, to trzeba przecież wiedzieć, co się widziało. Niektórzy koledzy prowadzą także notatki, ale mniej szczegółowo, choć to im też wystarcza do otrzymania odznak. Ja robię inaczej - wyjaśnia. Ma już przejechany dla przykładu Szlak Krzyży Pokutnych, których u nas nie brakuje. Na rowerze zajechał kiedyś jednego dnia nawet 89 kilometrów - aż za Żorami wtedy się znalazł - ale czuł potem mocno w nogach jazdę. Kiedyś, w grupie, w trakcie jednego rajdu, zabawiał się z kolegami w ściganie - i choć starszy od wielu z nich, tempo narzucał ostre. Grzałem ile wlezie - opowiada. Bardzo lubię jazdę rowerem. Kolarstwo kocham. Czuję się przez to młodszy. Kondycja jest dobra. Więcej nie trzeba - mówi. W kraju nie na chyba miejsca, gdzie by nie jechał. Pamięta zabytki i nietypowe miejsca, gdzie się zatrzymał. Kilka razy w trakcie rajdu zdarzyła mu się jechać w padającym znienacka deszczu, ale nie zraziło go to wcale do podróży na dwóch kółkach.
 
W tym roku planuje również parę wypraw - zastanawia się nawet, czy nie wybrać się do Austrii ze znajomym. Ale to kosztowna impreza i się waha - nie tylko że długa, ale i daleka. Oprócz kolarstwa udziela się podobnie w chórze kościelnym parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Raciborzu. Zimą ma na to wszystko więcej czasu, bo pogoda niezbyt sprzyja rajdom. Ale jak tylko robi się znów ciepło, zamierza pojechać w miejsca, których dotąd nie zaliczył. I z ludźmi się spotkać - bo znajomych dzięki kolarstwu ma teraz wszędzie.

(sem)

  • Numer: 7 (515)
  • Data wydania: 13.02.02