Czwartek, 26 grudnia 2024

imieniny: Szczepana, Dionizego

RSS

Zabójstwo na wokandzie

16.01.2002 00:00
Zakończyła się głośna sprawa przeciwko Rafałowi W. oskarżonemu o zabójstwo, w listopadzie 1999 r., Tomasza B. Sąd ukarał go również za próbę podpalenia solarium. Zdaniem Prokuratury Rejonowej, którą żądała 25 lat więzienia, wyrok 15 lat jest za niski i zapowiedziała złożenie apelacji.

Zabójstwo B. było bardzo brutalne, a popełnieniu towarzyszył alkohol, którym zarówno sprawca jak i ofiara raczyli się wspólnie przez kilka godzin. 28 listopada Rafał W., w swoim środowisku znany pod pseudonimem „Perełka” i „Łysy”, bawił się w towarzystwie trójki kolegów w jednym z raciborskich lokali. Około godz. 19.00 wyszedł, informując kolegów, że musi iść na Ostróg do domu rodziców nakarmić ich psy. W rzeczywistości poszedł na ul. Bosacką w okolice mieszczącego się za starą stacją benzynową solarium. Tam w krzakach miał ukryte wcześniej trzy butelki napełnione benzyną. W. od jakiegoś mężczyzny dostał 150 zł za wykonanie zlecenia spalenia lokalu. Oskarżony w przemyślany sposób zabrał się do roboty. Wszedł na dach solarium i przez przewody wentylacyjne wrzucił dwie butelki z zapaloną szmatką wystającą z szyjki butelki. Był to tzw. koktajl Mołotowa. Pożaru jednak nie udało mu się wzniecić. Mocno zirytowany, wybijając szybę w oknie lokalu, wrzucił do środka trzecią butelkę i uciekł w kierunku ul. Londzina licząc, że po drodze usłyszy sygnał wozów strażackich. Nic takiego jednak się nie stało.
 
Przy ul. Londzina, w lokalu „Kaprys”, nasz bohater spotkał tę samą trójkę kolegów. Ci zeznali potem, że od W. „czuć było benzyną”. Nic nie podejrzewali i razem pojechali do baru „Iwa” przy ówczesnej ul. Magdaleny, a następnie znów wrócili do „Kaprysu”. Tu oskarżony, wykorzystując nieuwagę, zabrał jednemu z kolegów nóż, tzw. finkę. Wkrótce dosiedli się do stolika przyszłej ofiary, Tomasza B. Zabawa się rozkręcała. „Pękały” kolejne butelki. Całej piątce, kiedy zamykano „Kaprys”, było mało i postanowili pojechać znów do lokalu przy Magdaleny. Tu rozpętali awanturę i zdemolowali wnętrze. Mocno podchmieleni zdecydowali się całą noc dalej pić w mieszkaniu jednego z kompanów.
 
Popijawa trwała do późnych godzin nocnych. Tuż nad ranem przyszła ofiara i jeden z kolegów W. zasnęli. Oskarżony jadł chleb, po czym zaczął wyzywać śpiącego B. Gdy ten się obudził i wyszedł z mieszkania, W. wybiegł za nim, zawrócił i rzucił w pokoju na wersalkę. Widać było, że coś między obydwoma iskrzy.

 
Za jakiś czas wszyscy biesiadnicy postanowili udać się do swoich domów. W., kolejny raz wykorzystując nieuwagę pozostałych, zabrał z mieszkania kolegi dwa noże, tym razem kuchenne o długich ostrzach.
 
Tomasz B. wracał samotnie ulicą Karola Miarki. Na wysokości inspektoratu PZU przewrócił się tuż przy krawędzi jezdni. W. i jego kolega widzieli, jak zatrzymał się przy nim jakiś samochód. Jego kierowca pomógł wstać pijanemu w sztorc B. Ten ledwie dowlókł się do schodów wejściowych inspektoratu i zasnął. Tu Tomasza dopadł Rafał. Z furią zadał mu jedenaście ciosów nożem w okolice grzbietu, barków, ramion, karku i szyi. Chwilę potem uciekł, porzucając po drodze nóż. W domu wyprał ubrania i spokojnie zasnął. Śmiertelnie ranny Tomasz B. umierał tymczasem na schodach przed PZU. Całe zdarzenie trwało zaledwie kilkadziesiąt sekund.
 
Zabójca zgłosił się na policję sam. W jednym z barów, w którym leczył kaca, dowiedział się, że jest poszukiwany. Na Komendzie od razu przyznał się do obu czynów; zabójstwa i próby podpalenia solarium. Niewiele pamiętał. Wyjaśnił jedynie, że ofiara wyzywała go podczas wspólnego picia wódki, przez co bardzo się zdenerwował. Przed PZU najpierw ugodził B. w szyję, a następnie szybko postanowił zabić. Pomyślał, jak zapisano w protokole, że „nikt wtedy nie będzie o tym wiedział i uratuje swoje życie”. Nóż wrzucił do Odry. Mimo poszukiwań prowadzonych przez specjalistyczną ekipę nurków, narzędzia zbrodni nie udało się odnaleźć.
 
W sprawie solarium, biegły sądowy do spraw pożarnictwa uznał, że właściciel lokalu może mówić o dużym szczęściu. Lokal nie miał żadnych specjalnych zabezpieczeń, zaś w środku znajdował się sprzęt o wartości kilkudziesięciu tysięcy złotych. Koktajle Mołotowa spadły na kafelki. Paląca się rozlana benzyna nic nie zajęła, bo akurat w pobliżu nie było nic łatwopalnego. Straty wyniosły jedynie 2,2 tys. zł.
 
W trakcie śledztwa, biegli psychiatrzy stwierdzili, że w czasie popełniania obu czynów W. miał możliwość rozpoznania ich znaczenia, mimo że miał mocno w czubie. Wiedział, że alkohol wpływa na niego destrukcyjnie i w tym sensie mógł przewidzieć możliwy rozwój wypadków. Z nieobliczalności po kilku głębszych był zresztą znany w swoim środowisku. Na proces czekał w areszcie śledczym. Sprawa zakończyła się w grudniu ubiegłego roku. Rafał W. został skazany na karę łączną 15 lat pozbawienia wolności. Sąd nałożył na niego również obowiązek naprawienia szkody właścicielowi solarium. Prokuratura Rejonowa żądała podczas rozprawy kary 25 lat więzienia. Jak dowiedzieliśmy się, zapowiedziała wniesienie apelacji. Chce podwyższenia wyroku.
 
Rafał W. ma 27 lat i jest kawalerem. Był już wcześniej karany. Ma jedno dziecko. Przed dokonaniem zabójstwa miał pracę w jednym z większych zakładów w Raciborzu. Zarabiał miesięcznie 800 zł.

(waw)

  • Numer: 3 (511)
  • Data wydania: 16.01.02