Bilans 2001
Uczelnia w prezencie
Po latach starań Racibórz ma szkołę wyższą. To niewątpliwie największy sukces minionego roku, osobiście wielu miejscowych naukowców związanych z Kolegium i członków władz powiatu, ogólnie miasta i całej ziemi raciborskiej, która znalazła wreszcie swe ważne miejsce na mapie edukacyjnej Polski. Alma mater dodaje prestiżu, który jest tym większy, im placówka bardziej samodzielna. Raciborska Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa stanie na filarze kilkudziesięcioletniego dorobku m.in. Studium Nauczycielskiego i Kolegium Nauczycielskiego i to w pełni samodzielna, czego nie można powiedzieć o filiach. Ruszy 1 lutego tego roku, ale decyzję o tym podjął jesienią - niejako „na odchodne” - rząd AWS-u. O wspaniałym wyborczym prezencie nie pamiętaliśmy przy urnach, bo wynik Akcji był w Raciborzu marny. Na szczęście praw nabytych się nie traci i choć AWS przeszło do historii, to uczelnia w naszym mieście pozostała. Oby cieszyła się renomą, a każdy nabór oznaczał gęste sito dla wielu chętnych do studiowania. Z kronikarskiego obowiązku wspomnijmy tylko, że nic nie wyszło z uruchomienia w budynku SP-4 przy ul. Wojska Polskiego filii TÜV Akademie z Niemiec, a sprawa Wyższej Szkoły Salezjańskiej, która ma powstać w byłym przedszkolu przy ul. Solnej, to nadal melodia przyszłości.
Pracy i chleba
Największy dramat 2001 r. to 5 tys. zarejestrowanych bezrobotnych. Raciborszczyzna niestety nie uciekła ogólnokrajowym tendencjom i miejsc pracy szybko ubywało, choć stopa bezrobocia w naszym powiecie pozostaje nadal jedną z najniższych w województwie śląskim. Nie zmienia to jednak faktu, że robotę dużo łatwiej dziś stracić niż znaleźć. Coraz bardziej widać, że z odsieczą przyszła
historia. To dzięki jej zakrętom Polacy z naszego powiatu mogą też powiedzieć, że są Niemcami. I nie o poczucie narodowe tu chodzi, ale o możliwość posiadania czerwonego „bundes” paszportu, który jak wytrych otwiera drzwi do rynków pracy wszystkich krajów UE. Ostrożnie oszacowano, że na stałe w Niemczech i Holandii pracuje około 4 tys. mieszkańców ziemi raciborskiej. Biskupi ostrzegają, że to dramat wielu rodzin żyjących w długiej rozłące, ale przyznają, że w tych czasach gorsza od rozłąki jest bieda. Tak więc coś za coś - mówi stare przysłowie. To jedno coś, to wcale niemałe zarobki. Generalnie można powiedzieć, że jedna część raciborzan zarabia w złotówkach, druga w euro.
W gospodarce zmiany
Życie gospodarcze zdominowało przejęcie Zakładów Elektrod Węglowych S.A. przez niemieckiego potentata w branży SGL Carbon z Wiesbaden. Niemcy wdrożyli proces restrukturyzacji, z powodu którego część załogi musiała się już pożegnać z pracą. Ci, którzy zrobili to na własną prośbę, otrzymali spore odprawki. Kolejną grupę czekają jednak dalsze wymówienia. Inwestora szukał Mieszko, trzeci krajowy producent słodyczy. Można powiedzieć, że firma rodziny Gajdzińskich cały rok była w narzeczeństwie. Usilnie szukała partnera, który ją pokocha z długami, bo swoje sukcesy ostatnich lat Mieszko okupiło znacznym wzrostem zadłużenia. Tego wiana nie chciała bydgoska Jutrzenka, znana z produkcji wafelków, ani izraelski Elite mający w Polsce palarnię kawy. Dopiero 28 grudnia 2001 r. ogłoszono zaręczyny z Funduszem Inwestycyjnym Dresdner Kleinwort Benson Emerging Europe. Ślub nastąpi w tym roku. 22 stycznia odbędzie się zgromadzenie akcjonariuszy, które pobłogosławi narzeczonych. Rafako S.A. ma nowego prezesa. Największa raciborska firma zwolniła część pracowników. Pozyskała jednak zamówienia, zdobyła Polską Nagrodę Jakości, w trudnej polskiej sytuacji jakoś sobie radzi i patrzy z niepokojem, co będzie z zadłużonym po uszy holdingiem Elektrim, który posiada kontrolny pakiet jej akcji. Elektrim ma dziś spore kłopoty z oddaniem tego, co pożyczył, a pakiet akcji Rafako również posłużył jako zabezpieczenie kredytu. W tym roku okaże się prawdopodobnie, czy Elektrim zbankrutuje, czy też się wykaraska z kłopotów. Szansą na nowe miejsca pracy miało być centrum logistyczne TBG Polska w Studziennej. Miasto dało Anglikom ulgi, a ci centrum zbudowali tyle, że na razie przejęli ludzi z Henkla, który likwiduje magazyny. Interes z nimi jest więc na razie taki, że grono bezrobotnych się nie zwiększyło, ale też i nie zmniejszyło. Dodatkowe miejsca pracy mają się znaleźć dopiero po budowie kolejnych hal magazynowych.
Sięgnęli po kasę
Finansowym sukcesem 2001 r. było uzyskanie przez władze miasta 2 mln euro z Brukseli na budowę obwodnicy śródmiejskiej, która pobiegnie ulicami Pocztową, Nowomiejską i Kościuszki. O unijną kasę wcale nie było łatwo (walczył Racibórz, Opole i Wrocław), przez co sukces ratusza, a szczególnie specjalnie utworzonych służb w postaci Wydziału Rozwoju i Współpracy Zagranicznej, jest tym większy. Bruksela ostrożnie wydaje swoje eurodolary. Żąda przeprowadzenia niezwykle skomplikowanych procedur przetargowych, wskutek czego decyzja o przyznaniu pieniędzy zapadła co prawda w tamtym roku, ale inwestycja ruszy najwcześniej jesienią roku bieżącego. Ratusz ma nadzieję, że sporą część z tych 2 mln euro (ponad 7 mln zł) przerobią lokalne firmy budowlane, dla których tamten rok kojarzyć się będzie ze stagnacją i brakiem zamówień.
Z Raciborza na Wiejską
Gdyby Andrzej Markowiak, były prezydent Raciborza, startował z SLD, to miałby kilkanaście tysięcy głosów. Podczas wyborów parlamentarnych wielu ludzi mówiło, że chce głosować na niego i na rządzącą dziś partię. Od wyboru nie dało się jednak uciec. Markowiak wygrał bezapelacyjnie windując wynik Platformy Obywatelskiej do ponad 20 proc. i po dwóch kadencjach przerwy Raciborszczyzna ma wreszcie swojego posła. Fakt ten zaskoczył oponentów Markowiaka w Radzie Miasta (SLD, Przyszłość Regionu Raciborskiego) i to chyba bardzo mocno, bo jedynie ich przedstawiciele złożyli byłemu prezydentowi gratulacje na sesji, na której - zgodnie z wymogami ordynacji wyborczej - został odwołany ze stanowiska. Na efekty posłowania A. Markowiaka trzeba czekać. Oby były lepsze niż debiut z otwarciem biura poselskiego najpierw w Rybniku, potem w Raciborzu, co jest o tyle zaskakujące, że poseł, jeszcze jako prezydent, zawsze mówił, iż Racibórz jest na początku Polski, a nie na końcu.
Niesmak może mieć elektorat SLD. Góra partyjna „zrzuciła” do okręgu rybnickiego Tomasza Mamińskiego z Warszawy, szefa Krajowej Partii Emerytów i Rencistów, który uzyskał drugi po Markowiaku wynik wyborczy w Raciborzu. Tuż po wyborach okazało się, że jest prawdopodobnie nie tylko najbogatszym emerytem (majątek oszacowano na 12 mln zł), ale drugim na liście najbogatszych posłów. Wsławił się też tym, że po spożyciu kilku głębszych „pozdrawiał” austriackiego dziennikarza słowami „Heil Hitler” w czasie gdy ten konwersował z detektywem Rutkowskim z Samoobrony. Zachowanie to co najmniej dziwne, bo z Mamińskim o mandat ubiegał się kandydat mniejszości niemieckiej, chirurg z raciborskiego szpitala.
Festiwal hipokryzji
Wiele mówiono o supermarketach. Pewna sieć chciała postawić duży dom handlowy przy ul. Bosackiej na terenie likwidowanego Prodrynu. Władze miasta uznały, że nie mogą na to pozwolić, bo trzeba chronić lokalny handel. Kupiły więc działkę pomniejszając cenę o dług Prodrynu z tytułu podatku od nieruchomości i, jak cicho przyznają w ratuszu, o to tylko chodziło. Efekt jest taki, że Prodryn nie ma długu, a miasto ma problem z parcelą i jej zabytkową budową żywo przypominającą scenografię z ekranizacji „Ziemi Obiecanej”. Z działką przy Bosackiej nic rozsądnego na razie nie udało się zrobić. Chętnych na wydzierżawienie a nawet darmowe użyczenie całości brakuje. Jeśli nie całość, to może uda się użyczyć przynajmniej w kawałkach - uznały władze miasta i wymyśliły Raciborską Strefę Aktywności Gospodarczej. W najbliższych tygodniach będzie wiadomo, czy będą chętni na robienie interesów w starej octowni i przetwórni warzyw. Wiadomo natomiast, że nadal są chętni do stawiania hipermarketu i to nie tylko przy ul. Bosackiej. Pod koniec roku teren pod budowę w Wojnowicach przygotowały Krzanowice. Władze Raciborza też chcą mieć dużą sieć u siebie więc zaczynają promować teren dawnego Kamienioka pod Oborą. Mowa o dwóch korzyściach. Ma być duży hipermarket z parkingiem, który przyda się przy basenie.
Wiadomo również, że handlowcy z Raciborza ze swoją trudną sytuacją będą musieli poradzić sobie sami. W powiecie nie brakuje ludzi z kasą, ale najchętniej wydają ją w polskich i czeskich Auchanach, Realach, Globusach i Tesco. W miejscu zamieszkania kupują mleko, chleb i bułki oraz lekarstwa, co tłumaczy boom na otwieranie aptek. W ankietach murem jednak stoją za lokalnym handlem uważając, że hipermarkety powinny być tylko na obrzeżu, a nie w centrum. Generalnie więc handlowcy na brak sympatii i obrońców swoich interesów narzekać nie mogą. Muszą wsłuchać się też w narzekania klientów, że w Raciborzu jest drogo i nie ma w czym wybierać.
Chlup, chlup, chlup
Racibórz znów ma letnie kąpielisko. Na Dzień Dziecka władze miasta oddały do użytku nowoczesny basen w Oborze, z bardzo wydajną oczyszczalnią i fotokomórkami w natryskach. Ludzie byli spragnieni kąpieli, bo w upalne weekendy przychodziło tu po kilka tysięcy osób, w tym spore grono gości z sąsiednich gmin. W tym roku do wody można będzie nie tylko tu wskoczyć, ale i zjechać z kilkudziesięciometrowej zjeżdżalni, na której zakup zarezerwowano już pieniądze w budżecie miasta.
Hejnał z Krzanowic
Lepiej być w mieście żebrakiem niż na Stranie sedlakiem - mówią w Krzanowicach. Od XIII do XIX w. a może i XX w. (źródła nie są jednomyślne co do tego, kiedy Krzanowice straciły prawa miejskie) było to miasto, potem wieś. Miasteczko nie obejmowało tzw. Strany, czyli części późniejszej wsi. W 2001 r., po kilku latach starań, krzanowiczanie stali się znów mieszczanami, Rada Gminy Radą Miejską, a wójt burmistrzem. Z aktem nadania praw miejskich przyleciał sam premier Jerzy Buzek. Na krzanowickim ryneczku było bardzo wesoło. Kto chciał, robił sobie z szefem rządu zdjęcia. Zrobiono też losowanie wśród krzanowiczan, kto poleci rządowym helikopterem, bo, jak podkreślał premier, z góry Krzanowice są najpiękniejsze. Buzkowi, po klęsce AWS-u, pozostał pewnikiem w pamięci ten widok, a Krzanowicom prawa miejskie.
Uparciuchy
Festiwal samorządowej nieporadności urządzili w tym roku rajcy Kuźni Raciborskiej. Najpierw zebrali się do kupy, by odwołać burmistrza Witolda Cęcka i powołać jego następcę, potem podzielili się na dwie grupy, które zaczęły rywalizować o fotel zastępcy burmistrza, tocząc przy okazji boje we wszystkich dyskutowanych kwestiach. Część mieszkańców się zdenerwowała i doprowadziła do referendum w sprawie odwołania Rady Miejskiej. Tu jednak doszło do kolejnej niespodzianki. Do urn poszło mniej ludzi niż się podpisało pod wnioskiem o przeprowadzenie głosowania. Władze więc zostały i boje toczą do dziś. Kuźnia Raciborska ma tymczasem spore kłopoty finansowe. Dotyczy to zarówno budżetu gminy, największego pracodawcy, jakim jest Rafamet, jak i samych ludzi, których portfele stały się jedynie gadżetami, nie spełniając już swoich podstawowych funkcji. Generalnie wszystkich opanowała tu znieczulica i amnezja. Ludzie nie interesują się Radą, a Rada przez długi czas nie wykazywała zainteresowania przyszłością gminy, czyli ludźmi. Samorządowcy z sąsiedniej Nędzy nazywają to epidemią, a jej wójt uznał nawet, że trzeba co żywo opryskać las dzielący obie gminy, by choróbsko młodej lokalnej kuźniańskiej demokracji nie niosło się dalej. Wypada życzyć powodzenia nowej władzy w Kuźni, oraz wierzyć jej, że sytuacja się uspokoiła i wszystko idzie w dobrym kierunku. Jak jednak być spokojnym, skoro w tym roku po wyborach samorządowych zmieni się znów Rada Miejska?
Czy można było taniej?
To pytanie zadają sobie obserwatorzy poczynań władz powiatu. Komisja Rewizyjna Rady Powiatu badała budowę nowego szpitala przy ul. Gamowskiej i uznała, że można było to robić taniej. Sprawa jest niebagatelna, bo rzecz idzie o wydatkowanie około 30 mln zł. Kiedy na sesji dyskutowano o raporcie Komisji, padło nawet określenie: straty. Zarząd powiatu doszedł do wniosku, że raport jest krzywdzący, a mówienie o możliwości obniżenia kosztów, to w istocie zarzut niewłaściwego nadzoru nad wydawaniem publicznych pieniędzy. Chcąc ostatecznego oczyszczenia, ojcowie Starostwa donieśli o sprawie do Prokuratury Rejonowej. Ta, jako że roboty ma i tak sporo, szpitalny węzeł nie rozsupła zbyt szybko, bo na tak skomplikowanych inwestycjach trzeba się po prostu bardzo dobrze znać, zaangażować biegłych i przewertować sterty faktur i dokumentów. Wiedza fachowa ma tu chyba największe znaczenie, skoro już po odczytaniu protokołu szef Raciborskiego Przedsiębiorstwa Inwestycyjnego (inwestor zastępczy na budowie) zarzucił członkom Komisji brak jakiegokolwiek przygotowania w tym temacie. Uznał nawet, że emocje w tej sprawie odebrały zdrowy rozsądek szefowi kontrolerów, Maciejowi Rycerzowi. Jednego tylko możemy być pewni. Trzeba mieć dobre zdrowie do całej tej kołomyi.
Mercedesem do chorego
Teraz o trzecim, ale już ostatnim wyborczym prezencie poprzedniej ekipy. Tuż przed wyborami do Raciborza z nowoczesnym ambulansem mercedesa przyjechał minister zdrowia Grzegorz Opala. Uroczyście przekazał kluczyki dyrekcji Szpitala Rejonowego po czym pojechał z myślą, że pomoże mu to dostać się do Senatu z listy bloku Senat 2001. Niestety, znów nie pomogło, ale na szczęście karetka została. Niestety, jednak do dziś nie jeździ, bo przekazana na chybcika nie została do końca doposażona. Nie mogła też jeździć do chorych, bo to czynią jeszcze stare R-ki wodzisławskiego Pogotowia. Dopiero w grudniu sejmik województwa śląskiego zdecydował o podziale wodzisławskiej stacji, dzięki czemu Szpital Rejonowy, w ramach nowego oddziału ratunkowego, będzie pełnił rolę pogotowia. Wszystko to bardzo skomplikowane i bardzo trudne do ogarnięcia przez zwykłego zjadacza chleba, ale w Polsce wszystko jest możliwe, nawet to, że jeden stary samochodów jeździ do wypadków od Rud do Chałupek i Rydułtów, a drugi nowiutki czeka aż wszystko zostanie poukładane przez urzędników. Na przełomie roku okazało się ponadto, że ambulans musi jechać do Torunia na przegląd zerowy i po wyposażenie, a wodzisławskie pogotowie wcale nie tak łatwo podzielić. Sama decyzja to bowiem jedno, a dzielenie drugie, bardzo zresztą żmudne, kiedy nie wiadomo, co dokładnie parcelować i co komu w wyniku tego dać.
Sukcesy i porażki
Polska ma Małysza, Racibórz nadal Ryśka Wolnego. Nasz czołowy zapaśnik, mistrz z Atlanty bardzo chciał w 2001 r. sięgnąć po tytuł mistrza świata, którego w swej kolekcji nie posiada. Formę miał ponoć rewelacyjną, ale kiedy w USA miał się rozpocząć światowy championat, doszło do tragedii 11 września, kiedy to terroryści zaatakowali wieże World Trade Center. Mistrzostwa przeniesiono na grudzień, Wolny formę znów złapał, ale kilka dni przed wyjazdem nabawił się bolesnej kontuzji. Zamiast na matach w USA można go było spotkać w gipsie w Raciborzu. Cieszyły natomiast sukcesy Michała Lewandowskiego, niezwykle uzdolnionego raciborskiego tenisisty, który zaczął wygrywać z najlepszymi w Polsce. Może Racibórz dorobi się własnego Fibaka, czego z całego serca życzymy całej rodzinie Lewandowskich, którzy wiedzą co to sukces. Mama Michała, Ewa Swoboda-Lewandowska, była mistrzynią świata w ratownictwie wodnym, medalistką pływackich aren. Pierwszym trenerem Michała był zaś dziadek Henryk, niegdyś dobry sztangista. Ojciec Janusz zawiadywał sportem w SMS-ie. Jak się dowiadujemy, w ślady brata poszedł młodszy Paweł.
Trochę o historii…
Ziemia raciborska ma piękną historię i o wydarzeniach epokowych trzeba też wspomnieć. W 2001 r., staraniem powiatu i miasta, udało się zorganizować imprezy na zamku, bardzo ciepło przyjęte, bo stara piastowska siedziba kusi swoją magią. W czerwcu odprawiono też pierwszą po kilkudziesięciu latach mszę przy zamkowej kaplicy. Przy ul. Rzeźniczej ruszyły dość duże badania archeologiczne, które już wniosły wiele nowego do poznania prehistorii miasta. Natrafiono, co jest sensacją, na ślady z okresu neolitu i kultury celtyckiej. Latem odbył się II. Światowy Zjazd Raciborzan. Ludzi było mniej niż w 1998 r., ale nadal widać, że na stare śmieci ciągnie przynajmniej kilka tysięcy osób. Jubileusz 150-lecia obchodzono za kratami, a dokładnie w pięknym, zabytkowym raciborskim Zakładzie Karnym, jednym z najstarszych w Polsce. Władze powiatu nawiązały partnerską współpracę z powiatem Märkische Kreis z Północnej Nadrenii-Westfalii. W ratuszu, środowiska kombatantów LWP i AK, mniejszości niemieckiej oraz Kresowiaków doszły do porozumienia w sprawie daty 31 marca 1945 r., którą jedni uznawali za dzień wyzwolenia Raciborza (w PRL-u organizowano huczne uroczystości), drudzy zdobycia go przez Sowietów. Sprawę komplikował przede wszystkim fakt, że Rosjanie Racibórz spalili i wcale nie było pewne, czy trafi do Polski, co stało się ostatecznie w maju 1945 r. Historyczny kompromis 2001 r. mówi, że 31 marca będzie teraz rokrocznie Dniem Zakończenia Walk o Racibórz, a 9 maja Dniem Powrotu Raciborza do Polski.
W Rudach, po dziesięciu latach przerwy, uruchomiono na powrót część trasy kolejki wąskotorowej Racibórz-Rudy-Gliwice. Do Stanicy kursuje jeden z trzech czynnych w Polsce wąskotorowych parowozów. Wiele wydarzyło się przy odbudowie zespołu klasztorno-pałacowego. Staraniem proboszcza B. Madli i parafian w kruchcie kościoła WNMP stanął znów przepiękny zabytkowy, żeliwny sarkofag pierwszej pary książąt raciborskich Wiktora Amadeusza Hessen-Rothenburga i jego żony Amelii (w 1948 r. komuniści nakazali rozebrać zabytek i znieść do krypty pod kościołem). Ks. Jan Rosiek doprowadził w pobliskim założeniu poklasztornym do całkowitej renowacji jednego pomieszczenia. Roboty przy odbudowie opactwa i pałacu posuwają się w szybkim tempie.
W styczniu ogłosiliśmy wyniki naszego plebiscytu na Raciborzanina Tysiąclecia. Przypomnijmy, że ponad trzy tysiące osób, które wzięły udział w naszej zabawie, ale i zarazem lekcji historii, uznało, że jest nim Mieszko Plątonogi, założyciel księstwa raciborskiego, jedyny miejscowy władca, który co prawda krótko, ale rządził Polską. Drugie miejsce zdobył Joseph von Eichendorff, trzecie ks. Stefan Pieczka.
…ekologii…
W czerwcu władze miasta zdobyły certyfikat zaświadczający wdrożenie norm zarządzania środowiskowego według norm ISO 14001. Racibórz jest pierwszym miastem w Polsce i Europie, które go ma. Jesienią zgarnął wszystkie najważniejsze polskie nagrody ekologiczne: „Gmina przyjazna środowisku”, „Lider Polskiej Ekologii” i „Panteon Polskiej Ekologii”. Definitywnie potwierdzono, że w ochronie środowiska nadodrzański gród jest z pewnością prymusem. W 2001 r. zakończono pracę nad kanalizacją części Studziennej i kontynuowano roboty przy organizacji Arboretum Bramy Morawskiej w Oborze. Nowego właściciela znalazł też sztandar czynu społecznego rodem z PRL-u - znana i lubiana niegdyś restauracja Jubilatka. Nowy właściciel obiecuje, że znów będzie tu można spocząć po leśnych spacerach, zjeść ciastko i napić się kawy.
…i wydarzeniach mrożących krew
Bohaterem całego kraju był pewien młody raciborzanin, który pojechał do pracy we Włoszech. Tam pękł mu wrzód żołądka, a po operacji włoscy chirurdzy zapomnieli wyciągnąć mu z brzucha ponad 30-centymetrowy hak. Przyjechał z nim do Polski, a raciborscy lekarze, którzy uratowali chłopaka od śmierci zapewniają, że podobnego przypadku nie odnotowała światowa medycyna. Włosi musieli być przy stole operacyjnym albo pijani, albo odurzeni narkotykami i to nie tylko ze względu na kłopoty z pamięcią, ale i fakt, że podobnych haków nie używa się już w Polsce przeszło dwadzieścia lat.
Grzegorz Wawoczny
Najnowsze komentarze