Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Państwo Fiurowie świadomi są bezpieczeństwa w gospodarstwie

29.09.2017 00:00 red

Młodzi, profesjonalni, wzorowo poukładani, co niezwykle trudne jest w rolnictwie, które kaprysami pogody i urodzaju zmienia zasady gry, jak przebiegły hazardzista. Państwo Ania i Roman Fiurowie, niczym doświadczeni pokerzyści, nie zrażają się nawet gdy trafia się zła karta, konsekwentnie rozwijając swoje gospodarstwo. Doskonale wiedzą, że z naturą nie można wojować, ale cierpliwie wykorzystywać to co daje, obłaskawiając ją swoją ciężką, systematyczną pracą.

Wysiłek ten dostrzeżony i nagrodzony został, nie tylko efektami w produkcji roślinnej i warzywniczej, która dziś jest ich domeną. W tegorocznym Ogólnopolskim Konkursie Bezpieczne Gospodarstwo raciborscy rolnicy zajęli dwukrotnie II miejsce na szczeblu regionalnym, gdzie zmierzyli się z 22 innymi przedsiębiorcami rolnymi oraz w kolejnym etapie – wojewódzkim.

Wzorowo prowadzoną działalność rolniczą doceniła inspektor prewencji i rehabilitacji w raciborskiej KRUS Agnieszka Plaskacz, która od dwóch lat namawiała panią Anię i pana Romana do udziału w konkursie. Trudno jej się dziwić, ponieważ odwiedzając gospodarstwo państwa Fiurów, nie można wyjść z podziwu, jaki wywołuje schludnie uporządkowane i pięknie zagospodarowane podwórze, nowocześnie, a jednocześnie elegancko urządzony dom, który dzielą z rodzicami pana Romana i 94-letnią babcią, a także zadbane pomieszczenia gospodarcze, w których znalazł swoje miejsce nowoczesny, specjalistyczny sprzęt do upraw zbóż i warzyw.

Pracują dla siebie

– Wszystko co robimy, robimy dla siebie. Nie myśleliśmy nigdy o konkursach. W tym roku pani Agnieszka postawiła nas przed faktem dokonanym, przyjeżdżając z wnioskiem na podwórko – opowiada ze śmiechem pani Ania. Nie żałują swej decyzji. – Była to przygoda, podczas której mogliśmy zobaczyć, jak radzą sobie inni w swoich gospodarstwach. Ważne było, że ktoś, kto do nas przyjechał zobaczył naszą pracę i docenił nasz wysiłek – mówi młoda gospodyni.

W ubiegłym roku, decydując się pozostać na ojcowiźnie i rozwijać rozpoczętą działalność rolniczą, pan Roman wraz z żoną przejął gospodarstwo po rodzicach, którzy przeszli na emeryturę. Wcześniej jego ojciec otrzymał je od swoich rodziców, a ci od dziadków, tak więc na ziemiach państwa Fiurów gospodaruje już czwarte pokolenie. Dawniej, oprócz produkcji roślinnej, raciborscy rolnicy prowadzili również hodowlę, której zaprzestano przed 17 laty. – Kiedyś nasze gospodarstwo liczyło ok. 10 ha, mieliśmy świnie i krowy, a także konia – wspomina pan Roman, który nie wyobraża sobie, że oprócz zbóż i warzyw, mógłby jeszcze zajmować się zwierzętami. Pamięta, że za czasów jego dzieciństwa niewiele było w gospodarstwie sprzętu rolniczego, a on sam wraz z bratem po szkole spędzali czas w polu. Nie zniechęciło to ich do rolnictwa, obaj odnaleźli się w tej pracy, jeden na Raciborszczyźnie, a drugi na Opolszczyźnie.

Nie było tak jednak zawsze. Pan Roman początkowo wybrał zawód mechanika samochodowego, przez jakiś czas pracował za granicą. Przed czterema laty państwo Fiurowie pobrali się i zajęli uprawą ziemi. Pomimo że pan Roman nie praktykuje w wyuczonym zawodzie, jego umiejętności bardzo przydają się, ponieważ sam wykonuje wszystkie bieżące naprawy sprzętu rolniczego.

Z biegiem lat gospodarstwo rozrosło się i wraz z dzierżawami liczy 36 ha, w tym ok. 10 ha to warzywa. Na swych polach państwo Fiurowie wysiewają rzepak, pszenicę i kukurydzę. Do pracy wykorzystują nowoczesny sprzęt. – Posiadamy potrzebne maszyny do pszenicy, rozładunku i załadunku, a także przyczepy i siewniki, które są praktycznie nowe – wymienia pan Roman, sam wykonując niemal wszystkie prace. Nadal wspierają go pozostali członkowie rodziny. – Faktycznie dużo nie zmienialiśmy, ponieważ rodzicom udało się wyprowadzić gospodarstwo na prostą – mówi. Najwięcej pracy jest oczywiście przy warzywach, które po zebraniu trzeba zawieźć na giełdę do Katowic. Pan Roman jeździ tam cztery – pięć razy w tygodniu. Praca w sezonie warzywniczym, a więc od marca, czasem aż do grudnia trwa od rana do wieczora. Ponieważ giełda odbywa się w nocy, w drogę wyrusza ok. godz. 23.00 i wraca o godz. 4.00, a następnie rano wstaje do pracy w polu. Mężowi pomaga pani Ania, która zajmuje się też 2,5-letnią córką Paulinką. Dla niej rolnictwo było czymś nowym, wcześniej nie miała z nim nic do czynienia, pomimo że pochodzi z Tworkowa.

Odkrywają tajemnicę bezpiecznego rolnictwa

Praca przy warzywach jest czasochłonna, ale państwo Fiurowie nie zamieniliby jej na hodowlę. – Mając zwierzęta, nie można nigdzie wyjechać, nawet na weekend, każdy dzień jest zajęty, również świąteczny. My chociaż zimą mamy trzy miesiące wolne – pan Roman podziwia ludzi, którzy mają wolę prowadzenia gospodarstw hodowlanych.

Młodzi małżonkowie w wolnych chwilach chcą pobyć razem. Dlatego po pracy lubią gdzieś wyjechać, wybrać się na obiad lub zakupy, aby – gdy tylko jest taka możliwość – móc spędzić trochę czasu ze sobą. – Wyjeżdżamy też na urlopy, w tym roku już byliśmy, ale może jeszcze gdzieś pojedziemy. Czasami człowiek sam jest winny, że nie potrafi wygospodarować dla siebie wolnego czasu – przekonany jest pan Roman.

Tajemnica wydaje się tkwić w systematyczności i dobrej organizacji pracy. O czystość i porządek w gospodarstwie państwo Fiurowie dbają na bieżąco. – Dwa dni przed przyjazdem pierwszej inspekcji z Katowic, dzwoniliśmy do KRUS, aby dopytać co powinniśmy poprawić w naszym gospodarstwie. Po rozmowie pojechaliśmy z żoną do sklepu po taśmy, aby oznaczyć nimi ważniejsze miejsca, jak progi i urządzenia elektryczne. Szafę na środki do oprysków mieliśmy już wcześniej. Potem jeszcze posprzątaliśmy, poustawialiśmy maszyny, ponieważ komisja przychodzi w sezonie, aby skontrolować uczestników konkursu podczas pracy, kiedy wszystkie maszyny są w ruchu – opowiada pan Roman, jak niewiele musiał zmienić, aby znaleźć się w ścisłej czołówce bezpiecznych gospodarstw. Świadomy zagrożeń, podkreśla też, że na co dzień zwraca uwagę, aby jego urządzenia były sprawne i posiadały niezbędne osłony zabezpieczające. – Pracujemy dla siebie, musimy czuć się bezpiecznie. Chociaż w rolnictwie nie zawsze wszystko można przewidzieć, bo nawet gdy maszyna jest zabezpieczona może wydarzyć się wypadek – dodaje. Państwo Fiurowie też systematycznie unowocześniają swoje gospodarstwo. Na długo wcześniej wyremontowali starą stodołę zamieniając ją na halę, dzięki czemu sprzęt rolniczy nie musi stać i niszczeć pod przysłowiową chmurką. Zamierzają też wyremontować plac na tyłach gospodarstwa. Posiadają wiele nowych maszyn, np. w tym roku kupili przyczepę, bronę talerzową i siewnik punktowy do warzyw, dzięki czemu całkowicie zmechanizowali uprawę i pielęgnację roślin. Pan Roman myśli też o zakupie kolejnego potrzebnego mu ciągnika.

Sukces w konkursie zaskoczył młodych rolników, pomimo że ich gospodarstwo prowadzone jest perfekcyjnie, nie mają problemu ze zbytem swych warzyw, a pan Roman posiadł niezbędną wiedzę do prowadzenia nowoczesnego i bezpiecznego gospodarstwa.

– Byliśmy zdziwieni, że zakwalifikowaliśmy do finału wojewódzkiego. Do końca nie wiedzieliśmy, które zajęliśmy miejsce. Podczas wręczenia nagród było uroczyście, poznaliśmy też fajnych ludzi – wspominają galę wojewódzką i dziś nie żałują, że dali się namówić do konkursu. Podjęli wyzwanie, które dzięki ich zapobiegliwości wcale nie było takie trudne, a dodatkowo zwiększyło bezpieczeństwo, bo przecież – jak wielokrotnie powtarzali – pracują dla siebie, uzyskując zawodowy sukces, a jednocześnie podtrzymują rolniczą tradycję rodziny Fiurów.

(ewa)

  • Numer: 26
  • Data wydania: 29.09.17
Czytaj e-gazetę