Ciekawi mnie co o „byciu śląskimi noblistami” powiedzieliby sami zainteresowani czyli np. Maria Goeppert-Mayer czy Otto Stern? Najpewniej niemieckim „Ich verstehe nicht”, lub w jidisz „ikh farsztej niszt”, bowiem o języku śląskim nigdy nie słyszeli (raczej nazywali to pogardliwie „wasserpolnisch”) a swoją tożsamość jeśli już nazywali „śląska” to rozumieli ją wprost jako tożsamość niemiecką. Potomkowie prostych Ślązaków z wiosek dokonywali żywota na roli albo w kopalniach (albo tu i tu) i nie mieli co marzyć o żadnej pracy naukowej, o Noblu nawet nie wspominając. Wyżyny społeczne zarezerwowane były dla Niemców z Kattowitz czy Gleiwitz. To smutne, że polityk podobno lewicy za wzór regionalnych herosów bierze sobie właśnie beneficjentów pruskiego systemu, a nie wyzyskiwanych i poniżanych (a to zdaje się o nich pamiętać powinna lewica…) I tu największy paradoks, bo tym co pozwoliło prostemu chłopstwu na Śląsku na awans społeczny (edukacje, mieszkanie, opiekę) była właśnie Polska. Ta sama Polska w której dziś nagrody zdobywa Twardoch i Rokita i ta sama gdzie posłami mogli zostać Pan Kohut z Panem Kopcem. Tyle w temacie prawa do samostanowienia… pyrsk!
Napisany przez ~HanysAleNieFanatyk, 24.04.2023 14:09
Najnowsze komentarze