Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Ukraińcy liczą na więź z Polakami

14.01.2020 00:00 sub

Pracownicy z Ukrainy stają się również mieszkańcami naszych miast. Z Allą Brożyną ze Stowarzyszenia Żorska Strefa Przedsiębiorczości rozmawiamy o tym, ilu Ukraińców zamieszkuje w Wodzisławiu, Rybniku i innych miastach regionu, jakie są ich problemy oraz skąd wziął się pomysł na nietypową kampanię bilbordową w Żorach.

– Zacznijmy od liczb. Ilu Ukraińców mieszka w naszym regionie, w Wodzisławiu, Rybniku, Żorach?

– Według danych zebranych przeze mnie we wrześniu 2019 roku, 10 proc. mieszkańców Żor to Ukraińcy. To 5762 osoby. W Wodzisławiu, powiecie wodzisławskim oraz Jastrzębiu-Zdroju mamy mniej, łącznie 1798 osób narodowości ukraińskiej, natomiast w Raciborzu 572 osoby. Najwięcej obywateli Ukrainy mieszka w Rybniku – 7654 osoby. Dlatego tam właśnie powstał projekt 28 Dzielnica/28 Район, bo w zasadzie mogliby stanowić ludność całej nowej dzielnicy. To dane zebrane z ZUS, czyli mówimy o osobach ubezpieczonych, niekoniecznie pracujących.

– W jakich branżach najczęściej znajdują pracę?

– Najczęściej są to firmy produkcyjne, z różnych branż. W Żorach to np. sektor automotive, produkcja żywności itp. W sąsiednich miastach jest podobnie. To wszystko przez barierę językową na początku. Później w miarę poznawania języka polskiego, Ukraińcy szukają nowych stanowisk, już zgodnych z ich kwalifikacjami i wykształceniem.

– Od kilku tygodni w Żorach, zarówno na bilbordach przy wjazdach do miasta, jak i na słupach ogłoszeniowych, pojawiły się plakaty ze słowami w języku ukraińskim – przetłumaczone na polski. Rozumiem, że ma to pomóc w integracji żorzan z ludnością ze wschodu. Skąd pomysł na taką akcję?

– Sam pomysł wyszedł od Miejskiego Ośrodka Kultury w Żorach, którego pracownicy zainspirowali się podobnym projektem z Lublina. Uznali, że skoro u nas jest tylu Ukraińców, warto przeprowadzić taką akcję w naszym mieście. Ja przetłumaczyłam kilka wybranych tekstów, odwzorowując brzmienia podstawowych zwrotów, jak „dzień dobry”, „dziękuję”. To bardzo miłe, kiedy ktoś może zagadnąć nas w naszym języku ojczystym. To pozwala tworzyć pewną więź.

– Muszę zapytać o hejt, jaki pojawił się w internecie po starcie akcji...

– Oczywiście po odpaleniu akcji w internecie i na bilbordach, pojawiło się sporo negatywnych komentarzy w stylu „to oni powinni uczyć się polskiego”, „na co idą publiczne pieniądze?” itd. Spodziewałam się negatywnych komentarzy, ale przyznam, że nie w takiej skali. Wiadomo, każdemu łatwo być anonimowym hejterem w sieci, co innego – dyskusja twarzą w twarz, wtedy poglądy się weryfikują. Oczywiście spotykamy się również z bardzo przychylnymi opiniami, więc nie bardzo przejmujemy się hejtem.

– Z jakimi problemami borykają się w naszym regionie Ukraińcy?

– To przede wszystkim bariera komunikacyjna, która stwarza inne bariery. Problemem jest legalizacja pobytu, nie na poziomie miasta czy powiatu, ale w skali państwowej. Miesiąc temu kolejka zapisów do podania dokumentów na kartę pobytu była na rok do przodu. Innymi słowy, zapisując się teraz, dopiero za rok będziemy mogli złożyć wszystkie niezbędne papiery, a potem jeszcze czekać (co najmniej pół roku) na wydanie decyzji i kartę. Dla firmy, zatrudniającej pracownika z Ukrainy to ogromny problem. Wyszkolony i przygotowany do pracy pracownik po krótkim czasie musi wrócić na Ukrainę, aby załatwić sobie kolejną wizę. Albo w ogóle nie może pracować, oczekując na decyzję wojewody. Dlatego również w ramach Stowarzyszenia ŻSP i Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości w Żorach pomagamy takim pracodawcom w przygotowaniu odpowiedniej dokumentacji, konsultujemy w sprawie adaptacji i osiedlenia się pracowników tutaj w Polsce, oferujemy kursy języka polskiego dla pracowników-obcokrajowców. Zezwolenia na pobyt, roczne wizy wydawane są przez urzędy wojewódzkie i dopiero zmiany legislacyjne zlikwidują ten problem. Przedstawiciele miejscowych UP, organizacji pozarządowych oraz biznesu już zaczęli dzialać w tym kierunku. Ukraińcy najbardziej narzekają właśnie na biurokrację. Innymi problemami są np. znalezienie mieszkania, odnalezienie się w systemie opieki zdrowotnej czy oddanie dziecka do przedszkola. Ale z tymi sprawami już łatwiej sobie poradzić.

– Proszę opowiedzieć trochę o sobie. Kiedy pani zamieszkała w Polsce, czym się Pani zajmuje?

– Do Polski przyjechałam 3 lata temu z Wołynia - za miłością. Mój mąż Przemek mieszkał w Żorach i tutaj się osiedliłam wraz z synem Mironem. Znalazłam pracę w handlu zagranicznym, a później rozpoczęła się moja przygoda z językiem polskim. Jestem lektorką języka rosyjskiego, prowadzę kursy języka polskiego dla Ukraińców w Żorach i Rybniku, tłumaczę w parach językowych PL-RU-UA. Jestem również inicjatorką lokalnych polsko-ukraińskich projektów integracyjnych. Staram się łączyć, a nie dzielić.

Rozmawiał Szymon Kamczyk

  • Numer: 2 (999)
  • Data wydania: 14.01.20
Czytaj e-gazetę