Sobota, 30 listopada 2024

imieniny: Andrzeja, Justyny, Konstantego

RSS

Felieton: Rekolekcje na Mundialu

17.07.2018 00:00 red.

Mundial w Rosji już zawsze będzie mi się kojarzył ze zwycięzcami… reprezentacją Chorwacji.

– Bez Bożej pomocy nie jestem w stanie wiele zrobić, przed meczami modlę się, abym nie popadł w samouwielbienie. Jestem normalnym człowiekiem, mam swoje słabości i grzechy, ale modlitwa i sakramenty to ciągła szansa na ich przezwyciężenie – mówi Zlatko Dalić, trener reprezentacji Chorwacji, który zazwyczaj stoi przy linii bocznej boiska z różańcem w ręku. „Noszę go zawsze, ale nie traktuję jako amuletu. Mecz lub trening staram się rozpocząć odmówieniem choćby jednej tajemnicy – dodaje.

Już kilka godzin po opublikowaniu w polskich mediach słów Chorwata przeczytałem, że to nieprzyzwoite, a postępowanie Dalicia to tylko piarowa zagrywka. Tak jakby przywiązanie do Chrystusa, żywa z nim relacja i świadectwo wiary były tematami tabu. Tymczasem ten facet do mnie przemawia. Nie mówi, że jest lepszy od innych. Nie poucza i nie ocenia. Ma odwagę publicznie powiedzieć, że jego życie ma sens tylko z Chrystusem. To mnie fascynuje.

Dzieci wojny

Jak wielu kibiców piłki nożnej jeszcze kilka tygodni temu nie miałem pojęcia kim jest Zlatko Dalić, a z ekipy chorwackich piłkarzy kojarzyłem Modricia i Mandžukicia. Dzisiaj jest o nich głośno, dlatego wiem, że trener Chorwatów w czasie wojny na Bałkanach przerwał piłkarską karierę, by wrócić do rodzinnego miasta i wesprzeć armię. A gdy rówieśnicy chorwackich piłkarzy kształcili swój talent w profesjonalnych centrach szkoleniowych, oni kopali piłkę w ośrodkach dla uchodźców. Okrucieństwa wojny nie były im obce. To pokolenie, któremu wszystko w życiu przyszło trudno. Które zaczynało z niższego pułapu niż jego poprzednicy i następcy. Dlatego trudności na boisku są w stanie pokonać głównie mentalnością. To oni mieli najwięcej okazji do odpadnięcia z Mundialu. Wychodzili z tarapatów, jakich nie doświadczyła żadna inna drużyna. To dzięki ich postawie finał był wyjątkowym widowiskiem. Francuzi wygrali na boisku, Chorwaci zdobyli serca kibiców na całym świecie. Również i oni są zwycięzcami.

Skromność i pokora na podium

Mundial w Rosji będzie jeszcze długo komentowany. Ja nie zapomnę go właśnie ze względu na Chorwatów. Obok świetnego wyniku dostrzegam jednak coś więcej. Oni pokazali imponującą lekcję pokory. Zarówno trener, jak i piłkarze, dali jasny przekaz szczególnie młodemu pokoleniu, że do sukcesu dochodzi się ciężką pracą, a człowieka kształtują trudności, bez których życie nie jest możliwe. Że należy od siebie dużo wymagać, nawet jeśli inni tych wymagań nie stawiają.

A nasza reprezentacja? Czy przyczyną klęski było złe nastawienie? Zbyt duża pewność siebie, grad atrakcji na „rodzinnych” zgrupowaniach, pierwsza dziesiątka w dziwacznym rankingu FIFA? Nie wiem, mędrców, którzy to oceniają jest bardzo wielu i nie zamierzam do nich dołączyć. Jedno wiem na pewno. Wolę trenera Chorwatów, który w piękny sposób wskazuje głównie młodym ludziom jedną z dróg do sukcesu, niż trenera Polaków, który pod rękę z prezesem PZPN reklamuje piwo, które drogą do sukcesu na pewno nie jest.

Na kilkadziesiąt minut Wodzisławskie Centrum Kultury stało się najbardziej bezpiecznym, a przy okazji najbardziej reprezentacyjnym miejscem na mapie powiatu wodzisławskiego. Policjantki i policjanci obchodzili tu swoje święto. Wręczono awanse na wyższe stopnie zawodowe. Na uroczystość przyjechał generał Krzysztof Justyński.

Rafał Jabłoński

  • Numer: 29 (922)
  • Data wydania: 17.07.18
Czytaj e-gazetę