Sobota, 30 listopada 2024

imieniny: Andrzeja, Justyny, Konstantego

RSS

Szybcy, wściekli, rozbici

25.11.2014 00:00 red

Rydułtowska strefa ekonomiczna, polder Buków, ulica Lotniskowa na granicy Rybnika i do niedawna zamknięty odcinek autostrady A1 – to tylko kilka miejsc w regionie gdzie urządzane są nielegalne wyścigi. Wodzisławska policja ustala czy 25-letni kierowca volkswagena, który 18 listopada rozbił się w Rydułtowach, to nie kolejna ofiara takiej imprezy.

Czy to finał nielegalnych wyścigów?

Sportowe felgi, niskie zawieszenie, koniecznie głośny tłumik, aby każdy zastanawiał się ile koni kryje się pod maską. Fani mocnych wrażeń za kółkiem latami dopieszczają swoje wozy, aby każdy detal wyglądał tak jak, chce tego młody właściciel. I choć zdarza się, że leciwe samochody mają tyle samo lat co kierowcy, wielu z nich chce sprawdzić, ile jeszcze wyciągnie ich „bestia”. – Prawda jest taka, że większość z tych samochodów rozpadłaby się na prawdziwym torze. Pomijając umiejętności młodych szoferów, pojazdy, które kontrolujemy nie posiadają najczęściej wymaganych zabezpieczeń jak choćby klatka wewnątrz kabiny. Taki młody człowiek dachując przy dużej szybkości ociera się o śmierć – mówi nam jeden z policjantów, pracujący w wydziale ruchu drogowego jednej z komend w regionie.

Wpadł na drzewo

Temat nielegalnych wyścigów wraca po wypadku drogowym, do którego doszło 18 listopada na granicy Radlina i Rydułtów. 25-letni kierowca jadąc swoim volkswagenem polo wpadł na drzewo. Połamanego kierowcę przewieziono do szpitala. Rozbita szyba w samochodzie wskazuje, że najprawdopodobniej nie zapiął nawet pasów. W wypadku nie byłoby nic nadzwyczajnego, gdyby nie miał miejsca na ulicy Strzody. To jedno z ulubionych miejsc miłośników dzikich wyścigów samochodowych. – Ustalamy co wydarzyło się tego wieczoru na tej ulicy i jak doszło do wypadku – mówi nadkomisarz Magdalena Wija z Komendy Powiatowej Policji w Wodzisławiu Śląskim.

Pusta droga, co się stało?

Kierowca polo wypadł z drogi na ciasnym zakręcie, jednak o tej porze na wspomnianej ulicy panuje niewielki ruch. To i rzadka zabudowa w zlokalizowanej tu strefie ekonomicznej przyciąga miłośników nielegalnych wyścigów. – To jedno z takich miejsc, gdzie dochodzi do takich nielegalnych spotkań. Drugie miejsce na terenie naszego powiatu znajduje się w rejonie polderu Buków. Zarówno policjanci z komisariatu w Rydułtowach jak i komisariatu w Gorzycach w ramach swoich zadań patrolują wspomniane miejsca. Wspierają ich również policjanci ruchu drogowego. Wykorzystujemy zarówno radiowozy oznakowane jak i nieoznakowane. Gdy mamy informację o spotkaniu, w zależności od potrzeb kierowani są na miejsce również funkcjonariusze operacyjni – mówi policjantka.

Na dwóch i czterech kołach

Domorośli rajdowcy próbowali swoje wozy również na autostradzie A1, kiedy ta była w budowie. – Otrzymywaliśmy sygnały, że takie wyścigi mają miejsce, jednak dzięki zdecydowanym działaniom policji zapędy kierowców zostały ukrócone. Również kilka lat temu podobne rzeczy działy się na terenie jednej z podrybnickich gmin. Obecnie nie mamy już takich zgłoszeń – mówi nadkomisarz Aleksandra Nowara z Komendy Miejskiej Policji w Rybniku. Miłośnicy szybkiej jazdy to nie tylko kierowcy samochodów. Na granicy Rybnika i Żor na ulicy Lotniskowej regularnie ścigają się motocykliści. Miejsce nazywane jest przez nich „Lotniskowa Ring”. Latem jeden z nich uderzył w barierkę na łuku drogi. Do ratowania motocyklisty ściągnięto Lotnicze Pogotowie Ratunkowe.

To nie był wyścig

Uczestnicy wyścigów równie szybko się rozjeżdżają co zjeżdżają. Udało nam się też porozmawiać z uczestnikami spotkań na rydułtowskiej strefie. Chcą zachować anonimowość. Zaznaczają, że do spotkań dochodzi często, ale przede wszystkim mają one charakter towarzyski. Sami porównują je do spotkań „klubowych”. Chodzi o rozmowy w gronie osób interesujących się motoryzacją, o możliwość pochwalenia się nowinkami. Dodają, że często kontrolowani są przez policję i straż miejską. Podkreślają, że do wyścigów dochodzi rzadko, zaledwie kilka razy w roku. Najczęściej organizują je jednak i uczestniczą w nich osoby z zewnątrz, spoza umownego „klubu”. Jeśli chodzi o osiągane prędkości, to nie przekraczają one 80-100 km/h. Natomiast co do ostatniego wypadku - doszło do niego na zakręcie, o którym wszyscy wiedzą, że jest niebezpieczny, bo ciasny. Zdaniem naszych rozmówców  wypadek ten nie był efektem wyścigu.

Problemy od początku

Miasto podkreśla, że pierwsze sygnały o wyścigach pojawiły się już w momencie, gdy strefa powstała. - Od razu przedsięwzięliśmy różnego typu kroki, by przeciwdziałać temu zjawisku. Porozumieliśmy się z policją, i zarówno policja jak i straż miejska nadzorują ten teren wprowadzając pewne restrykcje dla osób, które tam przebywają, a na które pozwala prawo. To na przykład legitymowanie tych osób. Patrole są tam bardzo często. Nie można natomiast zabronić spotykania się na strefie - zaznacza Krzysztof Jędrośka, sekretarz miasta.

Progów nie będzie

Dodaje, że były też inne pomysły na walkę z wyścigami, ale nie doszło do ich realizacji. Swego czasu miasto rozważało budowę monitoringu na strefie, ale sens tego przedsięwzięcia wydawał się chybiony. - W tego typu sytuacjach monitoring ma sens tylko wtedy, gdy jest operator, który go obsługuje. A my nie mamy 24-godzinnej obsługi monitoringu, która byłaby niezbędna. Trzeba bowiem podkreślić, że w tzw. trybie dozorowania nie ma możliwości, by okiem kamery zobaczyć chociażby tablicę rejestracyjną. Musi być praca operatora, który na bieżąco reaguje, że na strefie coś się dzieje, wtedy przybliża obraz i może zrobić zdjęcie twarzy czy tablic. My jednak nie mamy środków na kolejny etat - wyjaśnia sekretarz. Innym sposobem miało być zamontowanie progów zwalniających, jednak z uwagi na fakt, że do strefy dojeżdżają pojazdy o dużym tonażu, mogłyby pojawić się skargi mieszkańców, że progi powodują zbyt uciążliwe wstrząsy.

Magdalena Sołtys, Adrian Czarnota

  • Numer: 47 (732)
  • Data wydania: 25.11.14
Czytaj e-gazetę