Komu potrzebna?
Na ratunek tonącemu dziecku byli gotowi przyjechać na drugi dzień rano. Z przymrużeniem oka traktują osoby spożywające publicznie alkohol, a w razie kłopotów są w stanie podszyć się pod dziennikarza. To wszystko autentyczne i bynajmniej nierzadkie przypadki. W ich świetle coraz częściej słychać pytanie, czy Straż Miejska jest niezastąpiona?
W Żorach służby te zlikwidowano, a etaty strażników zastąpiono policyjnymi, uzyskujące w ten sposób spore oszczędności. Czy podobnych posunięć możemy spodziewać się w Wodzisławiu?
Nie tylko wydają
Roczne utrzymanie Straży Miejskiej kosztuje miejski budżet ok. 600 tys. zł. Połowę tej sumy do wodzisławskiej kasy wraca. Są to pieniądze pozyskane przez 17 strażników (tylu jest zatrudnionych) w wyniku wystawiania mandatów oraz kwoty przekazane przez gminy, z którymi Straż Miejska podpisała porozumienia. Obecnie są to Marklowice, Mszana i Kornowac. Wodzisławscy strażnicy zajmują się tam najczęściej kontrolą mieszkańców pod względem prawidłowego pozbywania się nieczystości i odprowadzania ścieków. Włodarze wymienionych gmin wysoko oceniają pracę strażników. Kontrole w wielu przypadkach zdyscyplinowały niesolidnych mieszkańców.
Mizerna skuteczność
Niestety, znacznie gorzej ich praca oceniana jest przez mieszkańców, którzy potrzebowali szybkiej pomocy. Renata Kubaczka z Kokoszyc nie mogła doczekać się na przyjazd strażników, gdy jej siedmioletni syn 4 kwietnia wpadł do głębokiego rozlewiska. Na miejscu pojawili się dopiero, po godzinie ponagleni przez policjantów. Wcześniej, kilkanaście minut po wypadku, zawiadomiony dyspozytor stwierdził, że strażnicy skończyli już pracę i mogą przyjechać dopiero rano – mówi zdenerwowana kobieta. Gorzkich słów pod adresem strażników nie szczędzi również inna wodzisławianka, która wzywała strażników by pomogli zbłąkanemu zwierzęciu. W grudniu 2003 r. na jej posesję dostała się sarna. Musieliśmy szybko działać, bowiem z minuty na minutę wyglądała coraz gorzej, obijała się o ogrodzenie i raniła. Zadzwoniliśmy na Straż Pożarną. Tam postanowiono skontaktować się ze Strażą Miejską. Funkcjonariusze tej ostatniej przybyli na miejsce i stwierdzili, że nie mają odpowiedniej siatki i nie mogą nic zrobić. Kazali poczekać do godz. 22.00, gdy ruch na drodze będzie mniejszy i wypuścić zwierzę. Przecież to nonsens, ona była strasznie wyczerpana i by nie przetrwała – powiedziała nam wówczas Barbara Swoboda. Warto dodać, że aby załagodzić sprawę jeden z funkcjonariuszy, w rozmowie z interweniującą kobietą podszył się pod naszego dziennikarza.
Z piwem w ręku
Tylko w ubiegłym tygodniu do redakcji Nowin Wodzisławskich zgłosiło się kilku mieszkańców krytykujących pracę Straży Miejskiej. 21 kwietnia stałem kilka metrów od strażnika, wypisującego mandaty. W pewnym momencie przechodził mężczyzna z otwartym piwem w ręku. Pozdrowił strażnika, poszedł dalej i swobodnie popijał. Zaskoczony podszedłem do „stróża prawa” i zapytałem dlaczego nie zareagował – przecież picie alkoholu w miejscu publicznym jest niezgodne z prawem. Ten odpowiedział, że nie znam ustawy i nie powinienem się na ten temat wypowiadać. Aby nie posądzono mnie o to, że zmyślam, zdarzenie zarejestrowałem na dyktafonie – mówi Michał Jędrysik.
Artykuł 14, pkt. 2a Ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi.
Zabrania się spożywania napojów alkoholowych na ulicach, placach i w parkach, z wyjątkiem miejsc przeznaczonych do ich spożycia na miejscu, w punktach sprzedaży tych napojów.
Nie tylko wady
Komendant Straży Miejskiej w Wodzisławiu – Andrzej Wuwer zaprzecza jakoby strażnicy postrzegani byli jedynie jako źle działające służby. Rzeczywiście ma on rację, bowiem oprócz m.in. wystawiania mandatów, karania za niedopilnowanie czworonogów czy nieodpowiednie pozbywanie się śmieci, widocznym osiągnięciem jest zatrzymanie kilku złodziei złomu. Nie można również zapomnieć o wyczynie Macieja Borczyka, który w październiku ubiegłego roku ocalił dziewczynkę, zaatakowaną przez pedofila. Obecność takich ludzi napawa optymizmem. Warto się zastanowić czy wyposażeni w większe kompetencje i swobodę działania nie byliby bardziej przydatni w policji. Być może już niebawem o zatrudnieniu większej liczby policjantów kosztem strażników miejskich ktoś w Wodzisławiu pomyśli poważnie. Mieszkańcy z pewnością by na tym nie ucierpieli.
Rafał Jabłoński
Najnowsze komentarze