Wtorek, 21 maja 2024

imieniny: Kryspina, Wiktora, Jana

RSS

Gdy wydarzy się tragedia?

28.08.2002 00:00
Topole, rosnące za jednym z bloków przy ul. Kruczkowskiego od kilku lat utrudniają życie tutejszym mieszkańcom. O usunięcie drzew bezskutecznie wnioskowali oni do Urzędu Miasta. Obecnie jednak dysponują kolejnym argumentem, bowiem, jak informowaliśmy w poprzednim numerze naszej gazety, jedna z topól runęła na szkolne boisko.

Sprawa drzew rosnących w obrębie Szkoły Podstawowej nr 1 rozpoczęła się już w 1996 r., kiedy to, na podstawie wydanej decyzji, wycięto 12 topól. Rok później usunięto kolejne 9 drzew i przeprowadzono zabiegi pielęgnacyjne. Nie zadowoliło to jednak mieszkańców bloku przy ul. Kruczkowskiego, którzy domagali się całkowitego wycięcia drzew rosnących przed ich blokiem. Podczas wichur gałęzie drzew wpadają na nasze balkony, a my wraz z dziećmi przechodzimy do pokoi  znajdujących się po drugiej stronie bloku. Topole niesamowicie się chwieją, co budzi nasz strach. Ponadto całkowicie przysłaniają nam światło dzienne - mówi Rafał Cegiełka. Żądanie mieszkańców nie zostało spełnione, a władze miasta argumentują, że nie ma podstaw prawnych do wydania decyzji o usunięciu topól. Przedmiotowy drzewostan był w dobrym stanie zdrowotnym, a na przeprowadzenie zabiegów pielęgnacyjnych, w postaci skrócenia o 1/3 wysokości koron, brak było środków finansowych. Do chwili obecnej z terenu szkoły zniknęło kolejne 11 sztuk topól, a w ramach rekompensaty za utraconą zieleń wykonano nowe nasadzenia - wyjaśnia Bogusław Szymczyk, burmistrz Pszowa.

Co z tego, skoro przed naszymi oknami ciągle stoją te ogromne topole i utrudniają nam życie - ripostuje jedna z mieszkanek. Należy zaznaczyć, że nie jest to sprawa prosta, bowiem brakuje środków finansowych - wiadomo w jakiej kondycji finansowej jest dzisiaj miejski budżet - mówi B. Szymczyk. Jeśli sytuacja się poprawi, będziemy kontynuować prace związane z pielęgnacją drzewostanu rosnącego w obrębie tej placówki. Myślę, że będzie to w czwartym kwartale br. Nie możemy natomiast wyciąć wszystkich rosnących drzew, bo muszę zaznaczyć, iż dotychczas wycięto już 32 sztuki, które ze względu na zły stan zdrowotny stwarzały zagrożenie dla życia i mienia. Nie chcemy zrezygnować z zieleni w mieście, która jest tak potrzebna i pożądana na zdegradowanym Śląsku. Sprawa topól rosnących wokół szkoły jest mi dobrze znana, gdyż w latach 1984 - 1996 pełniłem tam funkcję dyrektora.

Wówczas, chciałem zredukować ilość drzew ale z Wydziałem Ochrony Środowiska w Wodzisławiu Śl. nie wygrałem. Dzisiaj sytuacja diametralnie się zmieniła. Pragnę podkreślić, że jeśli tylko wpływa do nas odpowiedni wniosek, drzewa są poddawane oględzinom przez specjalnie powołaną do tego celu komisję (ostatnia odbyła się tutaj 30 marca 2000 r. - red.), a ten ostatni odosobniony przypadek mógł się zdarzyć wszędzie i nikt, ani nic, nie jest w stanie temu zapobiec - mówi B. Szymczyk. Mieszkańcy są jednak innego zdania. Niekoniecznie tak musiało być, bowiem wycięcie drzew problem by rozwiązało. Oby nie było tak, że władze miasta podejmą działania dopiero wówczas, gdy wydarzy się tragedia. Jeśli władze miasta nie mają pieniędzy na wycięcie drzew, to proponuję zrezygnować z jednej czy drugiej imprezy rozrywkowej, organizowanej przez miasto, a zaoszczędzone w ten sposób fundusze przeznaczyć właśnie na ten cel - mówi R. Cegiełka. 

Rafał Jabłoński

  • Numer: 35 (155)
  • Data wydania: 28.08.02