Siarczana kolekcja
890 sztuk etykiet i 79 pudełek - to zbiór Macieja Grzebieniowskiego, który zaczął zbierać różne okazy w latach 1957/58, kiedy miał 9 lat. Wszyscy coś zbierają, to ja też muszę - pomyślałem. Nie chciałem powielać filatelistyki, którą „uprawiała" większość, stale coś wymieniali, poszukiwali, kupowali. Stały brak gotówki, rzadko przychodząca korespondencja do rodziców, żadnych listów z zagranicy - to odstraszało. Łatwiejsze wydawały się etykietki z pudełek od zapałek. Pierwsze pudełko wziąłem mojej babci, która trzymała w nim jakieś drobiazgi. Zaczynałem od tych zdejmowanych z pustych pudełek, mocząc je, pracowicie zdejmując, bo o dziwo klej był dość mocny, susząc, prostując.
Tak zaczęła się pasja, którą pan Maciej zajmował się przez wiele lat. Dla niego nie ma etykiet nieciekawych, każda z nich to element historii. Dużym jego osiągnięciem było zdobycie zagranicznych etykiet zapał-czanych. Z pomocą przyszli tutaj kontrahenci zakładu, w którym pracował ojciec. I tak kolekcja co roku powiększała się i stawała coraz bardziej ciekawa. Znacznym sukcesem młodego zbieracza było zdobycie całej serii etykiet z ZSRR.
Jeden z pracowników miał rodzinę w ZSRR. Nie wiem jak udało mu się zdobyć tę serię fabrycznych etykiet i przywieźć do Polski, ale dla mnie to ważny okaz w kolekcji - wspomina.
Okres wielkiego zainteresowania filumenistyką trwał do trzeciej klasy liceum. Dużym przeżyciem był udział w programie dla dzieci „Dla każdego coś miłego" w Telewizji Polskiej w 1962 r. Dla czternastolatka było to ogromne przeżycie.
Ludzie rozpoznawali mnie na ulicy - wspomina tamte chwile hobbysta.
Do zaprezentowania swojej kolekcji na wystawie zachęciła M. Grzebieniowskiego jego córka, która wcześniej prezentowała tam zbiór temperówek.
O słuszności podjętej decyzji utwierdził mnie fakt, że kiedy układałem tu etykiety, dzieci odwiedzające bibliotekę, pytały czy to znaczki? Dla nich zapałki to już przeżytek - tłumaczy.
Prezentowane okazy zostały ułożone według krajów, z których pochodzą np.: ZSRR, Wielka Brytania, Włochy, Szwecja, Japonia, Niemcy, Węgry, Czechosłowacja. Są oczywiście polskie etykiety przeznaczone na eksport oraz etykiety z polskich fabryk: w Sianowicach, Bystrzycy Kłodzkiej, Częstochowie, Czechowicach Dziedzicach, a także z Gdańska. Specjalnie dla zgromadzonych gości, kolekcjoner opowiedział historię zapałki. Pudełka na zapałki były wykonane dawniej z drewna, tektury, tworzyw sztucznych, a niektóre, głównie włoskie, miały ciekawy sposób zamykania, dziś powiedzielibyśmy automatyczne. Etykiety zapałczane były kolorowe, przyciągały oko, a przy okazji można było się z nich wiele dowiedzieć. Jedne prezentowały zwierzęta, inne zabytki. W pewnym okresie były modne opakowania z zasadami ruchu drogowego, czy też przestrzegające przed gruźlicą.
Wiele z tych etykiet znajduje się na wystawie, ci, którzy są nimi zainteresowani, powinni udać się na nią przed końcem marca.
(B.P.)
Najnowsze komentarze