Milion złotych kary za nielegalną wycinkę drzew
Karę wymierzył miastu starosta za usunięcie bez pozwolenia 68 drzew przez Służby Komunalne Miasta Wodzisławia.
Kara administracyjna wynosi dokładnie 984 180 zł 84 gr. Jest finałem postępowania prowadzonego przez Wydział Ochrony Środowiska Starostwa Powiatowego od czerwca ub. roku. Dotyczy nielegalnej wycinki 68 drzew przeprowadzonej między marcem a majem ub. roku przez pracowników Służb Komunalnych Miasta. Sprawę nadzorował wicestarosta Dariusz Prus, ale decyzję wymierzającą karę musiał podpisać starosta Tadeusz Skatuła, który uczynił to 7 stycznia. Prezydent Wodzisławia ma 14 dni na zapłacenie kary od dnia, w którym decyzja stanie się ostateczna. Miastu przysługuje odwołanie do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Wiadomo, że urząd miasta z tego skorzysta. - Nie spodziewaliśmy się tej kary. Będziemy się bronić, aby kary nie zapłacić - mówi Barbara Chrobok, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Wodzisławia.
Pracownicy SKM prowadzili wycinkę drzew i krzewów przy ul. Kolejowej od marca do maja 2013 r. Wśród ściętych okazów było 68 drzew w wieku przekraczającym 10 lat, głównie olsze, ale też dąb, czeremchy, wierzby czy jesion. Na ich wyrąb konieczne było pozwolenie. Drewno zniknęło. Było go około 65 m sześc. Miasto zawiadomiło o sprawie policję. Postępowanie wszczęło też starostwo. - Mając sygnał o wycince chcąc nie chcąc pojechaliśmy na miejsce dokonać sprawdzenia. Skutkiem tego zostało wszczęte postępowanie z urzędu – mówi Dominika Styrnol z Wydziału Ochrony Środowiska. Wydziałem kieruje Janusz Wyleżych, który jest miejskim radnym i z tego powodu poprosił starostę o wyłączenie ze sprawy. - Przeprowadziliśmy oględziny w terenie. Pomierzyliśmy pnie, które pozostały po ścięciu drzew i na tej podstawie ustaliliśmy wysokość kary – dodaje Dominika Styrnol. Wydział powołał biegłego do pomocy w określeniu gatunków drzew. To ważne, gdyż stawki zależne są od gatunku.
Pilarze się przyznali
Urzędnicy starostwa przesłuchali około 20 pracowników urzędu miasta i Służb Komunalnych Miasta. - Na tej podstawie zebraliśmy materiał dowodowy, który jednoznacznie wskazywał, że miasto ponosi odpowiedzialność jako posiadacz gruntów za wycinkę bez zezwolenia. Do wycinki przyznali się pracownicy służb komunalnych. Podnosili jednak, że wykonywali polecenia przełożonych – wyjaśnia Ewa Zając, zastępca naczelnika Wydziału Ochrony Środowiska. Czym tłumaczyli się przesłuchiwani pracownicy? - Z tego co udało się ustalić prawdopodobnie doszło do omyłki czy niewłaściwego zrozumienia zlecenia. Drzewa, które miały zostać nietknięte, były oznaczone. Pilarze wycięli drzewa, które miały zostać ocalone, choć byli zdziwieni, że mają to zrobić. Z drugiej strony ich pani kierownik była zdziwiona długą nieobecnością pilarzy. Poszła sprawdzić, co się stało i zauważyła, że doszło do błędnej wycinki – mówi Dominika Styrnol.
Ustalenia starostwa nie pociągnęły za sobą żadnych decyzji personalnych w SKM. - Od pana dowiaduję się, że została wydana decyzja. Dopóki postępowanie nie zakończy się formalnie nie ma mowy o wyciąganiu żadnych konsekwencji – mówi Krystian Kalisz, dyrektor SKM.
Kara razy trzy
Kara jest znaczna, bo stanowi trzykrotność opłaty za pozwolenie na wycinkę. Jednak nawet jeśli miasto zmuszone będzie zapłacić, to nie zbiednieje. Karę zapłaci samemu sobie. Tak stanowią przepisy - pieniądze z kar trafiają na konto gminy, na terenie której doszło do wycinki. Przy czym będą to pieniądze znaczone. Będą mogły być wydane tylko na ochronę środowiska. - W budżecie nie mamy pieniędzy na ten cel. Będziemy musieli zdjąć je z którejś inwestycji. Pytanie z której - mówi Barbara Chrobok.
Urzędnicy starostwa podkreślają, że wysokość kary została ustalona zgodnie z przepisami prawa. Co ciekawe, gdyby miasto złożyło wniosek o zezwolenie na wycinkę, nie poniosłoby żadnych kosztów. Opłata za wycinkę wyniosłaby bowiem ok. 328 tys. zł, czyli trzykrotnie mniej niż kara, a na dodatek przy spełnieniu pewnych warunków podlegałaby umorzeniu gdyby miasto dokonało tzw. nasadzeń zastępczych. Na umorzenie kary nie ma zaś szans, bo byłoby to możliwe tylko wtedy, gdyby przez pięć lat od uprawomocnienia się decyzji nie udało się jej ściągnąć.
Policja umarza
Niezależnie od postępowania starostwa śledztwo prowadziła policja pod nadzorem prokuratury. Zawiadomienie o wycince złożył prezydent Mieczysław Kieca. Postępowanie zostało umorzone 27 listopada z uwagi na brak znamion przestępstwa. Śledczy ustalili, że urząd miasta poniósł szkodę w wysokości około 8,9 tys. zł. Postępowanie prowadzone było z art. 288 p.1 kodeksu karnego mówiącego o niszczeniu cudzej rzeczy. Tu jednak ustalono, że doszło do uszkodzenia swojej własności, skoro miejscy pracownicy wycięli drzewa z miejskiego terenu. Z takim finałem śledztwa nie zgodził się prezydent i napisał zażalenie do sądu. - Złożyliśmy zażalenie ponieważ całkowicie został pominięty wątek tego, co stało się ze ściętym drewnem. Prosimy o ponowne zajęcie się sprawą, bo musimy wiedzieć kto dokonał wycinki. Jeśli pracownicy twierdzą, że wycięli je przez pomyłkę, to drewno powinno być w bazie SKM - mówi Barbara Chrobok. Tłumaczy, że takie prace jak przy ul. Kolejowej prowadzone były już nieraz przez SKM. - Oznakowanie drzew było dokładnie takie samo, tam drewno nie zniknęło, a tutaj tak – dodaje rzecznik magistratu.
Niewygodna decyzja
Postępowanie trwało dość długo. Urzędnicy powiatowi wyjaśniają, że czynności do wykonania było sporo. Faktem jest jednak, że nadzorującemu resortowo postępowanie wicestaroście Dariuszowi Prusowi nie spieszyło się do podpisania decyzji. Wydłużył termin, poszedł na urlop. W grudniu termin został ponownie wydłużony, głównie z uwagi na dużą liczbę dni wolnych od pracy. W każdym razie termin załatwienia sprawy mijał 7 stycznia. Wicestarosta podpisu nie złożył, a 7 stycznia nie pojawił się w pracy i z tego, co udało się ustalić poszedł na zwolnienie lekarskie, nie informując o tym szefa, czyli starosty. Tadeusz Skatuła sam podpisał decyzję o karze. Dariusz Prus mówił dziennikarzowi „Nowin Wodzisławskich” jeszcze przed zwolnieniem lekarskim, że to dla niego trudna decyzja, bo uderzy w prezydenta, który nie jest winny wycinki. Z dziennikarzem umówił się na rozmowę w sprawie wycinki właśnie na 7 stycznia. Dziennikarz nie dowiedziałby się o tym, że spotkanie nie może dojść do skutku, gdyby nie to, że zadzwonił rano do sekretariatu z prośbą o przyspieszenie wizyty o kwadrans.
Tomasz Raudner
Ludzie:
Dariusz Prus
Były wicestarosta powiatu wodzisławskiego
Mieczysław Kieca
Prezydent Wodzisławia Śl.
Tadeusz Skatuła
Były radny powiatu wodzisławskiego, wicestarosta i starosta wodzisławski.
Komentarze
26 komentarzy
uzupełnię waszą wiedzę ;-) oznaczone drzewa nie były zaznaczone w celu wycinki ale inwentaryzacji. pytanie zatem kto znakował i czy ta osoba była wśród tych, którzy wycinali drzewa, bo jeśli była to sprawa jest oczywista. @persona1 - nie zgodzę się z tobą, że takie sprawy ma nadzorować osoba z biura. moim zdaniem dobry kierownik to taki, który daje maksimum kompetencji brygadziście w terenie. łatwo to sprawdzić patrząc w zakres obowiązków poszczególnych pracowników. zresztą jeśli dotąd nie było problemów to skąd nagle się wzięły? zaćmienie umysłu? jak to jest możliwe, że jednak z przesłuchiwanych osób wskazała podobno, że drewno leży na posesji x na ul.ofiar oświęcimskich? przynajmniej taką plotkę słyszałem, a ile w niej prawdy to już powinien wiedzieć dyrektor skm, który udaje, że zarządza skm. wycięte drzewa powinny dziennie zjeżdżać do skm.u, tak to powinno wyglądać na mój mały rozumek ;-) skoro nie zjeżdżały to można stwierdzić, że wycinka samosiejek trwa i zostanie zwiezione jak się nazbiera. samosiejka ma odpowiednie parametry, drzewo już nie bardzo się pod to łapie. wg mnie problem tkwi w ekipie, która wycinała drzewa i nigdzie indziej. rykoszetem obrywa dyrektor, który zgodnie z tym co pisze @koło powinien zadziałać a czego nie zrobił.
W dobie całej biurokracji i znaczków, kaj nawet owca mo znaczek, to jakim cudem takie drzewo szło ukraść, skoro był na niego legalny papier. Czyli jest papier i drzewa się znaczy do wycinki, zaraz po ściąciu, to drzewo dostaje w miejscu ścięcia swój znaczek z numerem, tak jest przynajmniej w nadleśnictwach, gdzie sztuka jest sztuka i drzewa z paierkiem, czyli tego legalnego nie da się ukraść, a jak ktoś ukradnie, to tak jak by gospodarzowi krowę ukraść z łąki, policja od razu go szuka. Myśliwy, który dokona odstrzału zwierzyny grubej, na którą ma pozwolenie odstrzału, to pierwsze co wykonuje po odstrzale, to daje do ucha znaczek a dopiero następnie może zwierzę wypatroszyć, inaczej może zostać uznany przez strażnika łowieckiego za kłusownika. Podobnie jest z drzewem w lasach, drzewo po ścięciu od razu dostaje swój numer i wpisanie do zeszytu, że drzewo zostało ścięte i ma swój indyfikator. Pewnie każdy z was zauważył że każe drzewo musi mieć taką czerwoną blaszkę, tak to wygląda w nadleśnictwach, nie wiem czy takie same procedury są w miastach, ale jak znikło 65 m3 drzewa i nikt nie zgłosił od razu tego na policję, to jakim cudem kierownik komunalki nie wyleciał? Przecież ukradziono ponad 8 tys zł, za mało by zgłosić kradzież? Jak by traktor z komunalki ukradli, to też by nie zgłaszali kradzieży?
Taka robota nie może odbywać się bez osoby dozoru, która powinna sprawdzić na miejscu sposób realizacji zadania. Choćby pod kątem sprawdzenia organizacji pracy w terenie i zachowania zasad bezpieczeństwa pracy (takie rzeczy omawia się z brygadzistą na miejscu, w terenie, a nie w biurze). Wycinka jest pracą o dużym zagrożeniu wypadkiem. Poza tym, jeśli cechowanie drzew odbywało się bezpośrednio przed ich wycinką, to taką czynność wykonuje osoba dozoru ze szczegółową mapką/planem wycinki w ręce, a nie robotnik podniesiony do rangi brygadzisty. Jeżeli drzewa były cechowane wcześniej, to też niesamodzielnie przez brygadzistę. Notabene, widać, że to on ma zostać kozłem ofiarnym. Totalna degrengolada. To nie osoba trzecia ukradła drewno, lecz firma pod nazwą SKM, na której czele stoi dyrektor. Tymczasem on objawia się jako osoba stojąca z boku, niezainteresowana osobistym wyjaśnieniem tak poważnych nieprawidłowości. Za niego ma to zrobić policja... A przecież prócz sprawy karnej jest sprawa ważniejsza - zmiana fatalnej organizacji pracy lub (jeśli organizacja pracy była ok, lecz ludzie ją zlekceważyli) ukaranie winnych tak poważnego szeregu błędów i podjęcie środków, które uniemożliwią tego rodzaju zdarzenia w przyszłości. Boże, przecież to jest elementarz! :D
@mhl999: Moje pytanie dotyczy też drewna pozyskanego przez SKM w jarach, które "częściowo zostało wg rzecznik UM wykorzystane na opał dla SKM." Ponad 500 drzew. Ile z nich mogło być kubików? Dużo więcej niż z tych 68.
@korektor - kontrolę sprawował w terenie przecież pewnie jakiś brygadzista. trudno wymagać by robił to urzędnik z biura skm, skoro hierarchia jest tam "ściśle ustalona". wysyłasz człowieka z ekipą do pracy w terenie po czym okazuje się, że wyciął nie to co trzeba. tłumaczenie jest śmieszne, że doszło do błędnego zrozumienia zlecenia. uwierzył bym w to, gdyby drewno było w skm, a nie było. i to przemawia na niekorzyść tego brygadzisty. wniosek, który mi się nasuwa jest oczywisty, doskonale ktoś wiedział co wycina i w jakim celu. na wczorajszym spotkaniu z mieszkańcami dzielnicy stare miasto dyrektor skm dostał pytanie czy ustalił czy drewno zostało wywiezione sprzętem skm.u - odpowiedź była zadziwiająca - policja prowadzi dochodzenie. padła sugestia po co są gps.y w pojazdach skm.u? odpowiedź? policja prowadzi dochodzenie. przecież to woła o pomstę do nieba., po 10 miesiącach dyrektor skm stwierdza, że policja prowadzi dochodzenie choć sam mógł bardzo szybko sprawdzić gdzie w tym okresie był sprzęt skm. czyste kuriozum! tłumaczenia ludzi wycinających drzewa po prostu są niewiarygodne bez drewna.
"NIK o usuwaniu drzew i gospodarowaniu drewnem w miastach. (...) W wyniku kontroli Izba skierowała do prokuratury sześć zawiadomień o marnotrawstwie i podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Jedno z nich związane jest z niewyjaśnionym zniknięciem drewna, pozostałe z brakiem jego wyceny." W Wodzisławiu kontroli nie było?
Jeśli 68 drzew , m. in. dęby, olsze, czeremchy itd. to tylko 65 kubików drewna, to przy takiej matematyce ja mam 12 lat, 190 cm wzrosty i ważę 39 kg. Pozdro dla urzędasów.
Ponad 500 drzew to sporo kubików lub m sześciennych.
spróbował by człowiek sciac drzewo na swojej posesji bez zezwolenia!!!!!!!!!!!!!
nie byłoby dyskusji nawet- porąbany kraj
W jarach wycięto ponad 500 drzew, a drewno z nich częściowo zostało wg rzecznik UM wykorzystane na opał dla SKM.
W marcu 2013 rzecznik UM tak wyjaśniła, co stało się z drewnem z jarów: Drewno zostało częściowo wykorzystane jako opał dla SKM. Miasto nie myślało nad jego sprzedażą.
Chłopaki dorabiają i handlują tym drewnem po niższych niż rynkowe cenach. Ja sama miałam ofertę kupna drewna po obcięciu drzewa przy posesji. Sprzedają też wióry rozdrobnione w młynku, podobno super się palą mieszane z miałem. U mnie to nie przeszło, ale wielu pewnie skorzystało z okazji.
@koło - dobrze by było gdyby redakcja wniknęła w temat, bo tłumaczenia pewnie będą ciekawe :-) mam nadzieję, że dyrektor się zmobilizuje i nie będzie się dalej kompromitował niewiedzą nt swojej jednostki.
Coś mi się widzi że dupiaci ci redaktorzy w tych nowinach, a może by zrobili śledztwo, kiery mo chałpa i w nij kominiek i brak papierów na drzewo do kominka.... chyba że drzewo poszło do szwagrów, teściów itp.. Jak by nie patrzeć, bubel jak pieron, kieryś udowo idioty i znaczy drzewa niby nie do wycinki, potym drzewo zniko, powiat się interesuje i sztrofa dowo, kiero idzie i tak z kona ta te same konto, ino inaksze wydać je trza, ale kożdy mo w rzici kaj je 65m3 drzewa? Kurde co za kraj, z takimi to idzie biznes robić, drzewo kraś za łapówa i do niemiec wywozić, u nich taki coś by nie przeszło, ale polski drzewo by kupili..
Nie da się ściąć 68 okazów drzew, obciąć im konary, gałęzie, a następnie pociąć pnie na nadające się do transportu odcinki, załadować je i wywieźć w czasie "dłuższej nieobecności", podczas jednej szychty i to bez wiedzy kierownictwa. Taka robota nie trwała jeden dzień, a gdzie jest drewno musi wiedzieć co najmniej połowa komunalki. Jeśli dyrektor SKM nie potrafi ustalić winnych wycinki niewłaściwych drzew, a także tego kto ukradł te 65 m3 drewna (to nie jest 65 pudełeczek zapałek!), to ja się zastanawiam, na co czeka pan prezydent. Przecież zawiadomienie policji powinno zawierać w treści gotowe ustalenia dyrektora firmy (kto, kiedy i komu wydał takie, a takie polecenie, gdzie i na czyje polecenie pracownicy zawieźli drewno itd.). Przecież to nie jest tylko kwestia samego "zniknięcia" drewna, ale przecież czymś i na coś trzeba było je załadować, przewieźć, rozładować... Praca ludzi, sprzętu... Skąd tego dyrektora prezydent Kieca wytrzasnął?
mhl999-Czyli idzie legalnie drzewo kraść? Jak by wongel bodli to ni, a drzewo to ja? Jo się zawsze zastanawiom, kaj komunalka te drzewo wywozi. Rybnik zrobił tak, że mo cało firma, handlują kompostem, drzewem i kwiotkami, wszystkim tym co mają. To je do mie logiczne, bo jak żech podowoł cennik drzewa, to drzewo wartość mo pieronowo, a zbyt też, bo kominków nie brakuje. Kaj je te drzewo? Jelenie zjadły czy bezdomni w szałasach wypolili?
@koło - po takim czasie będą zaniki pamięci, co się stało z tymi metami ;-) pewnie nie będzie się dało tego ustalić.
Pytani do dzieniikarzy, czamu nie interesujecie się tymi 65 metrami drzewa? O co chodzi pierona? Dyć metr drzewa chodzi od 120 do 180 zł.
@koło - masz rację, ale jak widzisz jakimś cudem do tego doszło. przykład jednak dobitnie pokazuje że dyrektor SKM nie ma pojęcia co się u niego dzieje. dziwi mnie to, że ustalono dłuższą nieobecność pilarzy, po czym stwierdzono, że wycięto nie te drzewa co trzeba, a drewno wyparowało. Odnoszę wrażenie, że nikt nie dociekał co się z nim stało. Dziwne jest to, że dyrektor SKM od dziennikarza dowiaduje się o decyzji starosty. To on odpowiada za SKM i to on powinien interesować się losem swojej jednostki. Oczywiście winny nie będzie, bo będzie się szukało kozła ofiarnego i z pewnością się go znajdzie, w przeciwieństwie do drewna. Coś co można było ustalić od razu nie zostało ustalone. Kto zatem odpowiada za burdel w SKM? Wg mnie dyrektor, bo powinien wiedzieć co się u niego dzieje. Od tego jest się kierownikiem. Nawet zastępcy nie powinni odpowiadać w takim przypadku.
mhl999-Pokoż mi nadleśnictwo, czy jakikolwiek miejsce, kaj znaczy się stromy, kiery nie mają być wycięte. Pokoż mi taki miejsce, pierwszy roz słysza że znaczy się stromy nie do wycięcio. Zawsze znaczy się stromy kiery mają iść pod piła, to je chyba logiczne, bo jak mosz 1000 stromów a 10 do wycięcio, to lepszy zaznaczyć 10 niż 990. To je tak logiczne jak budowa cepa, przynajmni do mnie. Jakiś przekrytym mi tam wonio, bo dziwne znaczenia, drzewa brak, pieron wiy kaj te dzewo je, sztrofa do zapłącynio.... pierona, pierona, za dużo dziwnych rzeczy w tym je.
Takie czasy durne były po wojnie do 90' że jakiś cep wpadł na pomysł sadzenia drzew równo z drogami i przy wypadzie jesteś na 100% trup
Urzędnicy nawet nie potrafią wskazać drzew do wycinki.Inna sprawa że milion zł za kilkadziesiąt patyków-żałosne!Normalnie to wszystkie drzewa co rosną do 10 metrów od każdej drogi powinny być wycięte.To samo dotyczy się krzywych drzew na osiedlach i tym podobnego dziadostwa przy liniach energetycznych.Powinni ciąć ile wlezie to próchno a tak to prokuratura i policja muszą się głupotami zajmować a jak bardziej zawieje to potem same problemy i wielkie halo w TV jak komu na łeb spadnie taki gniot.
@polak - czego się czepiasz urzędników? po prostu doszło do pomyłki czy jak kto woli pewnej rutyny. z artykułu wynika, że to urzędnicy chcieli wyjaśnienia sprawy. mnie ciekawią 2 sprawy w tym wątku. to o czym pisze koło czyli gdzie wyparowało 65m3 drewna i kto nadzorował wycinkę bo najwyraźniej przekaz informacji zawiódł i poleciało n drzew. nie dziwi mnie to jednak bo dokumentacja w skm woła o pomstę do nieba.
Ano właśnie, kaj je 65 metrów drzewa. Licząc po 120 zł za metr, to wychodzi 7800zł. Swoją drogą jaki debil znaczył te drzewa? Jakim trzeba być upośledzony, aby drzewa na wycinka nie znaczyć. Kaj tak robią, na Gliwicki w Rybniku? Jak by mieli jeden strom do wycięcio, a w około było by z 200 hektarów lasu, to 200 hektarów zaznaczą a jednego stroma ni....Co za debile.
"Drewno zniknęło"- hahhaa...ciekawe ile urzędasów ma go w swojej piwnicy