środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Traktują nas jak naciągaczy, a my chcemy tylko bezpiecznie żyć

13.03.2012 19:49 | 1 komentarz | abs

Mieszkańcy domów przy ul. 1 Maja w Skrzyszowie piszą do premiera i prezydenta

Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Na domu Henryka Hermana ze Skrzyszowa pojawiły się pęknięcia. Mężczyzna twierdzi, że to skutek budowanej niedaleko jego domu autostrady A1 i domaga się odszkodowania.  Podobnie zresztą, jak kilkoro innych mieszkańców budynków przy ul. 1 Maja. - Chcemy tu dalej mieszkać i dożyć starości – mówi Urszula Jordan, sąsiadka pana Henryka. – Miesiąc temu pęknięcia doprowadziły do rozszczelnienia się komina, mogliśmy się zaczadzić, ale to nikogo nie interesuje.

Pionowość drzewostanu

Z innym problemem boryka się Krzysztof Witek. – Wykop zrobiony pod budowę autostrady spowodował osuwanie się ziemi przy moim domu. Na budynku gospodarczym już pojawiły się znaczne pęknięcia. Domagam się zabezpieczenia  terenu przed osuwaniem. Skrzyszowianin pisał w tej sprawie do GDDKiA, odpowiedź przyszła w styczniu br. Czytamy w niej, że brak jest dowodów na potwierdzenie osuwania się ziemi wraz z zabudowaniami. A podstawą do takiego stwierdzenia ma być „zaobserwowana pionowość drzewostanu między posesją, a terenem robót”…Pan Krzysztof taką odpowiedź nazywa kpiną.

O pomoc do premiera i prezydenta

Ponieważ dotychczasowe monity u inwestora – Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, wykonawcy autostrady – firmy Alpine oraz firmy Lafrentz, sprawującej nadzór inwestorski nad budową A1 niczego nie dały, zdesperowani mieszkańcy postanowili prosić o pomoc premiera i prezydenta. Takie pismo w październiku wysłał Henryk Herman.

Kancelaria prezydenta „ze względu na możliwość wystąpienia zagrożeń związanych z bezpiecznym użytkowaniem budynków na skutek prowadzonej budowy” przesłała list do Śląskiego Wojewódzkiego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego. Efekt - w ubiegłym tygodniu w Skrzyszowie odbyła się wizja lokalna z udziałem przedstawicieli Inspektoratu, GDDKiA, firmy Alpine i Lafrentz, i oczywiście zainteresowanych mieszkańców.

Nikt nie zapowiadał takiego ruchu

- Na pęknięcia domów, nie mają wpływu same roboty budowalne na autostradzie – usłyszeli mieszkańcy od Jerzego Ujmy, przedstawiciela firmy Lafrentz. Powtórzył on też to, co mieszkańcy słyszeli już na ubiegłorocznym spotkaniu w urzędzie gminy. Mianowicie,  że możliwość uzyskania odszkodowania będą miały osoby, których domy zostały zinwentaryzowane, czyli te najbliżej autostrady. Inni o taką inwentaryzację mogli wystąpić sami. Tu oponował obecny na spotkaniu radny Stanisław Tatarczyk. Zwrócił uwagę, że nikt przed rozpoczęciem budowy nie mówił, że na ul. 1 Maja będzie się odbywał tak duży ruch samochodów ciężarowych.  – Budowa autostrady nie polega na wykopaniu dziury. Tu ciężki transport na tej drodze rozpoczynał się już o 5.30, także w soboty i niedziele – mówił radny Tatarczyk.

Radni zawalili?

- Radni już na etapie początkowym powinni zadbać o mieszkańców , zadbać o odpowiednie umowy – odpowiadał Jerzy Ujma. - Tego nie było, a teraz bronią się, bo coś zawalili.

- W tym konflikcie stroną nie jest gmina, tylko inwestor, czyli GDDKiA oraz wykonawca – firma Alpine – ripostuje Antoni Tomas, przewodniczący rady gminy Godów. – To GDDKiA  odpowiada za wszelkie środowiskowe oddziaływania tej budowy. Jeśli chodzi o zabezpieczenie terenów gminy, to zinwentaryzowaliśmy drogi gminne, które mogły ulec zniszczeniu. Kto mógł przewidzieć, że może nastąpić niekorzystne oddziaływanie na budynki przy ul. 1 Maja? Nie było tego przecież w opracowanym przed fazą projektową, raporcie dotyczącym oddziaływania na środowisko. A jeśli chodzi o samorząd, to jako gmina możemy pisać pisma w imieniu mieszkańców, ale każda z zainteresowanych instytucji odpowie nam, że gmina nie jest tu stroną. Przewodniczący Rady dodaje, że teraz do pracy powinni wkroczyć hydrolodzy, którzy zbadaliby, czy przerwanie podziemnych cieków wodnych nie powoduje osiadania domów.

Piąte koło u wozu

A jak zakończyła się ubiegłotygodniowa kontrola? Przedstawiciele Wojewódzkiego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego zrobili zdjęcia pęknięć domu pana Hermana. Nie wiadomo, jakie będą rozstrzygnięcia w tej sprawie. Jeśli okaże się, że budynek nie leży w pasie autostrady sprawa zostanie przekazana Powiatowemu Inspektoratowi Nadzoru Budowlanego.

- Wszyscy traktują nas jak piąte koło u wozu. Odbijają piłeczkę, zamiast nam pomóc. Nie jesteśmy naciągaczami, a czasem czujemy się tak traktowani – mówią mieszkańcy. Dodają, że nie chcą żadnych pieniędzy, tylko tego, by naprawiono szkody powstałe na ich zabudowaniach.