Uprawia pole, jeździ na rowerze, ma 90 lat
30 listopada pani Maria Pendzich z Jankowic obchodziła swoje 90. urodziny. Jubilatkę odwiedziły władze gminy Kuźnia Raciborska z życzeniami i prezentem. My spotkaliśmy się z panią Marią, która opowiedziała nam o swoim życiu.
– Urodziłam się w Jankowicach i tu skończyłam szkołę podstawową. Było nasz sześcioro rodzeństwa, mieszkaliśmy z rodzicami. Wspólnie pracowaliśmy na 3-hektarowym gospodarstwie – opowiada jubilatka. Kiedy wybuchła wojna, dwóch z braci Marii zostało wciągniętych do wojska. Walczyli z Rosjanami. Młodszy brat zginął na froncie nie mając nawet 17 lat. Starszy opowiadał w domu o polu bitwy pod Elbą w kolorze krwi.
– W Jankowicach, kiedy przyszły rosyjskie wojska wszystkie kobiety, dzieci i starców wysiedlili do Stanicy. Pamiętam jak młodsi bracia byli bardzo wystraszeni. W Stanicy mieszkaliśmy w domach miejscowych. Było dużo ludzi, a wszystkich pilnowali rosyjscy żołnierze – wspomina. W wiosce, z powodu przeludnienia, szybko zaczęło brakować żywności. Maria wraz z innymi młodymi robiła wypady do rodzinnego domu po kartofle. Takie „wycieczki” były jednak zabronione. W końcu zostali nakryci przez Rosjan. Zdenerwowany żołnierz groził, że wszystkich rozstrzela. Ustawił grupkę pod murem i zaczął machać karabinem. Dzieci były mocno wystraszone i płakały. Na szczęście akurat przejeżdżał tamtędy wyższy oficer Armii Czerwonej. Zorientował się o co chodzi i zastrzelił nadgorliwego żołnierza.
Rodzina wróciła do Jankowic przed Wigilią 1945 r. Jednak jeszcze przez rok dziewczęta ukrywały się przed wojskiem, które chętnie zabierało je na Wschód. Kiedy sytuacja się uspokoiła, młoda Maria zaczęła pracę w lesie. Prowiant, który otrzymywała za swoją pracę pozwalał rodzinie na przeżycie. Ówczesne sklepy świeciły pustką.
W 1948 r. do Jankowic wrócił przyszły mąż Marii. Jako żołnierz Afrikakorps trafił najpierw do niewoli amerykańskiej, później pracował pod przymusem we francuskiej kopalni. Oboje znali się od dzieciństwa, chodzili do tej samej szkoły. W 1950 r. wzięli ślub. Po weselu wprowadzili się do teściów panny młodej. Później musieli się przeprowadzić do siostry Marii, aż zapadła decyzja o budowie własnego domu. Budowa zakończyła się w 1963 r. kiedy na świat przyszedł najmłodszy syn Krystian. Wcześniej, urodzili się: Jerzy (1951 r.), Ryszard (1953 r.) i Norbert (1956 r.). Rodzina gospodarowała na swoim małym polu. – Było skromnie, ale nam wystarczało. Mieliśmy hektar pola, kartofle, gęsi, kury i jedną krowę – wspomina jubilatka.
Życie pani Marii do dziś wygląda podobnie. Pomimo 90 lat nadal sama dba o swoje małe gospodarstwo. Ma ogródek, dwie kury i psa. W tym roku sama też kopała ziemniaki. Oczywiście cały czas są w pobliżu i pomagają jej synowie. Mąż zmarł trzy lata temu.
Mieszkanka Jankowic, pomimo swojego wieku, jest nadal w świetnej formie. Jaki ma przepis na zdrowie? – Nie lubię siedzieć bezczynnie. Cały czas coś robię. Jeżdżę na rowerze, ale to też przez to, że nie muszę dźwigać siatek. Po drogach nie jeżdżę, żeby wypadku nie zrobić. Poza tym odżywiam się skromne – odpowiada. Panią Marię cechuje też wielka pogoda ducha, a uśmiech nie znika z jej twarzy. Jubilatka lubi gotować, ogląda seriale, słucha radia Maryja, a jej wielką pasją są skoki narciarskie. Pani Marii życzymy wielu długich lat w zdrowiu i spokoju.
Marcin Wojnarowski
Na zdjęciu jubilatka wraz z synami