Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Pił czeską wódkę i już nigdy nie zobaczy dzieci

26.09.2012 11:17 | 13 komentarzy | acz

Trujący metanol, który nadal zabija kolejne osoby, produkowany był tuż za polską granicą w Opawie. Mimo zatrzymania sprawców, na rynku może się znajdować do 15 tysięcy litrów skażonego alkoholu. Niebezpieczny jest również alkohol dostepny w legalnym obrocie. Na zdjęciu ojciec dwójki dzieci, który zatruł się na swoich 34. urodzinach i już nigdy nie będzie widział.

Pił czeską wódkę i już nigdy nie zobaczy dzieci
Tomasz Sowa napisł się wódki, która została legalnie kupiona w sklepie przed wprowadzeniem zakazu.. Fot. Slezská nemocnice
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Menu prohibicyjne
Do tej pory sąsiedztwo z Czechami kojarzyło się z dobrym piwem i zabawą na Stodolni w Ostrawie. Nasi mieszkańcy chętnie również korzystali z ich pól golfowych i ścieżek rowerowych. Teraz wszystko się zmieniło za sprawą zatrutego alkoholu, który zbiera śmiertelne żniwo. – Na pewno widać spadek zainteresowania wyjazdami na Stodolnię, czyli popularną ulicę z pubami w Ostrawie. Chociaż z drugiej strony spodziewałem się, że będzie gorzej. Barmani w Czechach wprowadzili tzw. menu prohibicyjne. Tworzą drinki z różnych zamienników i w ten sposób ratują sytuację – wyjaśnia Jarosław Bem, rybniczanin który od lat organizuje wyjazdy na Stodolnie. Dodaje również, że po początkowej panice wszystkim za naszą południową granicą zależy, aby jak najszybciej zakończyć ten kryzys. Oprócz strat materialnych Czesi musieli również zmienić swoje nawyki. – Oni bardzo lubią spotykać się po pracy w knajpach, restauracjach. Wszędzie gdzie można pogadać przy piwie. Teraz jednak większość woli pozostać w domu – twierdzi rybniczanin.

Dramaty tuż za granicą
W sobotę, w Płocku zmarł 47–letni mężczyzna, który spożył alkohol metylowy. Policja sprawdza, czy zabójcza wódka nie pochodziła z Czech. W Polsce zmarły dotąd dwie osoby po wypiciu alkoholu metylowego, który mógł pochodzić z tego kraju. Czeska policja prowadzi intensywne śledztwo, które ma na celu ustalenie, skąd w nielegalnym obrocie znalazł się alkohol skażony metanolem. Jak się okazuje trucizna znajdowała się również w legalnym obrocie.  W opawskim szpitalu leży 34-letni Tomasz Sowa, który wraz z przyjaciółmi wypił skażoną wódkę na swoich urodzinach. Hanacka wódka został kupiona w nocnym sklepie w jednej z dzielnic.  Mężczyzna nadal przebywa pod intensywną opieką medyczną, dziś jest już jednak pewne, ze bezpowrotnie stracił wzrok i już nigdy nie zobaczy dwójki swoich dzieci.  Do czeskich szpitali w podobnym stanie trafiło ponad sześćdziesiąt osób, dwadzieścia trzy z nich zmarło.  W Polsce po toksycznym metanolu zmarły do tej pory trzy osoby.

Wiedzieli co robią
Jak się okazało, zabójczy trunek był produkowany tuż za naszą granicą w Opawie. Jak podaje czeski tygodnik „Region Opavsko”, 20 września czescy policjanci weszli na teren jednej z firm mieszczących się na terenie dawnej fabryki czekolady przy ulicy Fidora Lepařová w Opawie. Zabezpieczono sześć tysięcy substancji wykorzystywanej do produkcji płynu do spryskiwaczy, która mogła służyć do produkcji skażonej wódki. jeszcze tego samego dnia policja zatrzymała dwóch mężczyzn, którzy metanol legalnie kupili od innej firmy, wytwarzając z niego na przełomie sierpnia i września tony trującej substancji. Sprzedali ją dystrybutorowi spirytualiów ze Źlina, a ten domieszał ją do napojów. Za głównego sprawcę uznano 32-letniego mężczyznę z Ostrawy. Cała grupa miała pełną świadomość, że trucizna może być zabójcza dla klientów. Swoje postępowanie tłumaczyli chęcią zysku.

Kontrolują bary
Mimo zatrzymań w Czechach, nie wiadomo ile jeszcze zatrutych butelek z metanolem znajduje się na rynku. Czescy śledczy szacują, że do obrotu trafiło do 15 tys. litrów alkoholu etylowego z domieszką metanolu. W Polsce co najmniej do 17 października będzie obowiązywało zarządzenie Głównego Inspektora Sanitarnego, zakazujące handlu czeskim alkoholem o zawartości alkoholu powyżej 20 proc. – Niewykluczone, że decyzja zostanie przedłużona. Do 23 września skontrolowaliśmy 8329 punktów, gdzie sprzedawany jest alkohol. Takich miejsc tylko na Śląsku jest blisko 40 tysięcy – mówi nam Beata Kempa, rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Sanitarno–Epidemiologicznej w Katowicach. – Sprawdzamy bary, dyskoteki, sklepy i hurtownie. Z każdego miejsca pobieramy próbki. Do tej pory w żadnej nie znaleźliśmy skażonego alkoholu – dodaje. Na zakaz wprowadzony przez sanepid, narzekają między innymi handlowcy, którzy czeski alkohol musieli zamknąć w magazynie. – W restauracjach nie ma taniego alkoholu, a komunikaty o zatrutej wódce dotyczą produktów o niskich cenach. Współczuję Czechom, bo musieli wycofać ze sprzedaży całe regały z wódką – mówi Tomasz Czerwiński, dyrektor hotelu i restauracji Polonia w Raciborzu. – Wśród klientów nigdy nie zaobserwowałem większego zainteresowania czeskim alkoholem. Mamy w barku Beherovkę, traktowaną jako aperitif i nic ponadto. Niestety, wraz z krajowym zakazem sprzedaży musiałem ją odstawić i nie podajemy jej do odwołania. Mimo wszystko uważam, że histeria w tym temacie jest niepotrzebna, szum medialny powstał, by wzrosło zainteresowanie sprawą – dodaje.

Obroty spadają

Na zakazy narzekają również czescy handlowcy. U sąsiadów ze sklepowych regałów zniknął cały alkohol, który zawiera więcej niż 20 proc. alkoholu. – Cierpimy przez osoby sprzedające alkohol na targu i przez sklepy prowadzone przez obcokrajowców. Tam nie trudno zaopatrzyć się w podejrzany alkohol – mówi pan Marek, właściciel sklepu w przygranicznych Sudicach. On również, jak większość naszych rozmówców nie chce podawać nazwiska. – Od szesnastu lat od kiedy prowadzimy nasz sklep nie pamiętam takiego zakazu. Straty mają handlowcy, hurtownie i kraj. Gwałtownie spadła liczba klientów. Nic dziwnego, ludzie się boją – dodaje handlowiec. – Ludzie nie kupują już nawet wina. Boją się – mówi pani Monika, właścicielka przygranicznego sklepu w Petrovicach koło Karwiny, tuż przy granicy z Gołkowicami. – Do mojego sklepu w większości przychodzą Polacy i teraz jeśli już kupują coś alkoholowego, to tylko piwo – dodaje. W związku z aferą związaną z alkoholem metylowym pani Monika zanotowała w swoim sklepie około 50 proc. spadek liczby klientów. – Wcześniej, ktoś kto kupował u mnie alkohol przy okazji kupował np. słodycze czy inne artykuły. Teraz jest zupełna posucha – przyznaje. Mieszkańcy przygranicznych miejscowości przyznają, że nawet przed aferą wódkę woleli kupować polską.

Bomba w piwnicy

W domu pana Antoniego z Jastrzębia co roku na tym spirytusie robi się różnego typu nalewki. Tak było i w tym roku. Ale kiedy na jaw wyszła sprawa z trującym czeskim alkoholem, żona pana Antoniego ostro nakazała mu, żeby wszystkie nalewki wylał. – A co to będę teraz wylewał, skoro połowę już wypiłem i żyję – mówi z uśmiechem. Specjaliści przestrzegają, że przetwory jak i alkohol utrzymują swoje toksyczne właściwości przez lata i mogą być swoistą bombą z opóźnionym zapłonem. – Jeśli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości powinien takie rzeczy wylać. Może również zamówić badania w laboratorium, ale to już się wiąże z kosztami – mówi profesor Stanisław Krompiec, zastępca dyrektora Instytutu Chemii na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. – Żadne chałupnicze metody na odróżnienie alkoholu etylowego od trującego metylowego nie zdają egzaminu. O ile alkohol etylowy pachnie to metanol zwyczajnie śmierdzi. Sprawdzanie koloru płomienia czy zapachu to kiepski pomysł. Porównywać od biedy można dwie czyste substancje, jednak najczęściej jest to mieszanina z dodatkiem środków zapachowych. Metanol produkuje się rocznie w milionach ton na całym świecie. Produkuje się go na skale przemysłową w reakcji tlenku węgla z wodorem na katalizatorze. Jest stosowany na ogromną skalę w przemyśle jako dodatek do paliw czy rozpuszczalników. To nawet nie alkohol, ale surowiec chemiczny – dodaje profesor Krompiec.

Ślepotka to wyrok

Osoby w naszym regionie trafiają najczęściej do Ośrodka Ostrych Zatruć w Sosnowcu. To specjalistyczna placówka w naszym regionie. Jak tłumaczy doktor Tomasz Kłopotowski,ordynator Regionalnego Ośrodka Ostrych Zatruć i Oddziału Toksykologii Klinicznej w Sosnowcu, każdy przypadek zatrucia metanolem jest inny. – Każda ilość spożytego metanolu może być groźna. W pierwszym etapie objawy nadużycia etanolu i metanolu są podobne. Po metanolu częściej występują bóle brzucha i nudności. Potem pacjent ma wrażenie jakby dłużej, niż po etanolu trzeźwiał. Pojawiają się zaburzenia oddechu, która jest spowodowana kwasicą metaboliczną. Organizm reaguje na to głębszym i szybszym oddechem. Przypomina to oddychanie zziajanego psa tłumaczy ordynator. Część z substancji powstałych z rozłożenia przez organizm metanolu odkładają się w gałce ocznej. To właśnie powoduje nieodwracalne uszkodzenie wzroku. – Niektórzy mówią na metanol „ślepotka”, bo tak właśnie działa. Spożycie często nawet małej ilości metanolu to jest wyrok. Już po 10 mililitrach można trwale oślepnąć i nie ma szans na jakiekolwiek leczenie. Z drugiej strony mieliśmy w tym roku ludzi, którzy mieli we krwi 8 promili metanolu. Jedna osoba wypiła trzy litry spryskiwacza do szyb. I wyszli ze szpitala bez jakichkolwiek konsekwencji zdrowotnych – dodaje lekarz.

(acz), (abs), (mw), (pm)