Sobota, 30 listopada 2024

imieniny: Andrzeja, Justyny, Konstantego

RSS

My się nie ścigamy, delektujemy się jazdą

09.04.2011 21:56 | 12 komentarzy | mark

Miłośnicy motocykli w Mszanie i Skrzyszowie zainaugurowali sezon.

 

My się nie ścigamy, delektujemy się jazdą
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Kilkanaście minut przed piętnastą na parkingu obok kościoła pw. św. Jerzego w Mszanie stoi tylko kilka maszyn. – W sumie to nie wiem, ilu nas będzie – przyznaje Krzysztof Piechaczek, jeden z pierwszych przybyłych na miejsce mieszkańców Mszany. Jeździ ścigaczem, yamahą R1. – W Mszanie jeździ nas dużo więcej, być może reszta wyjechała już do Skrzyszowa – dodaje. W Skrzyszowie, w barze Retro Motor, jak co roku spotykają się wszyscy fani motorów z okolicy, by podziwiać swe maszyny, wymienić się doświadczeniami oraz – co najważniejsze – razem jeździć. W tym roku jednak inauguracja odbywa się nieco inaczej – pierwszym punktem programu jest wspólna msza w kościele w Mszanie. Kolejną wypowiedź Krzysztofa przerywa ryk silników, na podjazd wjeżdza kilka maszyn. – To nasi! – mówi Michał Klimek, kolega Krzysztofa. On porusza się suzuki GSX1250FA. Jak się okazuje, pod kościół przyjechał z ojcem, Ryszardem, który jeździ już od ponad 40 lat. – To jest w ogóle rodzinna sprawa, tam przy motorach stoją moi rodzice – wskazuje na parę ubraną w skórzane kurtki Krzysztof z yamahy. Tymczasem na plac zajeżdżają kolejni motocykliści, miejsca powoli zaczyna brakować. Wśród nich jest prowodyr całego przedsięwzięcia, Adam Brudny, radny z Mszany. – Po co to zorganizowałem? Wróciłem na motor po bardzo długiej przerwie, a że jestem praktykującym katolikiem, pomyślałem – dlaczego by nie obmodlić naszego jeżdżenia, podziękować i poprosić o błogosławieństwo – tłumaczy autor pomysłu. – Towarzyskimi kanałami przekazaliśmy wiadomość, że przed imprezą w Retro Motor będzie msza w Mszanie. Zobaczymy, ilu się nas tutaj zjawi – dodaje.

SWD, SJZ, SZO…

Na kilka minut przed mszą parking zapełniony jest motorami. Nikt nie potrafi doliczyć się konkretnej liczby – padają tylko szacunkowe dane: 60, 80, a nawet 100 maszyn. Od skuterów i motorowerów po ekskluzywne ścigacze i choppery. I choć wśród obecnych silną grupę stanowią motocykliści z Mszany, w tłumie wesołych fanatyków jednośladów da się zauważyć właścicieli maszyn spoza powiatu. – Po co tu jestem? Dla samej jazdy, tylko to się liczy, kiedy posiada się motor – mówi Bogusław Ścibik. Przyjechał z Żor na swoim kawasaki VN-1600. – Kiedy go kupiłem, żona nie rozmawiała ze mną przez miesiąc. Potem śmiała się, że będę nim po ziemniaki jeździł. A ta maszynka już kawał Polski ze mną zjechała – dodaje. Grupa bikerów (motocyklistów – dop. red.) z Żor jest liczna, na tablicach rejestracyjnych odczytujemy także inne miasta naszego regionu, jak Rybnik czy Jastrzębie. – Impreza w Retro Motor to już taka nasza tradycja – tłumaczy Andrzej Grunik, który z Jastrzębia przyjechał na lśniącej hondzie vt-750. Po zapoznaniu lub przywitaniu i obowiązkowych oględzinach maszyn innych uczestników zlotu, bikerzy udali się do kościoła, gdzie czekał na nich ks. Kazimierz Sobol. – Jeżdżąc po drogach i bezdrożach, kierujcie się miłością. To jest wasze świadectwo – mówił do zebranych podczas kazania.

Błogosłwione motory

Po mszy ks. Sobol pobłogosławił wszystkie maszyny stojące przed kościołem. – Nie spodziewałem się, że tylu ich tu będzie. Zabrakło mi obrazków do rozdawania! – mówi. Po obrzędach motocykliści utworzyli kolumnę i udali się z rykiem silników do baru Retro Motor. – Teraz, jak już jest pobłogosławiony, to będzie nieźle zasuwać – żartuje tuż przed wyjazdem jeden z bikerów. Kolumna dotarła na miejsce, gdzie czekała już na nich grupa motocyklistów, którzy nie brali udział w obrzędach. Tam, pośród ogromnego tłumu i ryku nie zgaszonych jeszcze silników, odnajdujemy pana Adama wraz z częścią mszańskiej grupy zapaleńców. – Dlaczego się nie zrzeszymy? Bo to obudzi pewne zobowiązania, pewne formalności – tłumaczy Adam Marcol, jeden z pierwszych właścicieli potężnych motorów w Mszanie. – Zresztą, grupy które są jakoś zrzeszone i ukonstytuowane, zaczynają ze sobą rywalizować, a tego na pewno byśmy nie chceli – dodaje. – Nam zależy na luzie. Takimi maszynami nie można się ścigać, trzeba delektować się jazdą, poczuć motor – mówi Adam Gawliczek, także właścicel choppera. Zapytani o warunki jazdy w Polsce i zachowanie innych użytkowników dróg, nie kryją zawodu. – Drogi są, jakie są – ubolewa Piotr Gonsior. – Jedną dziurę mijam, by w drugą wjechać. Przynajmniej policjanci są przychylni – dodaje.

Pomocna dłoń

Faktycznie, przychylność władz i służb dało się odczuć podczas trwania imprezy. W Mszanie na skrzyżowaniach stali strażacy, pod Jastrzębiem całej kolumny pilnował patrol policji. – Takie przedsięwzięcia są możliwe właśnie dzięki pomocy służb porządkowych i ratowniczych – tłumaczy Adam Brudny. – Udało nam się też znaleźć sponsorów, gmina pomogła, bo przecież takie wydarzenie to promocja. Nie organizujemy tego przecież sami, zajmuje się tym Leszek Mucha z Retro Motor – dodaje. Motocykliści zostali w barze do późnych godzin nocnych, a atrakcji nie brakowało – rzut silnikiem, sprawdzian celności, czyli rzut świecą do nocnika oraz konkurs toczenia opon. – Bikerzy to świetni ludzie – tłumaczy Bogusław Ścibik z kawasaki. – Nie zdażyło mi się jeszcze, żeby żaden z nich nie zatrzymał się, gdy potrzebowałem pomocy. To jest bujda, że jesteśmy hermetyczną subkulturą. Wystarczy chceć do nas dołączyć, wystarczy to w sobie poczuć – dodaje.

(mark)