Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Obudził ich ryk rakiet. Wojna w Ukrainie

07.03.2022 18:23 | 32 komentarze | kb

To miał być zwykły dzień.  Codzienna rutyna - uczniowie mieli iść do szkoły, rodzice do pracy. Nad ranem, około godziny 5:00 obudził ich ogłuszający ryk rakiet. Dzieci zaczęły płakać, ludzie uciekali do piwnic. Tak runął świat ludzi, którzy chcieli po prostu zwyczajnie żyć. Swietłana, Aleksander i Irena są już w Jastrzębiu-Zdroju. Poznajcie ich opowieść.

Obudził ich ryk rakiet. Wojna w Ukrainie
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Swietłana i Aleksander oraz Irena są już w Polsce. Udało im się uciec z ogarniętej wojną Ukrainy. W Jastrzębiu-Zdroju znaleźli schronienie u ludzi, którzy zupełnie bezinteresownie przyjęli ich pod swój dach. Mówią, że uciekli z piekła.

- W Ukrainie mieszkałam w miejscowości Rohatyn, w obwodzie iwanofrankowskim. W czwartek, 24 lutego  Rosjanie zaatakowali Ukrainę. Ostrzelali lotnisko, znajdujące się w pobliżu naszego miejsca zamieszkania. Miałam zamiar zrobić dzieciom śniadanie i wysłać do szkoły, jak co dzień. Tymczasem chowaliśmy się w piwnicy. Z Internetu dowiedzieliśmy się, co się dzieje. Oczywiście nikt nie poszedł do szkoły, ani do pracy – mówi pani Irena, która jest księgową z wykształcenia.

Dla Państwa Swietłany (nauczycielki wychowania początkowego) oraz Aleksandra (nauczyciel przedmiotów technicznych) ten dzień był również zburzeniem ich dotychczasowego życia.

- Mieszkamy w obwodzie kijowskim, a dokładnie w Winnicy. O tym, że zaczęła się wojna, dowiedzieliśmy się od córki, mieszkającej w tym samym rejonie, ale w Browarach.  Przerażona zadzwoniła nad ranem. Około godziny 5:00  obudziły ich huki, na miasto leciały rakiety. Strach, groza, niedowierzanie - to myśli, które przychodziły nam wówczas do głowy. Wraz z mężem mieszkamy w dwudziestokilkupiętrowym bloku. Nie wiedzieliśmy, czy przeżyjemy, czy jakaś rakieta nie uderzy w nasz dom. Tuż obok znajdowała się jednostka wojskowa i szkoła dla kadetów. Jedna z rakiet uderzyła w akademik, w którym już zdążyły się schronić uciekające kobiety wraz z dziećmi. Były pierwsze ofiary śmiertelne. Tego nie da się zapomnieć  - mówi pani Swietłana.

Irena, początkowo nie chciała uciekać. Jednak mąż pracujący za granicą nalegał. Prosił, żeby zostawić wszystko, brać dzieci i ratować życie. Zostawiła cały dobytek życia. Spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i uciekła. Tak znalazła się w Polsce, a następnie w Jastrzębiu-Zdroju. Wraz  z nią przyjechało dwóch synów Arsen, uczeń 5 klasy szkoły podstawowej i Wołodymyr (uczeń klasy 11, który już niedługo miał zdawać maturę). Postanowili skierować się do Polski, bo uznali, że tam znajdą ratunek.

Pani Swietłana i Aleksander z Winnicy wraz z córką z Browarów, uciekając, znaleźli się najpierw w Kijowie.

- Miasto było już wówczas pod silnym ostrzałem. Pociągi nie jeździły.  Możliwa była tylko ucieczka własnym środkiem transportu. Z tego ostatniego momentu w Kijowie pozostanie mi w pamięci ogromna rakieta, która jednak nie wybuchła i utkwiła w jezdni. Wyjeżdżając, trzeba było ją ominąć. Po wyjeździe z miasta kierowaliśmy się do Żytomierza, który również był pod ostrzałem. Baliśmy się wówczas czy przeżyjemy, czy uda się nam uciec - wspomina pan Aleksander.

Czy spodziewali się najgorszego, wojny, zniszczenia, pożogi?

- Nie, w głębi serca wierzyliśmy, że uda się tego uniknąć, że nas nie zaatakują. Kto mógł przypuszczać, że na miasta, ludzi, bloki, zaczną spadać rakiety, że zwykli ludzie staną się wojennym celem? – mówi pani Swietłana.

Wszyscy zgodnie mówią, że są Ukraińcami, że chcieli spokojnie żyć w niepodległym państwie. Zastanawiają się, dlaczego ktoś, chce ich śmierci, skoro nikomu nic złego nie zrobili.

Jaki mają stosunek do Rosjan, czy obwiniają ich za wojnę, którą zaczął Putin?

- Mamy rodzinę również w Rosji. Dzwoniliśmy do nich i mówiliśmy, że jest wojna, że wojska rosyjskie nas zaatakowały, że cywile są ofiarami, że giną kobiety i dzieci, a miasta są celem rakiet. Rosjanie mówią nam, że to nieprawda, że kłamiemy, że sami sobie wszystko wymyślamy, że nikt nie ginie. Mam wrażenie, że rozmawialiśmy z jakimiś istotami pozbawionymi umysłu, zaprogramowanymi robotami. To przerażające, co putinowska propaganda jest w stanie zrobić z ludźmi. Tym bardziej to bolesne, że to nasza rodzina. Zerwaliśmy z nimi kontakt - opowiada pani Swietłana.

Uciekinierzy z Ukrainy są w Polsce, są w bezpiecznym miejscu. Kiedy jednak opowiadają o piekle wojny, o tym, co działo się w ich rodzinnych stronach, płaczą, przeżywają trudne chwile. Martwią się o rodzinę, która została w kraju.

- Kiedy dowiedziałam się, że w jednym z miast zbombardowano szkołę i zabito dyrektora. Bałam się o swoich znajomych. Miałam najgorsze myśli. Okazało się, że to jednak nie są moi znajomi, co nie zmienia tragizmu całej sytuacji. Niszczenie szpitali, szkół, zabijanie nauczycieli, lekarzy, cywilów, czy tak ma wyglądać wojna? – pyta bezsilnie pani Irena.

Wszyscy są pełni wdzięczności dla Polaków, dla wolontariuszy, od których otrzymali pomoc.

- Bardzo wszystkim dziękujemy za okazane serce, wsparcie, pomoc. Chcielibyśmy jak najszybciej wrócić do naszego kraju, do wolnej Ukrainy. Na czas pobytu w Polsce nie chcemy być dla Was obciążeniem. Myślimy znaleźć pracę i zarobić na swoje utrzymanie - mówi pani Swietłana.

Ukraina to teren, gdzie od wieków przenikały się narody, kultury, toczyły wojny i rywalizowały państwa. Jej mieszkańcy nierzadko posiadają rodzinę w Rosji czy Polsce. Swietłana i Aleksander mają korzenie polskie, ich dziadkowie nosili polskobrzmiące nazwiska. Sami są katolikami. Część rodziny mają w Rosji. O sobie mówią, że są Ukraińcami. Losy ich rodziny najdobitniej pokazują, jak skomplikowana jest historia ich kraju. Myśleli, że teraz w XXI wieku nastał czas pokoju, a wojna to odległe wspomnienie. Teraz, mimo grozy sytuacji, nadal wierzą, że to wszystko jest możliwe, a oni powrócą do siebie, do wolnej i niepodległej Ukrainy.

W Banku Spółdzielczym Urząd Miasta w Jastrzębiu-Zdroju uruchomił specjalny numer konta, dedykowany potrzebom Ukraińców, którzy trafią do nas, uciekając przed wojną.  Na numer konta 89 8470 0001 2001 0017 6125 0419 mogą Państwo wpłacać pieniądze, które zostaną wykorzystane na utrzymanie i pomoc ludziom uciekającym z ogarniętego walkami kraju.

Magistrat uruchomił punkt rejestracji uchodźców - każdy powinien zgłosić się pod numerem telefonu 32 47 85 290 - zwłaszcza Ci, którzy przyjechali na własną rękę.

 Uruchomiono również całodobową infolinię - pod numerem 797 045 979  przez całą dobę można zaproponować Ukraińcom zakwaterowanie

Dziękujemy pani Tatianie  Potij z Miejskiej Biblioteki Publicznej za pomoc w tłumaczeniu rozmowy. 

 

Katarzyna Barczyńska-Łukasik