Trudna droga Lyski Rock Festival. Sylwia Stempniak opowiedziała nam, jak udało się dojść do celu
Lyski Rock Festival, znany wcześniej jako Magia Rocka to impreza wręcz stworzona dla fanów mocnego grania. Od lat cieszy się ogromną popularnością, choć w tym roku mało brakowało, by Lyski Rock Festival się nie odbył.
Wiadomość spadła nagle
Na początku 2022 roku przeczytaliśmy na facebookowej stronie Lyski Rock Festival przykrą wiadomość: impreza może się nie odbyć. Dlaczego? Pandemia zrównała z ziemią całą branżę rozrywkową i muzyczną, a budżety i dofinansowania zaczęły się kurczyć. Organizatorzy Lyski Rock Festival założyli więc zbiórkę pieniędzy, która miała pomóc w tym, wydarzenie się odbyło. Ta jednak nie szła zbyt dobrze, zebrano jedynie 4 tysiące złotych. Mimo wszystko i ku zaskoczeniu wielu osób, Lyski Rock Festival jednak się odbędzie. Jak do tego doszło? Na to i wiele innych pytań odpowiedziała nam organizatorka, Sylwia Stempniak.
Jakie uczucia towarzyszą pani w związku z tym, że w ogóle uda się zorganizować Lyski Rock Festival?
– Jestem ogromnie szczęśliwa. Nie ukrywam, że jeszcze w okolicach lutego nie było pewności, jeszcze trwały rozmowy, jeszcze szukaliśmy źródeł finansowania, jeszcze próbowaliśmy dotrzeć do sponsorów. Dopiero w połowie marca padła decyzja, że gramy, ale nie ogłaszaliśmy tego, bo zaczęło się źle dziać na Ukrainie – wyjaśnia – Nie mniej jednak, postanowiliśmy w tym roku po trzech latach wrócić właśnie dlatego, żeby te nastroje społeczne ocieplić. Właśnie dlatego jestem ogromnie szczęśliwa, ale nie ukrywam, że również okropnie zestresowana, bo czasy są tak niepewne, że nikt z nas nie wie, co będzie jutro – mówi Sylwia Stempniak.
Jak to się stało, że Lyski Rock Festival się odbędzie, mimo, że zbiórka nie wypaliła?
– Postawiliśmy w tym roku na fakt, że ludzie są tak spragnieni muzyki i tak spragnieni zabawy, że nawet podwyższając ceny biletów będą chcieli przyjść. Zorganizujemy festiwal, mimo, że zbiórka nie poszła dobrze. Po prostu stwierdziliśmy, że raz się żyje, musimy zmienić ceny biletów – tłumaczy – ale to, że zrzutka nie pomogła, to chyba w pewnym sensie mobilizacja. Poza tym, gdy ogłosiliśmy, że jednak gramy, to zasięgi na naszych stronach zaskoczyły mnie bardzo pozytywnie, to wyskoczyło w kosmos. Nie było żadnych negatywnych komentarzy. Nie było żadnego pytania odnośnie biletów. Nikt nie pytał, ile będą kosztować. Może się na tym przejadę, ale ja przestałam się bać – podsumowuje.
Z pozytywów: jak wygląda proces dobierania artystów na Lyski Rock Festival?
– U nas to wygląda tak, że my tydzień po festiwalu od razu pytamy słuchaczy, kogo chcieliby zobaczyć w przyszłym roku na scenie. U nas już wtedy zaczyna się proces dobierania artystów. Zazwyczaj dobieramy skład odpowiadając na życzenie fanów. Jednak nie będę ukrywać, że ten rok, a właściwie 2019 przeniesiony na 2022 ma skład wymarzony mój i fanów i uwaga, wymarzony nawet artystów, którzy ze sobą grają. Jak już wszystko dopięliśmy to się okazało, że Luxtorpeda ogromnie się cieszy, że zagra z Pidżama Porno na przykład, czy chociażby Jelonek, który się cieszy, że zagra z Wilkami. To są artyści, którzy dość długo razem nie grali i oni autentycznie cieszą na spotkanie ze sobą. Ten dobór składu jest wyjątkowo celny.
– My po prostu staramy się spełniać marzenia fanów i myślę, że nam się to udaje. Mamy nawet grupy osób z Krakowa, czy innych miast, które przyjeżdżają tu specjalnie do nas. Jest taka grupa chłopaków, oni przyjeżdżali co roku i na bramkach pytali mnie, kto w ogóle gra. Oni nazywali to takim mini Woodstockiem na śląsku – opowiada Sylwia Stempniak.
Co jest jest bardziej stresujące? Miesiące przed festiwalem, gdy dopełnia się wszystkie sprawy związane z imprezą, czy wydarzenie samo w sobie, podczas którego sprawdza się, czy wszystko idzie zgodnie z planem?
– Powiem taką ciekawostkę sprzed paru lat. Ja w pokoju, w którym śpię mam zasłonięte rolety. Było tak, że wstałam rano, otworzyłam oczy i zobaczyłam, że na telefonie mam chyba 9 smsów, każdy brzmiał podobnie, “Sylwia nie przejmuj się”, “Sylwia będzie dobrze”. Zastanawiałam się o co im chodzi, więc wstałam, odsłoniłam okno i zobaczyłam to, co się dzieje. To był największy stres mojego życia. To była piekielna ulewa. To nie tak, że było zwykle oberwanie chmury, gdzie widać kawałek nieba. Ono było całe czarne. To właśnie był i jest dla mnie największy stres: pogoda – mówi Sylwia Stempniak.
Jest jakaś sytuacja związana z Lyski Rock Festival, która szczególnie zapadła pani w pamięć?
– Około 12 lat temu na Magii Rocka KSU grało z Hey. KSU po drodze mieli stłuczkę i przyjechali dwie godziny później, więc Nosowska z Hey musieli czekać do końca, co im się nie spodobało. To było dla mnie nieprzyjemne doświadczenie, a KSU przyjechali rozwalonym autobusem po stłuczce. No i jeszcze ten słynny koncert, podczas którego Janusz Panasewicz prawie nie śpiewał, ale fani zrobili to za niego – śmieje się.
Co w tym roku czeka na fanów Lyski Rock Festival?
– w tym roku trzeba liczyć na mocne uderzenie. Można powiedzieć, że tylko Wilki grają taki “light” rock. Jednak większość aranżacji jest bardzo rockowych. Będą starsze kawałki Wilków, mniej tych radiowych. Jeżeli ktoś sobie myśli, że Wilki to będzie pop, to się myli. Będzie petarda rockowa – obiecuje na koniec Sylwia Stempniak.
Przede wszystkim, czeka nas niesamowity line-up z legendami muzyki rockowej. Zagrają: Wilki, Luxtorpeda, Jelonek, Pidżama Porno oraz Łydka Grubasa.