Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Psycholog o Dniu Kobiet: "Zauważajmy siebie i dbajmy o siebie na co dzień, a nie tylko od święta"

07.03.2022 13:02 | 1 komentarz | juk

Z Celiną Uherek-Biernat, psychologiem i dyrektorem Powiatowego Specjalistycznego Ośrodka Wsparcia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie w Wodzisławiu Śl. rozmawiamy o celebracji 8 marca, słabej płci i wizerunku kobiet.

Psycholog o Dniu Kobiet: "Zauważajmy siebie i dbajmy o siebie na co dzień, a nie tylko od święta"
Psycholog i dyrektor Powiatowego Specjalistycznego Ośrodka Wsparcia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie w Wodzisławiu Śl. Celina Uherek-Biernat.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Na przestrzeni lat pojęcie kobiecości zmieniało się wielokrotnie. Jak wizerunek kobiet postrzegany jest dziś?
- Kobiecość, co kryje się w tym słowie. Subtelność, opiekuńczość, atrakcyjność, upór, odwaga, wytrwałość i tak jeszcze można by było wymieniać długo przymioty kobiecości. Ale czy one w jakikolwiek sposób różnią się od przymiotów męskości? Pojęcie kobiecości jest społecznie interpretowane w zależności od tego, na jakim tle je postrzegamy i kto dokonuje interpretacji znaczenia tego słowa. I nie bez znaczenia pozostają tu także czynniki społeczne czy kulturowe, które w dużej mierze kształtują nasze oczekiwania. Dziś sytuacja kobiet jest skomplikowana, a zatem nasz wizerunek jest też niejednoznaczny. Z jednej strony pozostajemy Westalkami ogniska domowego, a z drugiej przejmujemy wiele obowiązków, które w ubiegłych latach postrzegane były jako przynależne mężczyzną. I tak na przykład jeszcze 15-20 lat temu kobieta za kierownicą autobusu czy ciężarówki wzbudzała podziw i zainteresowanie, była wyjątkowa i nieco egzotyczna. A teraz ten obraz jest naszą codziennością.

Istnieje stereotyp mówiący, że kobiety to słaba płeć, ale według badań psychologów jesteśmy znacznie silniejsze od mężczyzn. Skąd więc pojawiło się to przekonanie, że jesteśmy słabe?
- Dla mnie stwierdzenie "słaba płeć" jest dość mocno stereotypowe i ograniczające. Odnosi się często do różnicowania kobiet i mężczyzn w odniesieniu do siły fizycznej czy emocjonalności. Kobiety są bardziej emocjonalne, przez co słabsze, za to mężczyźni są bardziej racjonalni, przez co silniejsi. Czy to, że być może częściej płaczemy lub mniej się z tym kryjemy, jest oznaką naszej słabości? To jak się ma do tego to, że nosimy tony zakupów, podnosimy ciężary odpowiedzialności za zadania domowe, drugie śniadania, logistykę zajęć pozalekcyjnych i wizyt lekarskich? Często godząc te wyzwania z obowiązkami zawodowymi. Czy zapanowanie nad tym jest oznaką słabości? Dla mnie idealnym rozwiązaniem „rywalizacji” pomiędzy kobietami a mężczyznami byłaby współpraca oparta na wymianie oraz akceptacji zarówno mocnych, jak i słabych stron. Bez względu na płeć. Jeżeli mężczyzna lubi szydełkować, niech ma poczucie, że inni cenią go za to, a nie wyśmiewają. A kobieta, jeśli świetnie się czuje w roli trenera piłki nożnej, czemu nie. Dlaczego tak po prostu nie możemy się wymieniać tym, co potrafimy najlepiej?

Kobiety często określane są przez pryzmat ról społecznych: matki, żony, partnerki, córki, siostry. To buduje czy raczej ogranicza?
- Społeczno-kulturowy wymiar płci, stosowany w odniesieniu do społecznego charakteru różnic między kobietami i mężczyznami wiąże się z arbitralnym narzuceniem schematu odnoszącego się do atrybutów, ról, postaw i zachowań przypisanych mężczyzną lub kobietą. Wpisywanie ludzi w schematy, których ramy wyznaczają oczekiwania czy wyobrażenia innych, jest dość mocno ograniczający. Może wpływać na samorozwój człowieka, poczucie sprawczości, ale także wzbudzać lek przed nowymi czy nieznanym obszarami. Kiedy mała dziewczynka ma w pokoju tylko laleczki, wózeczki czy imitację kuchenki, uczy się, że to są atrybuty do zabawy dla dziewczynek. I kiedy odwiedzi swoją koleżankę z przedszkola, która w swoim pokoju będzie miała pociągi, samochodziki czy śmieciarki zakładam, że będzie jej trudno odnaleźć się w zabawie z użyciem nieznanych sobie zabawek.

Lubimy czuć się piękne i podkreślać swoją kobiecość. Dlaczego miłość do samej siebie jest tak trudna?
- Myślę, że obecnie spora część naszego społeczeństwa boryka się z poczuciem obniżonej wartości. Gonimy za jakimś wyimaginowanym ideałem zarówno w sferze fizycznej, jak i mentalnej. Słabo wierzymy sobie, swoim przekonaniom. Pozwalając wpływać na nie zewnętrznym czynnikom, takim jak np. reklama, kształtowanie w mediach wizerunku ciała czy określonych zachowań. Miłość do samej siebie jest trudna, bo często oceniana jest przez innych jako egoizm, a z kolei egoizm częściej postrzegamy jako cechę negatywną niż pozytywną. Nie dajemy sobie prawa do słabości, gorszego dnia, czy niechęci do kogoś lub czegoś. Trudno być zawsze uśmiechniętym, zadowolonym. I znów potrzebujemy tu poczucia równowagi i mądrości wynikającej z akceptacji swoich potrzeb i pragnień z jednoczesnym poczuciem, że nasi partnerzy też je akceptują i szanują. Dopóki inaczej będziemy interpretować wyjście ze znajomymi na kolację w odniesieniu do mężczyzny a inaczej do kobiet, to równowagi nie będzie. Jeżeli zawsze będziemy oczekiwać, że dobra mama to taka, która nigdy się nie męczy, jest zawsze gotowa pomagać i przytulać, to równowagi nie będzie. A ona jest nam niezbędna, żeby dobrze radzić sobie w codzienności. Sytuacje kryzysowe ją naruszają, a to z kolei obniża nasze poczucie bezpieczeństwa. A przecież chcemy czuć się bezpiecznie w relacjach interpersonalnych w swoich domach, związkach, pracy, na ulicy.

Dzień Kobiet to wyjątkowe święto, ale moc i piękno kobiecości powinniśmy celebrować codziennie – nie tylko 8 marca.
- Zgadzam się. Jeżeli celebrowanie dnia kobiet ma odzwierciedlać szacunek i uznania dla codziennego trudu kobiet to jestem na tak. Jeśli zaś ma być elementem wynagradzania, czy formą rekompensaty dla kobiet za niedocenianie, czy pomijanie ich na co dzień, to nie. Zdecydowanie opowiadam się za tym, żeby zauważać siebie i dbać o siebie na co dzień, a nie tylko od święta.

Rozmawiała Justyna Koniszewska