Rezygnacja z pracy jak dezercja. Po to w stanie wojennym militaryzowano kopalnie
Górnik z KWK „1 Maja”, który próbował uciec za granicę. Został skazany przez sąd wojskowy na 3 lata i 6 miesięcy pozbawienia wolności za uchylanie się od służby wojskowej, czyli... pracy w zakładzie zmilitaryzowanym.
Kiedy ogłoszono Stan wojenny w Polsce, Antoni Tomas z Gołkowic był młodym, bo 29-letnim mężczyzną, już żonatym, z dwójką dzieci. Pracował wówczas na cechowni kopalni KWK 1 Maja. To tam zebrali się górnicy, w czasie strajku 13 grudnia 1981 r. - Otrzymali ultimatum od dowódcy milicyjnej kolumny, która maszerowała wtedy na kopalnię, ale zatrzymała się na czas rozmów z górnikami na Blazym, mniej więcej w okolicach skrzyżowania ul. Jastrzębskiej z ul. Św. Wawrzyńca - wspominał Tomas na spotkaniu z uczniami w Szkole Podstawowej w Skrzyszowie. W efekcie ultimatum, po kilku godzinach strajku górnicy wrócili do pracy. Niemniej zakład, podobnie jak inne kopalnie, został zmilitaryzowany na podstawie art. 183 ustawy o powszechny obowiązku obrony PRL.
Po co militaryzowano kopalnie?
I tu warto pochylić się na chwilę nad tematem militaryzowania zakładów pracy w czasie stanu wojennego. Miało to bowiem olbrzymie konsekwencje dla samych pracowników, również górników. Jak pisze w publikacji "Dawać węgiel i zarabiać" jej autor Jan Jurkiewicz, w jednostkach zmilitaryzowanych dotychczasowy stosunek pracy był z mocy prawa zastępowany stosunkiem służbowym, którego pracownik nie mógł jednostronnie rozwiązać. Górnicy zostali jednocześnie wyłączeni spod działania przepisów Rozporządzenia Rady Ministrów, dotyczącego czasu pracy i dodatkowych dni wolnych od pracy, co znaczyło, że obowiązywał ich 6-dniowy tydzień pracy wynikający z Dekretu o stanie wojennym.
Co istotne porzucenie pracy w przedsiębiorstwie zmilitaryzowanym traktowane było jako dezercja z wojska.
Jak pisze Jurkiewicz, prasa donosiła o przypadku górnika z KWK „1 Maja”, który próbował uciec za granicę. Został skazany przez sąd wojskowy na 3 lata i 6 miesięcy pozbawienia wolności za uchylanie się od służby wojskowej, czyli pracy w zakładzie zmilitaryzowanym. Pracownik kopalni „Marcel” w Wodzisławiu Śląskim, który dokonał samookaleczenia, by być niezdolnym do pracy, został skazany na 8 miesięcy aresztu (w zawieszeniu) i grzywnę.
Koniec nadziei na zmiany
Pytany przez uczniów, co dla niego oznaczało wprowadzenie stanu wojennego, Antoni Tomas odpowiedział: - Byliśmy młodzi i po wybuchu strajków, mieliśmy nadzieję, że dojdzie do zmian w Polsce. Stan wojenny tą nadzieję unicestwił. W każdy razie we mnie ta nadzieja pękła - powiedział Tomas.
Komentarze
5 komentarzy
Tak dobrze jak za Niemca to na Śląsku już raczej nie będzie , teraz wszystko zrabowane
Fraza > brzmi jednak dziś nieco pretensjonalnie. Od ćwierćwiecza nie ma tej kopalni w Wodzisławiu, wcześniej była zaledwie dwie dekady. Fakt, akurat przypadło na ten ciężki czas, ale swoje początki, długie dekady i obecne dzieje, związane są z Radlinem, nie Wodzisłąwiem. To trochę tak jakby napisać "Tadeusz Kosciuszko 24 marca 1794 roku pojawił się na rynku w mieście Kraków w Austrii" :) Lepiej brzmi: "Pracownik kopalni „Marcel” w Radlinie (wówczas w Wodzisławiu Śląskim)".
Komentarz został usunięty ponieważ nie jest związany z tematem
Bystrzak o czym ty piszesz, porównując tamten czas do dzisiaj, coś ci nie tak poszło ha ha ha
Heheh ale historia zatoczyła koło, teraz dają łapówki żeby na grube się załapać...