Mirosław Szymanek o linii CPK: dla Warszawy to tylko kreska
Kolejne konsultacje w sprawie przebiegu linii kolejowej przez Mszanę. Czy staną się początkiem przełomu w rozmowach gminy z CPK?
MSZANA W środę 18 listopada odbyła się kolejna dyskusja w sprawie przebiegu linii Kolei Dużych Prędkości (KDP), która ma zostać wybudowana w naszym regionie w ramach inwestycji Centralnego Portu Komunikacyjnego. Linia ma połączyć nasz region z podwarszawskim CPK. Spółka CPK preferuje je przebieg w powiecie wodzisławskim wzdłuż autostrady A1 z jej przecięciem na wysokości Połomi. Temu wariantowi sprzeciwiają się zaś w Mszanie. I temu była poświęcona środowa telekonferencja wójta Mszany Mirosława Szymanka z przedstawicielami CPK. Wójt starał się przekonać, że wariant wzdłuż autostrady z jej przecięciem na wysokości Połomi nie jest dobrym rozwiązaniem. Sam zaproponował inne.
Za dużo niewiadomych
Szymanek próbował przekonywać przedstawicieli CPK do swoich racji, choć zarazem ma świadomość, że linia KDP będzie budowana w ramach specustawy. – Więc tak naprawdę, jako samorząd mamy niewielkie pole manewru, ale staramy się walczyć o dobro naszej gminy i o dobrostan jej mieszkańców. Bo to my ostatecznie z tą linią będziemy żyć – mówi nam Szymanek. Jak wyjaśnia, CPK na razie nie zmieniła zdania w sprawie przebiegu linii KDP przez powiat wodzisławski. Nadal preferowany jest wariant wzdłuż autostrady A1. – Ale gdy zadajemy pytania o ten wariant, to otrzymujemy ogólnikowe sformułowania, które nas nie przekonują – mówi Szymanek. – Gdy zadajemy pytanie na temat śladu, to otrzymujemy odpowiedź, że to na razie jest tylko kreska. Tak mówią w Warszawie. No więc pytamy, czy ta kreska będzie miała 30, 50 czy może 100 metrów szerokości. I nikt nam nie chce na to pytanie odpowiedzieć – mówi wójt Mszany, nawiązując do pytań o szerokość korytarza kolejowego.
Ta i kilka innych niewiadomych budzą w Mszanie zrozumiały niepokój. I sceptycyzm wobec planów spółki CPK. – Pamiętamy jak było z autostradą, która była projektowana w jednym śladzie, a później przesunięto ją o 300 metrów, co wiązało się z kilkudziesięcioma wyburzeniami oraz tym, że inni mają ją pod oknami. Wiem jaki to jest komfort, bo mam ją 200 metrów od domu. Moim zadaniem jest dbanie o mieszkańców i ich dobro. A nam nikt nie chce powiedzieć, jak ta linia ma dokładnie przebiegać, więc stąd nasz sceptycyzm – mówi Szymanek.
Dla jednych kreska, dla gminy realny problem
Szymanek zwraca uwagę na nieścisłości związane z planowanym przebiegiem wzdłuż autostrady A1. – Przecież promienie zakrętów są inne w przypadku linii kolejowej niż w przypadku autostrady. Może się okazać, że kolej będzie znacznie odbiegać od autostrady. Co wtedy z tym terenem między nitką autostrady a nitką kolei? Ten teren dla gminy będzie praktycznie stracony. A jak ktoś tam pozostanie, jakiś mieszkaniec? Nie zazdroszczę. Kolejny problem to przewyższenie, które tylko na terenie naszej gminy wynosi 51 metrów. My mówimy o tych różnych problemach, a oni nam na to w Warszawie odpowiadają, że muszą tylko wytyczyć kreskę. Dla Warszawy to jest tylko kreska, a nasi mieszkańcy będą musieli potem z tym żyć, przebudowywać się, ponosić koszty związane z obniżką wartości nieruchomości – argumentuje Szymanek swój opór wobec planów spółki CPK. Twierdzi, że sceptyczni wobec planów CPK są również przedstawiciele Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. – Ale oni podchodzą do tego spokojnie, bo to dla nich też jest to na razie tylko kreska. A jak przyjdzie do projektowania, to oni dadzą swoje wytyczne. I może okazać się, że kreska zostanie odsunięta od autostrady. I wejdzie nam w centrum wsi. I to my zostaniemy z tym problemem – argumentuje Szymanek.
Co ze szkodami?
Zwraca też uwagę na kwestie szkód górniczych. Wskazuje, że CPK dysponuje mapami obecnej i prognozowanej eksploatacji górniczej, ale już nie ma świadomości o szkodach górniczych, będących efektem zakończonej eksploatacji górniczej w obrębie byłej kopalni 1 Maja czy po eksploatacji przez KWK Marcel.
Na nazwę Jastrzębie-Północ się nie zgadzają
Gmina na razie nie widzi w ogóle żadnych zysków dla siebie w kontekście budowy linii KDP. – Mówiono nam o przystanku, ale kiedy pytaliśmy o szczegóły to też słyszeliśmy ogólniki. Zresztą sama kwestia tego przystanku też wiele mówi o podejściu CPK. Chcą nam zrobić przystanek w Mszanie, ale nazwać go chcą Jastrzębie Północ. To jakie to jest poważne traktowanie nas jako partnera? – pyta Szymanek zaznaczając, że gmina na pewno nie zgodzi się na to by przystanek w jej granicach miał nazwę nie związaną z gminą. Wskazuje, że wedle informacji CPK linia KDP ma się składać z dwóch torów. – Nie wiadomo dokładnie kto z nich będzie mógł korzystać. Jest dużo pytań, niewiadomych i obiekcji. Dlatego trudno nam wydać taką hurra zgodę, jakiej od nas się oczekuje – mówi Szymanek.
Gmina z własną propozycją
Zarazem podkreśla, że gmina znajduje się w bardzo trudnej sytuacji negocjacyjnej. – Bo to jest jednak sztandarowy projekt obecnego rządu. A my przecież chcemy pozyskiwać środki zewnętrzne. Zdaję sobie sprawę z tego, że jak będziemy się za mocno wychylać to ktoś może nas ustrzelić – mówi Szymanek. Ślepy opór uważa więc za bezcelowy.
– Skoro więc linia ma biec przez gminę, w pobliżu autostrady, to zaproponowaliśmy żeby biegła bardziej wzdłuż ul. Wolności (drogi wojewódzkiej z Mszany do Świerklan – przyp. red.), żeby nie skręcała w kierunku centrum Połomi przechodząc nad autostradą. Rozmawiałem o tym z wójtem Świerklan. Chodzi o to, by zminimalizować te straty, które nasza gmina ma ponieść. Bo jesteśmy świadomi, że będą naciski na to, by ta linia przebiegała przez nasz teren. Chcę mieć świadomość, że zrobiłem wszystko, by ochronić naszych mieszkańców – kończy Szymanek.
(art)
Komentarze
4 komentarze
Trochę dwuznacznie to brzmi, z tą kreską, ale my chyba powinniśmy kibicować WŁAŚNIE takiej władzy, dla której wielkie inwestycje rozwojowe, w Polce, są rodzajem narkotyku, a nie tylko prywata, klientyzm i wysługiwanie się Berlinowi.
Po co niby by miała być ta kolej? Chyba jedynie po to by szło zrobić przekręty na budowie. Wszyscy i tak jeżdżą autami, co niby ma połączyć ta kolej. Kolejny nie trafiony pomysł władzy która bawi się za naszą kasę.
Nie byłoby problemu na Górnym Śląsku z inwestycjami liniowymi, gdyby planowanie przestrzenne, za które pracownie urbanistyczne kasują niemałe pieniądze, nie odbywało się na zasadzie, pisząc grzecznie, rzucania błotem w wentylator. Okresy "ustawowego braku planów miejscowych" też nie odbyły się po to, żeby urzędnicy nie mieli prawa rozmazać zabudowy gdzie popadnie, używając WZ zależnego od zamożności wnioskodawcy.
Zdziwienia samorządowców są troszkę takie obłudne, jakby przyganiał kocioł garnkowi w takich sprawach.
Ciekaw jestem skąd władza weźmie miliardy na tą kolej