Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Szlachetne intencje kontra skuteczność

24.03.2020 12:00 | 5 komentarzy | AG

Mam wiele szacunku dla dobrych intencji niektórych naszych radnych, którzy domagają się, aby z budżetu miasta wspierać raciborski szpital i naszych przedsiębiorców. Sam jestem i potencjalnym pacjentem, i przedsiębiorcą drżącym o zdrowie i przyszłość rodziny, pracowników, firmy. Wiem jednak, w oparciu o 30-letnie doświadczenie dziennikarza i przedsiębiorcy, że dobre intencje często nie są wystarczającą tarczą chroniącą przed nieskutecznymi działaniami i decyzjami. A na działania nieskuteczne nie wolno teraz nikomu tracić czasu i pieniędzy, bo najgorsze dopiero przed nami - pisze Arkadiusz Gruchot, prezes Wydawnictwa Nowiny.

Szlachetne intencje kontra skuteczność
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Choćby nie wiem jak bardzo ta teza była dla nas bolesna, to czuję się w obowiązku ją sformułować. Miasto Racibórz, ani prawie żadna gmina w Polsce, nie jest w stanie w obecnym kryzysie skutecznie pomagać swojemu szpitalowi i swoim przedsiębiorcom. Owszem, coś niecoś może ułatwić, ale nie będzie to miało kluczowego znaczenia. Dlatego uważam, że należy się teraz skupić na tym, co realne, a nie na mrzonkach, choć szczytnych i płynących z dobrego serca. Zdrowie raciborzan i Polaków, a także polskie przedsiębiorstwa może uratować wyłącznie polskie państwo, czyli skuteczne działania rządu i mądre prawo uchwalone przez parlament. To przede wszystkich naszych posłów i senatorów musimy naciskać, apelować do znajomego ministra (jak tylko wyzdrowieje), naciskać prezydenta Polowego, żeby wykorzystał swoje doświadczenia przedsiębiorcy do tłumaczenia nowej koleżance partyjnej z rządu (minister Emilewicz odpowiada za pomoc przedsiębiorcom), co trzeba zrobić, żeby pomóc firmom naprawdę, a nie tylko na papierze, lobbować (gdzie tylko się da, wykorzystując różne osobiste kontakty, nawet na fejsbukach), aby z ogromnych budżetów państwowych spółek przeznaczanych na działania społeczne, jak najwięcej pomocy trafiło właśnie do Raciborza.

Samorządy w Polsce nie mają ani dość pieniędzy, ani wystarczających uprawnień, by uratować nasze szpitale, czy lokalny biznes. Nie mają nic do gadania w przypadku podatku dochodowego, CIT-u, ZUS-u, naszych wynagrodzeń, kredytów, leasingów. Na dodatek nie mogą nawet zaplanowanych w budżecie wydatków majątkowych (czyli np. inwestycji w szatnie w Brzeziu, swoją drogą niemądrej) przesunąć nagle na bieżącą pomoc komukolwiek, nawet szpitalowi czy przychodni.

A skoro już o pomocy mowa, to weźmy pierwszą z brzegu propozycję, że należy z budżetu miasta wykreślić wszystkie imprezy kulturalne i środki przeznaczyć na raciborski szpital. Policzmy. W tegorocznym budżecie na kulturę i promocję jest zaplanowanych łącznie około 500 tys. złotych. Ta kwota, pokryje mniej więcej półtora dnia pracy raciborskiego szpitala. Niezbyt wiele, prawda? Czytam, że miasto powinno wypłacić jakieś wynagrodzenia pracownikom szpitala. Policzmy. W szpitalu pracuje około 1000 osób. Jeśli cały budżet na kulturę wydamy na te wynagrodzenia, to każdy z pracowników (po potrąceniu tzw. kosztów pochodnych) dostanie…ok. 350 zł. Czy to rozwiąże jakiś problem? Nie, to jest zadanie dla państwa polskiego, któremu oddajemy potężne daniny od naszych dochodów i zakupów, które robimy.

W przypadku pomocy przedsiębiorcom sprawa wygląda nieco inaczej. Zakładam, że nikomu nie przychodzi do głowy wypłacenie każdemu z 5 tysięcy raciborskich przedsiębiorców po 1000 zł zapomogi, co miasto kosztowałoby aż 5 milionów złotych, a nie uratowałoby prawdopodobnie żadnego miejsca pracy. Realnie zatem Gmina Racibórz mogłaby zrobić tylko dwie konkretne rzeczy: zwolnić firmy z podatku od nieruchomości i z płacenia czynszów. Tyle, że z ok. 5000 podmiotów gospodarczych zarejestrowanych w Raciborzu, aż 90 proc. kwoty podatku wpływa od tych największych (rocznie ok. 28 mln). Oznacza to, że 90 proc. mikrobiznesów płaci podatek od nieruchomości nieduży i zwolnienie niewiele im pomoże. Z kolei z czynszów za miejskie lokale miasto zbiera łącznie miesięcznie 120 tys. złotych. Obniżenie ich nawet do symbolicznej złotówki, owszem pomoże, ale tylko tym kilku procentom przedsiębiorców, którzy są najemcami tych lokali. Uważam, że przy powyższych zastrzeżeniach, można o takiej pomocy dyskutować, ale powtarzam, to nie na tym froncie wygramy, bądź przegramy wojnę, którą wypowiedział nam koronawirus.

Piszę te słowa przede wszystkim w kontekście dyskusji, która już się toczy w mediach, a będzie kontynuowana prawdopodobnie na najbliższej, nadzwyczajnej sesji rady miasta. Szanowni Państwo Radni, dyskutujcie o elastycznym budżecie na przyszłe potrzeby, o sensownych oszczędnościach, które na pewno będą wkrótce potrzebne, o tym jak pomagać mieszkańcom w obecnych uciążliwościach, jak wspierać działania służące profilaktyce przed wirusem, itp. Powstrzymajcie się jednak od ładnych, ale kosztownych i nieskutecznych gestów i kierowania uwagi mieszkańców na manowce.

Arkadiusz Gruchot