Ks. Jan Szywalski o tym, czy powinniśmy bać się Boga
- Bać się Boga? Przyzwyczailiśmy się patrzeć na Boga jak na dziadka, poklepującego wszystkich po plecach z wyrozumiałym uśmieszkiem - pisze ks. Jan Szywalski.
„Bojaźń Pańska początkiem mądrości” (Syr 1,14). Bać się Boga? Przyzwyczailiśmy się patrzeć na Boga jak na dziadka, poklepującego wszystkich po plecach z wyrozumiałym uśmieszkiem.
Trzeba odróżnić strach od bojaźni. Dziecko, gdy nabroi, odczuwa strach przed ojcem, który zbije lub zwymyśla; ale odczuwa bojaźń gdy czuje, że swym zachowaniem ojca zasmucił. Bojaźń implikuje miłość. Boję się, że obraziłem Boga, On mi zaufał, a ja Go zawiodłem. Bóg jest dobry, ale nie pochwala zła, jest wyrozumiały, ale nie pobłażliwy, jest miłosierny, ale i sprawiedliwy, przebacza, ale zarazem upomina: „nie grzesz więcej”.
Strach przed Bogiem – Sędzią jest często powodem ateizmu.
Nie boję się Boga, bo Go nie ma
Czytałem kiedyś, że Paul Sartre, francuski pisarz, laureat nagrody Nobla, zdecydowany komunista i ateista, jako dziecko był sam w domu. Coś zepsuł, chyba stłukł wazę. „Dobrze, że kochanej matki nie ma w domu” – pomyślał. Mógł pozamiatać i wytrzeć ślady. Ale naraz przypomniał sobie, że Bóg go widział! On wie wszystko! Może czuł groźny wzrok Boga nad sobą, może widział wyobraźnią dziecka groźny Jego palec, ale – przyszła mu myśl – jeśli Go nie ma, to nie muszę się lękać ani kryć. To był początek jego ateizmu; potem często się tą wolnością od Boga szczycił. Nie muszę dodawać, że nie był moralnym wzorcem, choć błyskotliwym pisarzem.
Postawa częsta. Może nie zdecydowanego zaprzeczenia istnienia Pana Boga, ale odsunięcia Go na bok. „Ty mi nie przeszkadzaj”. Tak jak Don Camillo w humorystycznym filmie, kiedy to odwrócił najpierw krzyż zanim zaczął bójkę.
Bóg zapłacił sporą cenę za wolność, którą obdarzył człowieka.
Gdzie był wtedy Pan Bóg?
Często bywa odwrotnie.
Dobra, pobożna rodzina, mocno związana z lokalnym kościołem, rodzina dobrodziejów na rzecz Kościoła od pokoleń. Nagle okrutne nieszczęście: ginie w wypadku młoda żona, matka małego dziecka. Wiem, że powstało wtedy wielkie wołanie do pustego nieba: „Za co? Dlaczego? Cośmy złego zrobili? ” Jeżeli nie wątpili w istnienie Boga, to w Jego sprawiedliwość i dobroć. Po jakimś czasie powróciło wprawdzie zaufanie do Boga, ale mogłem zrozumieć ich chwile zwątpienia i żalu.
„Gdzie był Jahwe? Wyprowadził naszych ojców z niewoli egipskiej, ale dopuścił holocaust” – krzyczeli Żydzi po II wojnie światowej i w ogromnym procencie odwrócili się od Boga. Gdzie był Bóg, gdy podczas trzęsienia ziemi zawalił się kościół? Gdzie był, gdy islamscy terroryści podpalili świątynię chrześcijańską wraz z wiernymi? Dlaczego nie bronił młodej Polki, wolontariuszki w Boliwii, od gwałtu i śmierci? Mieszanka pytań ze wspólnym mianownikiem: gdzie sprawiedliwość Boża i Jego miłosierdzie? Pytania, które nas duchownych, jakby ambasadorów Bożych, stawiają przed trudną odpowiedzią. Pozostaje milczące wysłuchanie żalów i empatia w ich smutku, choć można wskazać, że przecież jeszcze jest wieczność, tam Bóg wszystko wyrówna, „tam otrze wszelką łzę z oczu, i śmierci już nie będzie, ani krzyku, ani bólu” (Ap 21,4).
Skutki odrzucenia Bożego prawa
Wykreślenie Pana Boga, jako ostatecznego prawodawcy i kierownika sumień, nosi ze sobą dalekosiężne skutki. Często dyktatorzy, którzy rościli sobie prawo do rządów dusz podwładnych, zaczęli od walki z Bożym prawem. Hitler, czy Stalin chcieli być Bożym autorytetem w oczach swych ludzi i stanowili swoje prawa. „Nie zabijaj!” – owszem, ale Żydów, Cyganów oraz przeciwników systemu – tak; lub – od strony komunistów – wytępmy burżujów, kułaków i popów. Zanim świat się opamiętał, zginęło wiele milionów zamordowanych ludzi, a wywołana wojna dokonała ogrom zniszczeń.
Obecnie świat zachodni, w tym nasza zjednoczona Europa, nie neguje wprost Pana Boga, ale Go pomija. Nie ma wzmianki o Nim w konstytucji europejskiej, nie ma mowy o chrześcijaństwie jako dziedzictwie zachodniej kultury. Za to podjęto hasło rewolucji francuskiej: wolność, równość braterstwo – słowa wzniosłe, ale bez fundamentu.
Papież Benedykt XVI ostrzegał przed dyktaturą relatywizmu, według którego nie ma stałych praw moralnych, wszystko jest względne. To parlamenty ustanawiają prawa, czysta demokracja! I tak ustalono, że owszem – nie zabijaj! – ale jeśli jeszcze nie masz 10 centymetrów – mały człowiecze – nie podlegasz tej ochronie!
Szóste przykazanie, cała dziedzina seksu, jest zupełnie zrelatywizowana i oprócz pedofilii nie ostał się tu żaden hamulec. Skutek? Zachwianie instytucji rodziny, tym naturalnym środowiskiem kształtowania następnego pokolenia. Rodziny prawie że nie ma. Europa – wg papieża Franciszka – to „stara babcia, już bezpłodna i nietętniąca życiem”. Świat zachodni popełnia powolne samobójstwo. W pustkę wejdą nowi ludzie, już się zaczęła nowa wędrówka ludu.
Boże oczy
Byłem przed kilku laty na szkolnym apelu przed rozpoczęciem nowego roku nauczania. Budynek szkolny po generalnym remoncie prezentował się pięknie. Dyrektor zwracał dzieciom uwagę na pewną nowość: „Widzicie te kamery? Pan dyrektor będzie was zawsze widział! Monitoringi są na podwórku i na korytarzach! Będziemy was mieli na oku!”
Pomyślałem sobie: dotąd wystarczyło dzieciom powiedzieć, że Bóg ich widzi, ewentualnie kolega dodawał: „Będziesz się musiał z tego spowiadać!” Widocznie to już nie działa. Trzeba nam więcej policji i owych elektronicznych oczu.
Bóg ludziom zaufał, dał im wolną wolę, ale również przykazania. Są jak parawan ochronny, poza który wejście wiąże się z niebezpieczeństwem własnej szkody.
„Wolność jest nie tylko dana, ale i zadana” – uczył św. Jan Paweł II. I jeszcze jedno mądre jego zdanie: „Wolność jest nie tylko od czegoś, ale i do czegoś”. My na ogół pojmujemy wolność jako zerwanie krępujących więzów i nakazów, danych przez przełożonych, czy Boga, gdy tymczasem musimy być też wolni do czegoś, a więc do wypełnienia swych obowiązków, mimo lenistwa, do pomocy innym, choć nikt do tego nie zmusza, do modlitwy, mimo opinii innych, że „nic ci to nie da!”
Nie chcemy, by ktoś nam dyktował, co mamy czynić, ale sami też nie potrafimy siebie angażować do dobra. Łatwo wpaść w „niewolę grzechu”, o której mówi św. Paweł. Nałogowcy są tego najlepszym przykładem.
Bóg jest sędzią sprawiedliwym. Św. Paweł mówi, że obojętnie mu jest co sądzą o nim ludzie, nawet nie to jest istotne, co sądzi sam o sobie, bo „sędzią moim jest Bóg.”.
Trzeba nam czasem zrobić rachunek sumienia i próbować patrzeć na siebie jak widzi nas Bóg. Potem zaś pójść do konfesjonału, aby poddać się osądowi przedstawiciela Bożego. Prawdą jest bowiem, co mówią niektórzy ludzie: jak długo nie boisz się spowiedzi, jest wszystko z tobą w porządku.
ks. Jan Szywalski