Płonie podziemne wyrobisko na Marcelu. Czy przyszłość kopalni jest zagrożona?
Od 23 stycznia w Kopalni Węgla Kamiennego Marcel trwa akcja przeciwpożarowa. Jak dowiedzieliśmy się w Wyższym Urzędzie Górniczym, pod ziemią doszło do samozapalenia węgla w pokładzie 505. To najbardziej wartościowy pokład w kopalni.
Jak udało nam się ustalić, pierwsze anomalie na urządzeniach pomiarowych pojawiły się już 19 stycznia. Tego dnia o godzinie 13.55 analizator tlenku węgla odnotował wzrost stężenia tego gazu w rejonie pochylni badawczej C–2 w pokładzie 505wg. Po dodatkowych pomiarach stwierdzono, że wzrost stężeń na czujniku był spowodowany wypływem tlenku węgla zza tamy izolacyjnej nr 496 w chodniku badawczym C–6a w pokładzie 505wg. Pracownicy kopalni uszczelnili tamę izolacyjną. Wartości tlenku węgla na czujniku spadły, sądzono więc, że problem został rozwiązany. Sytuacja zaczęła się komplikować cztery dni później. 23 stycznia na tym samym czujniku pojawiły się kolejne przekroczenia tlenku węgla. Tym razem czujnik wskazywał wartości na poziomie 57 ppm, ponad pięciokrotnie więcej niż 19 stycznia. Co to oznacza? Najprościej mówiąc podziemny pożar. Choć nie widać dymu i ognia, czujniki wykrywają tlenek węgla, który powstaje przy spalaniu z ograniczonym dostępem powietrza. Formalnie 23 stycznia o godzinie 8.04 kierownik ruchu zakładu górniczego rozpoczął prowadzenie akcji ratowniczej przeciwpożarowej. Prawdopodobną przyczyną pożaru było samozapalenie się węgla.
Chcą zadusić pożar
– Pożar zaistniał w kompleksie zrobów zlikwidowanych ścian: C–5, C–6 i C–7 oraz likwidowanej ściany C–5a w pokładzie 505wg, pomiędzy poziomami 400m i 600m. Rejon ten jest otamowany i dokładnej lokalizacji pożaru nie można wskazać – potwierdza nam Jolanta Talarczyk, doradca i rzecznik prasowy prezesa Wyższego Urzędu Górniczego. – Otamowana przestrzeń jest doszczelniana, tak aby do minimum ograniczyć dopływ tlenu oraz inertyzowana przez podawanie siecią rurociągów azotu i dwutlenku węgla. Do zrobów pokładu 505wg podawana jest również mieszanina popiołowo–wodna. Ponadto profilaktycznie wykonano cztery korki izolacyjne, w wyrobiskach czynnych bezpośrednio przylegających do uszczelnianego rejonu – dodaje.
Najcenniejszy pokład
Pokład 505 o miąższości około 6–8 m to jeden z najwartościowszych pokładów w polskich kopalniach. Aby w pełni wykorzystać jego zasoby, został podzielony na dwie warstwy. Zroby zlikwidowanych ścian: C–5, C–6 i C–7 oraz likwidowanej ściany C–5a znajdują się w górnej warstwie. Prawdopodobnie do pożaru doszło w górnej warstwie pokładu 505. – Wydaje się, że dolna warstwa pokładu stanowi monolit i przy obecnym stadium pożaru nie zagraża jej wypalenie, zwłaszcza że prowadzona jest aktywna profilaktyka przeciwpożarowa – tłumaczy Jolanta Talarczyk.
Tamy pod kontrolą
Wyższy Urząd Górniczy dementuje pogłoski o rozszczelnieniu tam, które mają izolować pożar od pozostałych części kopalni. – Z uwagi na brak takich objawów, jak ogień lub dymy w bezpośrednim sąsiedztwie tam izolacyjnych, należy wykluczyć możliwość ich rozszczelnienia w wyniku pożaru. Ewentualne ich nieszczelności mogły być wynikiem pracy górotworu. Górotwór w tym rejonie nie jest jednorodny, występuje w nim szereg zaburzeń i uskoków. Ponadto rejon zaliczony jest do I stopnia zagrożenia tąpaniami i odnotowywane były tam wstrząsy górotworu – tłumaczy pracownica WUG–u. Jak zapewnia, sytuacja pożarowa nie ma wpływu na aktualnie prowadzoną eksploatację pokładów węgla przez kopalnię.
Do sprawy wrócimy w kolejnym wydaniu naszego tygodnika.
(acz)
Warto przypomnieć, że sprawa pokładu 505 pojawiła się we wnioskach z audytu przeprowadzonego przez zespół senatora Adama Gawędy w ubiegłym roku. Znalazły się tam sformułowania, które określają, iż sposób rozcięcia pokładu 505, które miało kopalni umożliwić jego eksploatację, nie gwarantuje właściwego zabezpieczenia dolnej warstwy pokładu 505 przed jego eksploatacją.