Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Podwyżki cen, mazut na Odrze i strach... Racibórz 30 lat temu

25.12.2016 16:00 | 0 komentarzy | red

W grudniu 1986 roku raciborzanie żyli głownie swoimi sprawami. Zbliżały się Święta Bożego Narodzenia i próbowano zdobyć produkty żywnościowe oraz jakieś atrakcyjne towary by obdarować nimi najbliższych. Poszczególne grupy społeczne martwiły się o swoją pozycję i skutki niekorzystnych działań władz komunistycznych, zwłaszcza kolejnymi podwyżkami cen - pisze Beno Benczew.

Podwyżki cen, mazut na Odrze i strach... Racibórz 30 lat temu
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

W sobotę do szkoły?

Nauczyciele żywo dyskutowali o kolejnych zmianach administracyjnych, jakie miały nastąpić w zarządzaniu oświatą, krytykowano ich zasadność, wskazywano, że są nieprzemyślane, a termin ich wprowadzenia wyznaczony na marzec 1987 uznano za nonsensowny. Niektórzy nauczyciele rozważali odejście z zawodu i szukanie zatrudnienia gdzie indziej. Raciborska Służba Bezpieczeństwa informowała zwierzchników, że może to doprowadzić do zakłóceń w funkcjonowaniu szkolnictwa. Duże niezadowolenie wzbudziła też możliwość powrotu do pracy i nauki w soboty. Nawet nauczyciele z proreżimowego Związku Nauczycielstwa Polskiego krytycznie odnosili się do tego pomysłu. Irytacje wywoła możliwość utraty dni wolnych od pracy, wskazywano na zbytnie obciążenie uczniów nauką.

A mazut wciąż płynie

Jednym z tematów tabu w Raciborzu było regularne zanieczyszczanie Odry przez Czechosłowację. Oczywiście nie udało się sprawy ukryć, bo rzeką spływała dość często jakaś maź albo tworzyły się tłuste plamy. Odra była też metodycznie zatruwana przez polskie zakłady, które traktowały ją jak ściek. W komunizmie najważniejsza była produkcja i takie fanaberie jak ekologia były złem koniecznym. Jednak potraktowanie w ten sam sposób Odry przez zaprzyjaźnione państwo socjalistyczne wzbudzało reakcje. Do dużego zatrucia wody doszło jeszcze w listopadzie 1986 r. Pobrano wtedy próbki na wysokości Chałupek i badania Ośrodka Badań i Kontroli Środowiska z Rybnika wykazały 108,34 mg/l skażenia w głównym nurcie rzeki, a przy brzegach 2 396/31 mg/l! Zanieczyszczenie wody dało się również we znaki raciborskim zakładom, np. w ZEW mazut zanieczyścił pompy i filtry, skażenie przedostało się do instalacji zakładów im. 1 Maja, w tym obiegu wody przemysłowej pieców grafityzacyjnych i kalcynacji. Spowodowało to również inne straty i utrudnienia, ale produkcja nie została zagrożona.

Zła sytuacja panowała w poszczególnych wsiach, od Chałupek w rzece brak było oznak życia biologicznego, rolnicy byli bardzo zaniepokojeni, bo w przypadku podniesienia się poziomu wody i wylania Odry skażeniu uległyby pola uprawne. Wśród raciborzan panowało powszechne oburzenie, dyskutowano i krytykowano stanowisko „zaprzyjaźnionego państwa” oraz PRL-owskich władz. Na znak protestu delegacja raciborskiego oddziału Ligi Kobiet Polskich odmówiła wyjazdu ignorując zaproszenie od bliźniaczej organizacji z Czechosłowacji. Doszło też do czegoś niewyobrażalnego. Na krajowym zjeździe powołanych przez reżim Jaruzelskiego związków zawodowych miało miejsce wystąpienie reprezentanta RAFAKO Czarnackiego, który, oprócz spraw społecznych, w dobitny sposób opisał zatruwanie Odry przez stronę Czechosłowacką. Jego wypowiedź wzbudziła olbrzymi aplauz zgromadzonych.

Kolejny duży wyciek zauważyli pracownicy Urzędów Gminy w Chałupkach i Krzyżanowicach 9 grudnia. Dzięki konsultacji z władzami Bogumina ustalono, że tym razem do wody miało się przedostać ok. 50 ton oleju napędowego ze szpitala z tej nadgranicznej miejscowości. Wydarzenie to odnotowali w swojej kronice franciszkanie z Płoni, zapisali wówczas: „Tym razem awaria w szpitalu w Bohuminie spowodowała zatrucie rzeki. Czechosłowacja całkowicie nie dba o czystość rzeki Odry. Rzeka jest bardzo brudna. Kompletnie nie ma ryb. Również nad rzeką nie ma żadnego życia”.

Grudniowe rocznice

Ostatni miesiąc w roku przypomina Polakom o ważnych, bolesnych rocznicach. W roku 1970 władza ludowa strzelała do robotników na Wybrzeżu, a w 1981 roku 13 grudnia uderzono w wolne związki zawodowe i inne organizacje reprezentujące Polaków, 16 grudnia przemocą złamano strajk w KWK „Wujek” w Katowicach zabijając 9 górników protestujących przeciwko terrorowi, aresztowaniom i stanowi wojennemu. Co roku starano się pamiętać o tych wydarzeniach, a władza próbowała do tego nie dopuścić. W Raciborzu w grudniu 1986 roku SB nasiliła inwigilacje byłych działaczy Solidarności i księży. Najpierw podjęto działania związane ze świętem górników. Obstawiono mszę świętą odprawianą o godz. 8.30 w kościele pw. Matki Bożej, uczestniczył w niej biskup Jan Bagiński oraz msze w kościołach WNMP na Rynku, NSJP i św. Jana Chrzciciela na Ostrogu. Za najważniejszą uznano mszę z biskupem Bagińskim i jej poświęcono najwięcej sił, prawdopodobnie tajnie utrwalono jego kazanie. A mówił w nim m. in. o chrześcijańskich rodzajach miłości: rodzinnej, do bliźnich i do wrogów. Zestawił z tą ostatnią światopogląd marksistowsko-leninowski i zacytował zdania ze strony 174 z wydanego w PRL 30 tomu dzieł Lenina: „rewolucji nie mogą prowadzić sentymentalne panienki. Rewolucjonista nie może być miły. Rewolucjonista przelew krwi i terror musi uznać za normalną metodę działania”. Co stanowiło dobitne nawiązanie do rzeczywistości PRL.

Bierność

Raciborzanie jednak, nawet niedawni związkowcy byli bierni, bano się nawet rozmawiać w pracy o rocznicach. Obawiano się szpicli, którzy donosili nawet nie o przygotowaniach, czy działalności konspiracyjnej, nie o wypowiedziach publicznych, ale tych w wąskim kręgu, wśród kolegów. Znamy przypadki, gdy za „niewinne” słowa wypowiedziane w niewłaściwym towarzystwie można było narazić się na represje. Po donosach w latach 80. „kłopoty” mieli np. dawni działacze Solidarności: Julian Dębski z RAFAKO, czy Stanisław Różycki z Liceum Medycznego.

W kościele Farnym 14 grudnia odprawiono comiesięczną mszę świętą za ojczyznę, która była dyskretnie kontrolowana przez SB. Tradycyjnie na koniec odśpiewano „Boże coś Polskę”, ale osób śpiewających z uniesioną ręką w geście zwycięstwa była garstka, a głosy śpiewające „ojczyznę wolną racz nam zwrócić Panie” były zagłuszone przez wiernych śpiewających „ojczyznę wolną pobłogosław Panie”. Dzień 13 grudnia, który przypadł w wolną sobotę przebiegł nawet bez symbolicznych akcentów, nieliczne ulotki nie zostały odnotowane przez SB. Zwolennicy Solidarności i byli związkowcy nie byli aktywni. Służba Bezpieczeństwa również nie odnotowała zaangażowania mieszkańców Raciborza 16 grudnia. Nie było również zorganizowanych wyjazdów z raciborskich parafii na uroczystości do kościoła w Katowicach Brynowie, do parafii znajdującej się w pobliżu KWK „Wujek”, w której odbywały się uroczystości rocznicowe. W Kuźni Raciborskiej kapitan Władysław Szymański z SB, przeprowadził tzw. rozmowę ostrzegawczą, której celem było zastraszenie pracownika RAFAMETu Zygmunta Wojtasa, który był internowany od 10.02.1982 r. do 29.04.1982 r., oraz został złapany i ukarany przez kolegium ds. wykroczeń za zrywanie komunistycznych plakatów PZPR i PRON. Nadal nadzorowano msze święte, zwłaszcza nabożeństwa wieczorne, a nawet roraty, ale nie odnotowano żadnych negatywnych dla władz komunistycznych akcentów.

Przed świętami

Nastąpił wyraźny wzrost przesyłanych z Zachodu kartek, listów i paczek. Poddano ich wyrywkowej, tajnej i jawnej kontroli szukając nieprawomyślnych treści lub zakazanych rzeczy. W trakcie odprawy celnej 18 grudnia w jednej z paczek przysłanych z Bielefeld odkryto niemieckie pismo „Unser Oberschlesien”, które skonfiskowano. Odbiorcą była Stefania Piper z Kuźni Raciborskiej. Raciborzanie masowo kupowali różne towary, zwłaszcza te droższe, chciano się wyzbyć gotówki przed mającymi nastąpić na początku nowego roku podwyżkami cen. Mówiło się, że wzrost ma być znaczący i podrożeje energia, a co za tym idzie niemal wszystko.

SB nadal kontrolowała raciborskich księży i wiernych, obstawiono 26 grudnia mszę w Farnym w intencji pracowników RAFAKO oraz pasterkę. Rok 1986 zakończył się kolejnym poważnym skażeniem Odry, tym razem zanieczyszczenia pochodzić miały z czeskiej papierni. Kolejny raz na miejsce katastrofy ekologicznej w Chałupkach udali się pracownicy rady narodowej z Raciborza.

Beno Benczew


Zdjęcie poglądowe, autor: Bolesław Stachow