Nagich przyodziać. Z cyklu: uczynki miłosierdzia
Biedne powojenne czasy. Nasza matka umiała szyć, posiadała przedwojenną maszynę do szycia marki „Singer” i ze starych ubrań wyczarowała nowe - pisze ks. Jan Szywalski.
„Rozebrali Jezusa z szat Jego” (Mt 27,28), po to, aby Go wobec pospólstwa poniżyć. Człowiek nagi, to człowiek bez godności, wystawiony na hańbę i pośmiewisko. Wszyscy inaczej patrzymy na człowieka elegancko ubranego, a inaczej na kogoś w brudnych łachmanach.
Biedne powojenne czasy. Nasza matka umiała szyć, posiadała przedwojenną maszynę do szycia marki „Singer” i ze starych ubrań wyczarowała nowe. Pruła ojcowskie „anzugi”, czy cioteczne „roki” i szyła odzież dla nas, dzieci. Zwykle o numer za dużą, by z tego tak szybko nie wyrosnąć..
Kiedyś zobaczyła mnie miejscowa siostra zakonna w matczynych butach – byłem już małym ministrantem – zaprowadziła mnie do siebie do klasztoru i dała mi nowe buty, prosto z przydziału UNRA, czyli amerykańskiej pomocy. Byliśmy bardzo wdzięczni za tę pomoc. Długo chodziłem w nich, oszczędzałem je; latem przecież chodziło się boso, aż z nich wyrosłem.
Dziś sklepów z ubraniami jest co niemiara, podobnie z bucikami. Czasem się człowiek pyta: kto to wszystko ma kupić?
Na szczęście dla sprzedawców moda prędko się zmienia; ludzie, zwłaszcza młodzi, szybko odwieszają stare ciuchy do głębi szafy i kupują te, które są na trendzie.
Czy są jeszcze ludzie, którym się dziś ciężko ubrać?
Na Starej Wsi co wtorek między 13.30 i 14.30 Parafialne Koło Caritas przy plebanii otwiera skład z darmową odzieżą. Zajrzałem do nich. Dyżurowała pani Zofia Szymaniak ze swoją córką.
– Czy są dziś ludzie, którzy nie mają się w co ubrać?
– Tak. Do nas przychodzą ludzie nie tylko z naszej parafii, ale z całego miasta, a nawet okolicznych wiosek. Nie pytamy ktoś ty jest, ani skąd. Potrzebujesz? To bierz.
– Bierze za darmo?
– Za darmo. Nie ograniczamy – ile potrzebujesz, tyle wybierz sobie.
– Jakich ubrań?
– Jest odzież dziecięca, jest dla młodzieży, dla kobiet, dla mężczyzn … Ale mamy też pościel, są firanki, aktualnie mamy kołdrę. Jest tu sprzęt kuchenny, są szklanki. Tu nawet stoją narty z butami, tam damskie torebki.
– Skąd tyle rzeczy? To znaczy, jak się to znalazło na waszych półkach?
– Kto nie potrzebuje, przynosi do nas. Wszystko z darów. Rodzice przynoszą dziecięcą odzież, bo ich dzieci z niej wyrosły, w rodzinie ktoś umrze, wypróżniają szafy i nam ofiarują. Ostatnio otrzymaliśmy z Opieki Społecznej z Krzanowic rzeczy, które przyszły z Niemiec i podzielili się nami. To dzięki naszemu księdzu Grzegorzowi.
– Tu apel do ludzi: jest możliwość wykorzystania zużywanych rzeczy. Zanim wyrzucisz, pomyśl, czy komuś nie mogą się przydać. Kim są wasi klienci? Czego najbardziej szukają?
– Męskiego obuwia – to głównie bezdomni; kurtek gdy zimno. Dalej rzeczy dziecięcych.
– Sklepy z odzieżą są przepełnione towarem...
– Ale ludzie nie mają pieniędzy.
– Ile wy otrzymujecie za swoją pracę tutaj? Pytam, choć odpowiedź znam.
– Wolontariat. Robimy to z dobrego serca. Jest nas pięć osób; niestety niedawno zmarła nam Gienia Skwarek, bardzo nam będzie jej brakowało. Same dzielimy się pracą, ja staram się tu być zawsze. Otwarte mamy naszą salkę w każdy wtorek od 13.30 do 14.30. W tym czasie wydajemy, czy przyjmujemy odzież lub inne użyteczne rzeczy. Dawniej rozdawaliśmy też żywność, ale brak warunków, nie wolno bowiem żywności przechowywać tam, gdzie jest odzież.
Przerywamy rozmowę, bo wchodzi starsza kobieta z dziewczynką; babcia z wnuczką, jak się okazuje. Jest znana kobietom z Caritasu. Opowiada mi o sobie. Ma 63 lata, mieszkała w Anglii, ale gdy się dowiedziała, że jej córka opuściła męża i dzieci dla innego mężczyzny, przyjechała, aby wspomóc zięcia w opiece nad dziećmi. Dzieci jest troje: najstarszy ma 9 lat, dziewczynka, która towarzyszy babci ma 6 lat, a najmłodsze w domu ma dwa i pół latka. Ojciec dzieci musiał zrezygnować z pracy, by nimi się zająć.
– Długo pozostawał bez pomocy – wtrąca się pani Zofia – posłałyśmy go do adwokata od porad. Teraz otrzymuje pewną pomoc i dorywczo pracuje. Przy dzieciach zastępuje go obecnie teściowa – babcia.
Nie jest tu pierwszy raz, także ojciec dzieci jest w Caritasie znany.
– Szukam rajtuz dla tej dziewczynki i dla malucha. Potrzebne byłyby też skarpetki.
Kobiety szybko odnajdują potrzebną odzież. Wszystko jest na półkach poukładane wg rodzaju i wielkości. Proponują także półbuty dziecięce.
– Dziewczynka potrzebowałaby również strój kąpielowy, szkoła wymaga. – I to się znalazło.
– A dla mnie ewentualnie ciemne spodnie i bluzka – dorzuca babcia.
Też są. Doszły jeszcze piżamy, kołdra i materac. Na końcu panie z Caritasu dołożyły zabawki: lalkę i misia. Wszystko zgrabnie zapakowały i pomogły zanieść do domu, bo rodzina mieszka niedaleko.
– Nie jesteśmy jedyną placówką Caritas, która rozdaje odzież – mówi pani Zofia. – Wiem, że ubrania wydaje też parafia Najśw. Serca Pana Jezusa i parafia na Rynku.
Nasze Koło Caritas przy parafii św. Mikołaja powstało w 1997 r., po pamiętnej powodzi, a więc prawie dwadzieścia lat temu. Niestety starzejemy się i ubywa nas. Inne parafie oczywiście także mają swoje koła Caritas, ale nie zawsze z odzieżą.
Są też w Raciborzu sklepy z tanią, używaną odzieżą…
Tak, ale działają na innych zasadach. Ich odzież pochodzi ze zbiórek i kontenerów. Jest wyselekcjonowana i wystawiona do sprzedaży po niskiej cenie. Mówią o nich czasem „ciucholandy”. Zawsze to lepiej im oddać zbędne ubiory niż wyrzucać czy palić.
W imieniu wszystkich, którzy korzystają z Waszej bezinteresownej pomocy, chciałbym Wam powiedzieć tradycyjne „Bóg zapłać!”. Jezus zapewnił: „Jeśli ktoś choćby kubek wody poda bliźniemu, nie pozostanie bez zapłaty”
Placówki Caritas, przy których przyjmuje się i rozdaje odzież:
• Przy Par. Wniebowzięcia NMP – we wtorki (godz. 9.00 – 12.00).
• Przy par. N. Serca Pana Jezusa – we wtorki (godz. 16.30 – 17.30)
• Przy par. św. Mikołaja – we wtorki (13.30 – 14.30)
• Przy klasztorze Annuntiata.
Pod tymi adresami można zarówno odzież nieodpłatnie oddać albo otrzymać. Ofiarowane przez nas ubrania winny być czyste i zdatne do użycia.
fot. Jonh Evans/sxc.hu